Strona główna » Karolak: Nerwy Rajkovicia? Nie dziwią. Cooper to skarb – jednoosobowy system ofensywny!
PLK

Karolak: Nerwy Rajkovicia? Nie dziwią. Cooper to skarb – jednoosobowy system ofensywny!

2 komentarze
Końca kryzysu Czarnych Słupsk wciąż jeszcze nie ogłoszę, a początku końca tego w Gdyni nawet nie widać. Śląsk złapał kontakt z bazą rozumianą jako środek tabeli, ale wciąż ma swoje kłopoty. Anwil? Lider tabeli przez wielkie „L”, jest lepszy niż Anwil sprzed 12 miesięcy. Polityki kadrowej Kinga nie rozumiem, brakuje jej logiki. Podobnie jak niedzielnej decyzji Andreja Urlepa w końcówce meczu z Górnikiem.

Energa Icon Sea Czarni Słupsk – Tauron GTK Gliwice 98:84

Gdy Loren Jackson zamiast oddania dwucyfrowej liczby rzutów zapewnia Czarnym dwucyfrową liczbę asyst, stają się oni po prostu lepsi. Tak było w czwartek, gdy Amerykanin – ten sam, który chęcią zdobywania punktów wyraźnie „pomógł” zespołowi przegrać dwa mecze w tym sezonie – przemienił się w boiskowego generała, rozdając 10 asyst. 

W Czarnych jest komu zdobywać punkty, nie musi tego robić Jackson. W meczu z GTK aż ośmiu graczy oddało po co najmniej sześć rzutów z gry. Na tym może polegać siła tej drużyny! Aby upewnić się, że ten kryzys z początku sezonu, który przecież o mało co nie pozbawił posady trenera Mantasa Ceskauskisa został już zażegnany, potrzebuję jednak jeszcze czegoś więcej. Niechby Czarni przestali wyglądać z kolejki na kolejkę jak dzień i noc. Niech zagrają trzy mecze z rzędu na podobnym poziomie. Po przerwie w rozgrywkach dwa kolejne starcia czekają ich z Arką z Gdyni i Śląskiem w Słupsku. Świetna okazja, by zadbać o bilans 5-4 i zamknąć usta ostatnim krytykom. 

Warto podkreślić świetną grę Szymona Tomczaka. 13 punktów oraz po 3 zbiórki i bloki w 18 minut? Jeśli zacznie grać tak częściej, Czarni będą naprawdę mocni!

GTK? Trochę dziwna sprawa. Choć zagrali bez Martinsa Laksy, to trafili aż 15/33 za 3, ale w pewnym momencie tracili do rywali aż 25 punktów. Ten zespół może być tak dobry, jak dobry okazuje się danego dnia Mario Ihring. W Słupsku Słowak rozegrał najsłabszy mecz w sezonie – miał więcej strat (8) niż asyst (6). 

AMW Arka Gdynia – Dziki Warszawa 69:82

Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że po zdymisjonowaniu Artura Gronka w PLK zespoły prowadzi już tylko sześciu polskich trenerów? Lekko zdziwiłem się, że zespół z Gdyni sięgnął po mało znanego macedońskiego szkoleniowca, którego pamiętam tylko z tego, że kilka lat temu był asystentem trenera Tane Spaseva w Legii. Mam wrażenie, że taki Marek Popiołek, który w poprzednim sezonie zdobył z klubem z warszawskiego Bemowa Puchar Polski, zasługuje na to, by dostać szansę samodzielnej pracy. 

Jeśli koszykarze Arki będą tak pudłowali jak w pierwszej połowie meczu z Dzikami, gdy miali 0/16 za 3, to jednak choćby i Ettore Messina na ławce trenerskiej nie pomoże. Łukasz Kolenda zakończył występ na 3/17 z gry. Z ostatnich 23 rzutów za 3 trafił jedynie trzy. 

Nad Jakubem Garbaczem i jego postawą w czwartkowym meczu i całym tym sezonie nie będę się już nawet pastwił. Czasami w życiu koszykarza jest tak, że wpadasz w dołek. Kuba niewątpliwie w takim się znalazł. Trzymam kciuki, by za chwilę zaczął się z niego wydrapywać. 

Dziki wygrały tym, co zwykle – solidnością i dobrą grą w obronie. Przycisnęli rywali szczególnie w ostatniej kwarcie, a mecz padł ich łupem też dzięki przewadze 16:2 w punktach zdobytych z szybkiego ataku. Zwykle nie słyną z napędzania tempa, ale Arka to zespół kompletnie rozregulowany, więc szybkie punkty Dzików często wynikały ze strat gospodarzy. 

Co ważne i warte podkreślenia – Dziki wygrywają mimo braku kontuzjowanych Grzegorza Grochowskiego i Michała Aleksandrowicza. W Gdyni świetnie zagrał Mateusz Szlachetka (14 pkt), a tercet graczy Piotr PamułaMateusz BartoszJarosław Mokros spędził na boisku łącznie prawie 40 minut. 

Krzysztof Szablowski panuje nad sytuacją!

Zastal Zielona Góra – WKS Śląsk Wrocław 82:88

Nie będę się już odnosił do słów trenera Śląska w stosunku do dziennikarzy po tym meczu, na ten temat już wszystko zostało napisane. Mogę tylko dodać, że poniekąd nerwom Miodraga Rajkovicia się nie dziwię. Przecież klasowa drużyna, nawet nieco eksperymentując ze składem, nie powinna przegrać jednej kwarty aż tak, jak Śląsk w Zielonej Górze. 17:37 w czwartej, serio?

Wniosek? Choć WKS wygrał dwa kolejne mecze i pozyskał gracza, który ma oczy dookoła głowy, klasowym zespołem jeszcze nie jest. DJ Cooper może jednak jednoosobowo spełniać rolę systemu ofensywnego, to zawodnik-skarb. 11 asyst w ciągu 18 minut nie wzięło się z niczego. Grał przez niespełna pół meczu, a zaliczył połowę decydujących podań całego zespołu. Ten gość widzi wszystko, świetnie kontroluje tempo. Wie kiedy przyspieszyć, a kiedy zdecydować się na atak pozycyjny. 

Śląsk złapał kontakt z bazą, bilans 3-4 przy tym co się działo jeszcze przed chwilą jest całkiem akceptowalny. Drużyna wciąż ma jednak spore problemy. Reggie Lynch jest kompletnie bezproduktywny. Nie wiem za bardzo na co Śląsk czeka, trzymając go w składzie i wpuszczając do gry na 6 minut. I na co liczy. 

Adam Waczyński potrzebuje czasu i treningów 5×5. Dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach jest jakby pod niego skrojona. Póki co na pewno nie jest graczem wartym kontraktu, który we Wrocławiu podpisał. Takich cudów, że z miejsca będzie gotowy do gry na wysokim poziomie po 1,5-rocznej przerwie nikt się jednak chyba nie spodziewał? 

Zastal? Efekt powrotu Waltera Hodge’a nie mógł trwać wiecznie. Świetnie, że Portorykańczyk ściąga na trybuny tłumy kibiców, bo podczas dwóch ostatnich meczów w Zielonej Górze hala wypełnia się niemal po brzegi. Sportowo Zastalowi brakuje jednak jakości, szczególnie na obwodzie. 

Jeszcze wracając do niego i DJ Coopera… Bardzo chciałbym zobaczyć go w zespole Śląska z graczem pokroju następcy Adriana Boguckiego w Arce, czyli Stefana Djordjevicia. Serb wygląda na koszykarza dwukrotnie lepszego od Polaka. Jest zabójczo skuteczny, gdy dostaje podanie w tempo. W duecie z Cooperem mogliby zniszczyć niejednego rywala w PLK.  

Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski – Legia Warszawa 75:90

Właśnie o takiego Andrzeja Plutę juniora walczyliśmy! 10 rzutów z gry, 21 punktów, 8 asyst, a wszystko to wchodząc do gry z ławki. Brawo, brawo, brawo! 

Nawet po tym meczu można mieć wątpliwości co do gry i potencjału Legii w tym sezonie. Jawun Evans nie wyglądał na lidera, który byłby w stanie prowadzić zespół do walki o medale. Jednego jednak po pierwszych siedmiu meczach sezonu warszawianom i, przede wszystkich, ich trenerowi Ivicy Skelinowi odmówić nie można: skuteczności. Rozpoczynając sezon od 5-2 patrzy się na sytuację inaczej, nawet jeśli ma się z tyłu głowy świadomość, że zespół, chcąc walczyć o najwyższe cele, będzie jeszcze wymagał korekt czy uzupełnień. Chorwat wyciska z Legii tyle, ile może. 

Mam nadzieję, że Damian Kulig jak najszybciej wróci do składu Stali, bo ona niczym tlenu potrzebuje gracza z umiejętnościami zachowania się pod koszem. Adas Juskevicius w pierwszym meczu wypadł poprawnie, trafił 4/8 za 3, ale nie przypominał zawodnika, który może być klasycznym rozgrywającym. Może przy lepszych – z całym szacunkiem dla 11+9 Maksa Egnera! – kolegach z zespołu zaprezentuje się niebawem z innej strony? 

Stal musi po przerwie na mecze reprezentacji zacząć wygrywać i gonić rywali, bo obecne 1-6 zaczyna stanowić spory problem. Nawet, jeśli faktem jest, że ostrowianie do siódmego miejsca w tabeli wciąż tracą tylko dwa punkty.

Anwil Włocławek – Arriva Polski Cukier Toruń 83:66

Fajnie się zespół z Torunia w tych derbach stawiał przez trzy kwarty. Warto zauważyć, że Bartosz Diduszko odegrał rolę większą niż we wszystkich poprzednich meczach razem wziętych (trafił też dwie trójki!). Nie ma się jednak co dziwić, że na Anwil to nie wystarczyło. Znów słabiej wypadł duet Wojciech TomaszewskiDominik Wilczek. Oni obaj muszą grać lepiej, jeśli Pierniki chcą wygrywać. 

Anwil do lider PLK przez wielkie „L”. Nie chodzi o to, że byłbym gotów już teraz wręczać mu medale. Jest listopad, a nie przełom maja i czerwca. Wiele się jeszcze może wydarzyć, ale mam wrażenie, że drużyna z Włocławka rośnie z każdym tygodniem. Moim zdaniem jest obecnie lepsza od tej, którą pod wodzą Przemysława Frasunkiewicza oglądaliśmy na tym samym etapie poprzedniego sezonu. Tamten zespół też wygrywał raz za razem, ale nie narzekał właściwie na żadne większe kontuzje. Jeśli już je miał, to natychmiast je łatał – pamiętacie epizod Jakuba Schenka?. Obecny radzi sobie świetnie pozostając ze składem, którym dysponuje. 

Dzięki temu i opanowaniu trenera Ernaka obecny Anwil zyskuje też kolejnych potencjalnych liderów. Przecież Ryan Taylor w dwóch ostatnich meczach – z których jeden był tym na szczycie z Treflem, a drugi ważnym, derbowym starciem – nie dość, że zdobył 43 punkty, to trafił 17 z 25 rzutów z gry. Mówimy przecież o zawodniku, który bazuje na jumperach. Taka skuteczność musi budzić uznanie! Na nie mniejsze zasługuje coraz lepsza gra tego zawodnika w defensywie. 

30 listopada Anwil zagra z Legią w Warszawie. Jeśli tam nie przegra, trzy kolejne mecze ligowe rozegra w Hali Mistrzów, a później dopiero 26 grudnia wystąpi na wyjeździe – w świątecznym hicie ze Śląskiem. 

Trefl Sopot – MKS Dąbrowa Górnicza 92:68

Mecz, którego nie ma sensu głębiej analizować – mistrzowie Polski byli nieporównywalnie lepsi. Przy okazji można sobie było jednak zadawać pytanie o to, która drużyna wpadłaby w większe tarapaty, gdyby lada moment potwierdziły się informacje, że Tarik Phillip i Souley Boum mogą opuścić PLK. Mogą zdecydować się na kontynuowanie sezonu w lepszych i bogatszych klubach zagranicznych. 

Odpowiadam: większy problem miałby MKS! Spodziewam się, że Boum podpisał kontrakt za niewielkie pieniądze, a jestem wręcz pewien, że zastąpić gracza, który w ciągu 35 minut zapewnia drużynie 25 punktów łatwo nie będzie. Nawet, gdy do obecnej gaży Bouma klub dorzuciłby całość buyoutu wpłaconego przez zagraniczny klub za wykup umowy najlepszego obecnie snajpera PLK. 

Phillip i jego ewentualne odejście z Trefla? Sytuacji tego klubu z EuroCup to by na pewno nie poprawiło, ale już w polskiej lidze zespół z Sopotu byłby w stanie Brytyjczyka zastąpić. Nie zapominajmy o jednym – Żan Tabak zdobył w czerwcu mistrzostwo Polski z tercetem obwodowym Jakub SchenkAaron BestBenedek Varadi. Sprowadzenie gracza o kalibrze porównywalnym do Węgra po ewentualnym odejściu Phillipa nie powinno przekraczać możliwości mistrza Polski. 

King Szczecin – Start Lublin 81:82

Dziwny mecz z niespodziewanym zakończeniem. Przez trzy kwarty obaj trenerzy rywalizowali ze sobą w szachy, a ich drużyny grały w chodzonego. Ciekawe, że na czwartą to zespół z Lublina wyszedł na boisko bardziej głodny zwycięstwa, gdy Wojciech Kamiński posłał do boju aż czterech polskich zawodników. To oni zaczęli atakować rywali, a później pierwsza piątka Startu dokończyła dzieła. Impuls wyszedł od rezerwowych! 

Jeśli chodzi o końcówkę meczu i dwa faule, które sędziowie odgwizdali w ostatnich pięciu sekundach – wolałbym, żeby nie było żadnego z nich i byśmy stali się świadkami dogrywki. Wypada jednak przynajmniej pochwalić ich za konsekwencję! 

Przy okazji: po raz kolejny potwierdziło się, jak ważne w koszykówce są rzuty wolne. Przemysław Żołnierewicz jednego wolnego spudłował, a Manu Lecomte był bezbłędny, więc Start wywiózł cenne zwycięstwo. 

Było mocno niespodziewane, mimo braku Andrzeja Mazurczaka. Trochę mnie dziwi, że mając w perspektywie długą przerwę w grze swojego lidera King zdecydował się na przechwycenie z Wrocławia Isaiaha Whiteheada. Przecież to nie jest ten typ gracza, który może zastąpić Andy’ego. 

Jeszcze bardziej dziwi mnie tak, że King odsyła na trybuny Kassima Nicholsona, nie decydując się na wykupienie szóstej licencji dla obcokrajowca. Nie kupuję powtarzanego przez Arkadiusza Miłoszewskiego hasła, że szczeciński klub „nie ma pieniążków”. Bądźmy poważni! Na wypłatę kontraktów dla sześciu graczy ma, a na licencję dla nich już nie? Gdzie tu sens, gdzie logika? 

Słaba gra Chada Browna też mnie dziwi. Środkowy Kinga miał w PLK urywać obręcze, a póki co w meczu ze Startem, gdy szykował się do wsadu obręcz go… zaatakowała. Wykonał klasyczny samoblok. Ta akcja idealnie podsumowała niemoc gracza. Rzeczywistość w jego przypadku mocno rozmija się z przedsezonowymi oczekiwaniami. 

King ma więcej problemów niż jego wynik (4-3) i miejsce w tabeli (piąte) by to sugerowały.

Spójnia Stargard – Górnik Zamek Książ Wałbrzych 81:80

Z tego co usłyszałem w minionym tygodniu, w poprzednim meczu, tym przegranym przez Spójnię w Warszawie, koszykarze ze Stargardu otrzymali jednak od ławki trenerskiej sygnał, by przerywać ostatnią akcję Legii faulem. Nie zdołali tego wykonać. 

W niedzielę Andrej Urlep był bliski tego, by oddać wygrany mecz rywalowi samodzielnie. Jego decyzja o tym, by nie przenosić w końcówce po przerwie na żądanie akcji na połowę rywali była co najmniej dziwna. Spójnię uratował przepis o strzałce, bo to on przy okazji akcji rzutu sędziowskiego zdecydował, że piłka pozostała w rękach gospodarzy. 

Andrej Urlep i Andrzej Adamek są łysi i znają się jak łyse konie. Razem zdobywali mistrzostwo ze Śląskiem, razem też pracowali w Tajlandii. Nie wiem czy przed niedzielnym meczem wspólnie zjedli pad thaia, ale faktem jest, że ostatecznie mistrz jeszcze raz ograł ucznia. 

Gdyby tylko lepiej wyregulował celownik i zaczął trafiać za 3 częściej niż w co czwartej próbie, Luther Muhammad mógłby wylądować w moim prywatnym rankingu 10 kandydatów do nagrody MVP. 

Po niedzielnym meczu zostałem z jeszcze jedną refleksją, czy raczej pytaniem – co sobie myślał Damian Krużyński, spędzając zdecydowaną większość czasu na ławce chwilę po tym, gdy we wspomnianym meczu Warszawie dostał niemal 40 minut i nie zawiódł. Wiem, Paweł Kikowski grał świetnie. Nie zmienia to faktu, że w głowie Krużyńskiego mógł powstać niemały mętlik, bo to młody gracz. 

Damian, głowa do góry! Mętlik panuje też w rotacji Spójni i nie kończy się na twojej roli, czy nawet pytaniu o wizję wkomponowania do zespołu Kacpra Borowskiego. Zahacza także o wątpliwość czy ten zespół ma w składzie rozgrywającego na trudne momenty. Ta’lon Cooper miał w niedzielę sześć asyst, ale moim zdaniem to nie jest gracz o tej charakterystyce i wystarczającym doświadczeniu. 

2 komentarze

Katarzyna 22 listopada, 2024 - 07:57 - 07:57

„30 listopada Anwil zagra z Legią w Warszawie. Jeśli tam nie przegra, trzy kolejne mecze ligowe rozegra w Hali Mistrzów,…” – a co będzie jak przegra? Nie zagra wtedy w Hali Mistrzów???

Odpowiedz
Tomala 22 listopada, 2024 - 13:31 - 13:31

Kasiu.

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet