W pełni zasłużenie! 17 punktów. 12 asyst i tylko 1 (słownie: jedna) strata. 7/10 w rzutach z gry. EVAL? Skromne 27.
Przypomnijmy – gdy Walter Hodge pod koniec października w rozmowie z Aleksandrą Samborską ogłaszał powrót do PLK i prosił nas, by przekazać wszystkim kibicom PLK informację, że „Nie jest skończony!” niewielu dawało wiarę. Przecież portorykańska legenda Zastalu kilka tygodni wcześniej świętowała 38. urodziny.
Hodge nie rzucał jednak słów na wiatr!
Gdy przyjeżdżał do Polski, Zastal zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Miał w dorobku komplet czterech porażek, w większości poniesionych w fatalnym stylu. Z kolejnych 10 meczów wygrał sześć. Jak duże to osiągnięcie? Biorąc pod uwagę sumę talentu zebranego w zespole z Zielonej Góry – bardzo duże! Wystarczy zauważyć, że to lepszy wynik niż w tym czasie zanotowały mające medalowe, albo nawet wręcz mistrzowskie aspiracje drużyny Kinga Szczecin czy Legii Warszawa.
W poniedziałek Zastal ostatecznie bez większych problemów ograł Spójnią aż 91:78, choć to goście na początku prowadzili objęli błyskawiczne prowadzenie 12:0. Mecz był ze strony kibiców zebranych w hali CRS (niemal 4 tysiące!) jednym wielkim ukłonem uznania w kierunku Portorykańczyka, by nie powiedzieć – aktem sportowej miłości. Treść transparentu wywieszonego przez sympatyków pięciokrotnego mistrza Polski, widoczna na zdjęciu ilustrującym ten artykuł, mówi właściwie wszystko. Nie trzeba już niczego dodawać.
W samym mecz bardzo długo na prowadzeniu była Spójnia, ale końcówka należała do gospodarzy. Oprócz Hodge’a świetnie w ich barwach wypadli Sindarius Thornwell (20 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty) oraz Michał Kołodziej (17 punktów, 6 zbiórek). Gości przed porażką nie uratowała skuteczna gra Aleksandara Langovicia (22 punkty, 8 zbiórek) i Luthera Muhammada (18 punktów), a także coraz lepsza postawa wyrastającego powoli na najlepszego rozgrywającego zespołu Yehonatana Yama (19 punktów i 6 asyst).
Dzięki tej wygranej Zastal dogonił w tabeli Spójnię. Obie drużyny mają obecnie wynik 6-8. Wraz z GTK Gliwice zajmują po 14 kolejkach miejsca 10-12. Mają też aż trzy punkty przewagi nad okupującym ostatnie miejsce MKS Dąbrowa Górnicza.
Hodge zagra w barwach Zastalu w tym sezonie jeszcze raz – w wyjazdowym meczu ze Stalą w Ostrowie Wielkopolskim w najbliższy piątek. Później, zgodnie z ustaleniami z końca października, wróci do swojej ojczyzny. Będzie się tam przygotowywał do startującego niebawem sezonu miejscowej ekstraklasy.
Czy jednak poniedziałkowy mecz był faktycznie ostatnim dla Hodge’a w barwach Zastalu przed zielonogórską publicznością? Nie bylibyśmy wcale tego tacy pewni. To koszykarz, który w ostatnich tygodniach udowodnił dobitnie, że dla swojego Zastalu jest gotów na wiele poświęceń! Jeśli przed kolejnymi rozgrywkami sam koszykarz będzie zdrowy, a klub z Zielonej Góry nie wróci jeszcze do walki o medale i będzie zainteresowany sprawdzonym oraz sprowadzającym na trybuny tłumy zawodnikiem, ze świadomością, że zagra on tylko w pierwszej połowie sezonu…
Z tego co słychać z okolic „obozu Hodge’a” – sam Walter może być takim scenariuszem poważnie zainteresowany. Poza tym – przecież już wiemy doskonale, że w przypadku duetu Hodge/Zastal niemożliwe nie istnieje!
3 komentarze
Mam wrażenie, że ta przygoda, choć juz nie w hali CRS, może w tym sezonie jeszcze potrwać, bo liga Puerto Rico startuje dopiero w kwietniu. Jeśli Walter udowodni trenerom, że nie potrzebuje przygotowań motorycznych do sezonu, to może do połowy lutego jeszcze u nas zostanie. A zwłaszcza na mecz z piernikami by się przydał.
Ligę w Portoryko sponsorują często szemrane narkotykowe biznesy. Płacą dużo ale nie ma tam jakiegoś „grania w Polsce”. Nie ma mowy, żeby Hodge został dłużej, niż ma to w kontrakcie. Straciłby u siebie wielkie pieniądze.
no i łomocik w Ostrowie i do domu