Górnik Zamek Książ Wałbrzych – King Szczecin 72:82
Gdyby nie James Woodard mogło dojść do niespodzianki, bo umówmy się – zwycięstwo beniaminka z Wałbrzycha niewątpliwie by nią było. Amerykanin, który w poprzednich meczach Kinga rozczarowywał, tym razem jednak stanął na wysokości zadania. W dużej mierze dzięki niemu King wywiózł dwa punkty. O stylu nikt za chwilę nie będzie pamiętał, a ostatecznie mogą być one dla niego całkiem cenne. Jestem przekonany, że niejedna drużyna wyjedzie w tym sezonie z Wałbrzycha na tarczy.
Rozumiem trenera Kinga Arkadiusza Miłoszewskiego, że cały czas narzeka na grę swojej drużyny. King nie tworzy jeszcze kolektywu, ale na tym etapie sezonu trudno tego oczekiwać. Cierpliwość – to słowo, które w najbliższym czasie w Szczecinie będzie wymieniane wyjątkowo często.
W Górniku nie upatruję drużyny, która będzie się musiała ratować przed spadkiem. Mam wrażenie, że Andrzej Adamek zbudował ją całkiem fajnie. Podoba mi się, że wyraźnie odżył w nim Dariusz Wyka, ostatnio w Legii trochę sprowadzony do roli mięsa armatniego służącego do stawiania zasłon. Nieco słabiej wygląda natomiast drugi graczy sprowadzonych z Warszawy, Grzegorz Kulka. Wciąż jakby nieco brakuje mu atletyzmu i większej decyzyjności, ale może i on z czasem zacznie grać lepiej? Na pewno szans od trenera dostanie wiele.
Zastal Zielona Góra – Anwil Włocławek 70:97
Anwil jest gotowy. Najbardziej z całej ligowej stawki w PLK. Można psioczyć na słabą postawę Nicka Ongendy, ale to nie zmienia obrazu całości – ten zespół ma wszystko, by od początku sezonu w lidze wygrywać mecz za meczem. Bardzo podoba mi się Luke Nelson. Niby w Zielonej Górze wziął sporo rzutów na siebie, ale widać, że lubi też grać kolegami. Ryan Taylor ma świetnie ułożony rzut, dostarczy w tym sezonie Anwilowi wiele punktów. Świetny zawodnik!
Zastal? Sindarius Thornwell nie wyglądał w pierwszym meczu na zawodnika, który może wziąć piłkę po pachę i w pojedynkę przesądzać o wygranych swojej drużyny. A ona wygląda co najwyżej przeciętnie pod względem zgromadzonego talentu. Lepiej niż ostatnio grał Litwin Evaldas Šaulys, ale jak się gra 33 minuty to zawsze łatwiej złapać dobry rytm. Gór nie przeniósł, a reszta składu Zastalu nie powala na kolana. Ten zespół od samego startu wygląda na taki z dolnych rejonów tabeli.
Dziki Warszawa – Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski 88:63
Dziwny mecz, taki trochę… dziki? Krzysztof Szablowski ma drużynę w pełnym tego słowa znaczeniu. Polacy może nie są z najwyższej półki, ale grają ze sobą od lat i to widać. Dzięki temu drużyna nie panikuje, gdy wpada w kłopoty, bo ten trzon zespołu już niejeden raz z podobnych tarapatów wychodził obronną ręką. Świetnie wygląda duet Janari Joesaar – Denzel Andersson. Wiedzą gdzie mają być, świetnie łatają wszelkie dziury w obronie, szczególnie Szwed.
Joesaar udowodnia, że jest tym typem gracza, który z roli zadaniowca, którym był w Anwilu, może przeistoczyć się w lidera. Jestem zafascynowany tym jak dalej potoczą się losy tej drużyny, bo koszykówkę w wykonaniu Dzików naprawdę ogląda się znakomicie.
Stal ma niby w składzie kilku fajnych koszykarzy, ale wątpliwe, by o tej drużynie można powiedzieć z pełną stanowczością coś więcej zanim do jej składu wrócą Damian Kulig i David Brembly. OK, jedno powiedzieć można – póki co brakuje jej lidera. Nie mam pojęcia komu bym z tej ekipy powierzył piłkę czy decydujący rzut w końcówce meczu, gdyby doszło do zaciętej końcówki.
AMW Arka Gdynia – Trefl Sopot 89:97
Trefl wyszedł na boisko wściekły po trzech kolejnych porażkach i dał pokaz. Przede wszystkim koncentracji. Pierwsza kwarta w wykonaniu drużyna Żana Tabaka to było naprawdę coś, mistrzowie Polski zaimponowali. Ta drużyna będzie w PLK wygrywać i to bardzo często. Przecież wciąż czeka na powrót do gry Andy’ego Van Vlieta. Nie wiem jak potoczą się losy Trefla w EuroCup, ale o jego grę i świetne wyniki w PLK na miejscu kibiców z Sopotu byłbym spokojny. Tarik Phillip jest znakomity!
Arka? Chyba póki co wstrzymam się z bardziej stanowczymi opiniami. Przyjmijmy, że to Trefl był w sobotę tak mocny, ale tylko dzięki rozluźnieniu jego koszykarzy w ostatniej kwarcie dla gospodarzy skończyło się tylko na -8.
Arriva Polski Cukier Twarde Pierniki Toruń – Polski Cukier Start Lublin 90:96
Ogromną dziurę ma zespół z Torunia pod koszem i spodziewam się, że w kolejnych meczach rywale będą ją wykorzystywali dużo bardziej niż Start w sobotę. Ekipa z Lublina ostatecznie w dużej mierze wygrała w Toruniu dzięki 13 trafionych rzutom z dystansu, a po kontuzji Aljaza Kunca do kosza torunian naprawdę prowadzi autostrada. Jakimś światełkiem nadziei dla Pierników jest Michael Ertel. W sobotę zdobył 29 punktów. Wygląda na gracza, który w takiej drużynie może ich dostarczać regularnie niemało.
Start trochę zdziwił mnie tym, że przeniósł grę na obwód, zamiast pchać piłkę pod kosz. Ale cóż – odrzucenia od wysokich wynikały też ze stosowanych przez gospodarzy podwojeń na post-up, a poza tym: zwycięzców się nie sądzi.
GTK Gliwice – Śląsk Wrocław 91:73
A co to było? Nie mam pojęcia na co liczyli koszykarze z Wrocławia zmierzając do Gliwic, ale wyszli na boisko, jakby właśnie rozpoczynali wakacje. Właściwie nie wiem co tu więcej dodać. Szkoda nawet próbować indywidualnie ten mecz z perspektywy ich gry analizować, skoro zabrakło im elementarnego zaangażowania. Przeszli obok meczu, masakra, tragedia. Aż dziwię się, że Miodrag Rajković jakoś to przetrwał i nie doszło do jakiegoś wybuchu z jego strony.
Gra GTK podobała mi się już we wrześniu podczas turnieju towarzyskiego w Lublinie. Mario Ihring potwierdza, że jest gościem stworzonym do zespołowej gry, a przy nim świetnie wygląda Kacper Gordon. No i ten Łukasz Frąckiewicz. Jak on pięknie przeszedł się po duecie Reggie Lynch – Adrian Bogucki. Świetny mecz, brawo Łukasz!
A propos Buguckiego – nie wiem czy pokłócił się z trenerem, czy o co chodzi, ale ostatnio grał 6 minut w meczu Ligi Mistrzów, teraz znowu 6. Zastanawiające.
Tydzień temu Śląsk świętował Superpuchar Polski, ale wystarczyło kilka dni i z tamtego entuzjazmu chyba niewiele we Wrocławiu zostało. Już mecz z Falco w BCL był naprawdę co najwyżej przeciętny w wykonaniu tej drużyny, a o tym co zobaczyliśmy w jej wykonaniu w Gliwicach chyba wszyscy będą w Śląsku chcieli jak najszybciej zapomnieć.
Legia Warszawa – MKS Dąbrowa Górnicza 68:77
Boris Balibrea jeszcze raz to zrobił – zaskoczył rywala nieszablonowymi pomysłami taktycznymi. Żeby wystawić do gry dwóch gości o wzroście 217 cm razem, nawet na 5-6 minut w meczu rozgrywanym w 2024 roku? Trzeba mieć jaja. Trener MKS je ma. Markusson świetnie broni obręcz, nawet 1/10 za 3 Souleymane Bouma w niczym gościom nie przeszkodziło. Wątpię, by MKS był aż tak silny jak rok temu, gdy bił się całkiem nieźle nawet w ćwierćfinale playoff, ale Balibrea jeszcze niejednego trenera rywali pewnie w tym sezonie zaskoczy.
Legia? Dziwna sprawa, bo to przecież wciąż zespół wysokobudżetowy, a jak przyjrzeć się nie tylko jego grze, ale po prostu spojrzeć w skład – jakość nie bije po oczach. Trener Skelin po meczu miał rację co do jednego – brak chorego Juwana Evansa niczego nie tłumaczy.
Nie można póki co mówić o drużynie Legii, że ma jakiś problem. Póki co Legia nie ma drużyny. Szarpane akcje Michała Kolendy z piłką w ręku typu coast-to-coast mogą bywać skuteczne, ale na dłuższą metę nie są żadną receptą na sukcesy.
Energa Icon Czarni Słupsk – Spójnia Stargard 71:79
Jeśli duet Loren Jackson – Alex Stein oddaje 31 rzutów z gry, czyli ponad połowę całej drużyny, a duetowi Mateusz Dziemba – Jakub Musiał zostają ochłapy w postaci rzutów pięciu to coś tu jest nie tak. Jackson niby zdobył 26 punktów, trafił kilka trójek, ale kompletnie mi się w tym meczu nie podobał. Wydaje mi się, że w Słupsku zebrano sporo dobrych koszykarzy, ale żeby zaprezentowali swoje umiejętności, rozgrywający musi im pomagać. W niedzielę tego zabrakło. Pytanie czy wynikało to z tego, że Jackson tak bardzo chciał błysnąć w ligowym debiucie przed swoimi kibicami czy taki był plan trenera Cesnauskisa pozostaje otwarte.
Spójnia wyglądała dużo lepiej, jak zbilansowany zespół, który – po raz kolejny, ile to już lat? – potwierdza, że magia Andreja Urlepa jednak istnieje. Duet Wesley Gordon – Aleksandar Langović jest naprawdę mocny. Jeśli potwierdzą się plotki, że w trakcie sezonu miałby go uzupełnić Kacper Borowski, Spójnia też będzie mocna. A nawet – baaardzo mocna!
22 komentarze
Okropna koszykówka w wykonaniu Legii. Bardzo jednostajna gra. Po co brać do zespołu Siliņša, skoro kazano mu tylko stać w rogu i nie angażowano go w atak? Bezużytecznie wydane pieniądze na zawodnika z najlepszym zrozumieniem gry w drużynie. Jedynego trójkę pozwolono mu rzucić 2 sekundy przed końcem, gdy wynik meczu był już przesądzony? Potrzebny jest kreatywny rozgrywający, który dostrzega możliwości podania. Trzeba grać dużo szybciej, a nie wlec się po boisku przeciwko drużynie, w której jest jeden wyraźnie wysoki i powolny środkowy…
Pluta nie jest rozgrywającym pod grę Skelina, mimo 8-miu asyst. W ataku nie angażuje on większej liczby graczy do rozegrania piłki. Kozłuje sam. Mcgusty też piłki nie poda. Legia obecnie jest zespołem, który nie grozi rzutem za 3 pkt. Jak wpadną rzuty z półdystansu to trudno, ważne by obręcz zamurować.
I jeszcze punkty po zbiórkach w ataku. Legia 0, MKS 15. Asysty u Legii 14, 8 Pluta, 4 Wieluński (dobry mecz Marcina) . Dwie asysty pozostałych graczy. To jest tragedia. Kasa poszła na marketing, nie starczyło na szeroki skład.
A zdrowie w tym sezonie nie dopisuje. Ciągle urazy lub choroby w tej Legii. W tym sezonie już Evans, Pluta, Vucic. Dziwnym przypadkiem po odejściu Adam Blechmana
Za Blechmana to wyglądali wspaniale fizycznie doprawdy. Od lat Legia była wolna i sztywna. Ale fakt że tu drużyny z pomysłem nie ma. Duet Cel-Skelin raczej się w wakacje nie przepracował z wymyślaniem tego…
Nie było tyle kontuzji na początku. Gra była sztywna, bo był streetball. Tu po pierwszej kolejce i obozie przygotowawczym już 4 graczy musiało pauzować czy to w sparingach czy meczu ligowym lub ENBL. Ale faktycznie za wcześnie to jeszcze oceniać pod tym względem. Może to kwestia doboru graczy lub kumulacja negatywnych okoliczności
Śląsk wygląda jakby grał przeciwko trenerowi bo ciężko to co grali inaczej wytłumaczyć.
Już teraz przeciw trenerowi!?
Legia-Aaron cel stworzył straszną zbieraninę. Play-in max. Śląsk – jak słyszę, że Gołębiowski jest blisko reprezentacji to zastanawiam się męskiej czy kobiecej. Serbski Owsiak zamiast drzeć się na Boguckiego niech nauczy go grać na centrze.
Widzę, że u mojego psychofana choroba tak się pogłębiła, że teraz będzie się podszywał pode mnie 🙂
Widzę, że u mojego psychofana choroba tak się pogłębiła, że teraz będzie się podszywał pode mnie
Właśnie ktoś wie co się dzieje z Boguckim ?? Jak to jest jeszcze w meczach o superpuchar chwalony by chwile potem grzać ławę.
Widać jak na dłoni, że trener nie ogarnia tej druzyny.
A sam sobie jej nie zbudował?
Czy nie jest tak po prostu, że Bogucki to jeszcze drewno w tym momencie w obronie ? Jedynie pod grę 3×3 gdzie gra z niższymi rywalami. Bez powodu Milicic ze składu na eliminacje do igrzysk nie odrzucił. Zdecydowanie odstawał od kadrowiczów. Gabarytami nadrabia, ale jest jeszcze centrem do nauki a nie BCL.
Bardziej powinien celować w kierunku Dzików, bo może Krzystof Szablowski by go rozwinął i poprawił grę w obronie.
Pięknie nam się ta liga zaczęła kto miał przegrać, przegrał. Ślunsk i Legia tak trzymać
Dziwna sytuacja w Śląsku. Tak jakby nie było rozgrywającego (gracze z USA to strzelcy). Być może trener próbuje wdrożyć jakiś swój system, a oni go nie rozumieją? A może superpuchar zawrócił w głowie? Btw. dobry mecz Gliwic, Mario Ihring rzeczywiście „dobrze ciepoł”. W spójni Urlep też klasa. Ws Legii zgadzam się z przedmówcami.
Tutaj nie jest problem rozgrywającego (chociaż trochę też). cała drużyna przeszła obok meczu. Zobaczymy jak będzie wyglądał nastepny mecz bo jeśli będą grali z podobnym podejściem to potwierdzi moją tezę, że grają przeciwko trenerowi, za to jak ten się do nich zwraca co było słychać w meczu z Węgrami. Wyzywa ich od skur…nów.
Oni tak lubią, na ostro. Następnym razem będzie z liścia
Na razie to w drużynie Śląska nie działa nic, co zgrabnie podsumowują te kiepskie, teatralne opierdalanki w wykonaniu trenera, z rzucaniem fakami, z założenia groźne i straszne, w rzeczywistości komiczne, przy których drużyna ukradkiem ziewa.
Ciekawe czy to zwykła bezradność czy też poparta obawą, że za chwilę prezes wdroży jedyny znany sobie i praktykowany program naprawczy – wyrzuci trenera.
Po to, by następnie jakiś, pozyskany na chybcika, z przypadku i na bezrobociu, robił to samo co poprzedni, tylko spoźniony o kilka miesięcy. Wiadomo, Śląsk bez dwóch, a lepiej trzech trenerów w sezonie nie jest w stanie działać.
Jeśli przy tym wszystkim udaje się uzyskać jeszcze jakieś medale, to strach pomyśleć jak mogło by być gdyby w tym klubie był ktoś, kto byłby w stanie odpowiedzialnie i z głową sezon i drużynę zaplanować, przygotować i poprowadzić, a nie tylko opierał się o nieprzewidywalną kumulację fartów na koniec…
cztery medale w cztery kolejne sezony, chłopcze. Wszystko na temat twojego bełkotu
SLON KLODA DREWNO BUGUCKI WIE JAK SIE USTAWIC BARDZO DOBRY PODPIS CPJS HEHE
jak Śląsk spadnie to najwyżej będziemy jeździć na mecze Górnika do Wałbrzycha
Widzę, że też dorobiłem się psycho fana, który mnie próbuje naśladować. Wandzia albo jakiś inny żartowniś. Ma jednak problemy z językiem polskim, więc poznacie kto jak pisze. 🙂