Kursy i zakłady na mecze EuroBasketu znajdziesz na stronie Betcris – TUTAJ >>
Michał Tomasik: Jakie to uczucie – być półfinalistą mistrzostw Europy, zapisać się w historii polskiej koszykówki?
Jarosław Zyskowski jr: Brakuje słów, nieprawdopodobna sprawa. To taki sen, z którego nie chcesz się budzić. Uczucie, które tak naprawdę wciąż do mnie do końca nie dotarło. Po raz kolejny na tym turnieju pokazaliśmy jaki niesamowity potencjał drzemie w naszej ekipie. Nie tylko ten sportowy. Równie istotny w meczu ze Słoweńcami okazał się nasz charakter, mówiąc kolokwialnie: jaja. Prowadziliśmy z mistrzami Europy ponad 20 punktami, ale już w przerwie w szatni powtarzaliśmy sobie, że to o niczym jeszcze nie przesądza.
Pojawiła się chwila zwątpienia, gdy rywale nie tylko odrobili straty, a później objęli kilkupunktowe prowadzenie?
Nie było o tym mowy. Byliśmy w takim transie, że takie myśli nawet się do nas nie zbliżały. Słoweńcy mają w składzie być może najlepszego gracza NBA, było kwestią czasu, kiedy zaczną nas gonić. Byliśmy na to przygotowani. I, na szczęście, jak się okazało – mieliśmy też przygotowaną odpowiedź. Co ja mogę jeszcze powiedzieć? Kocham cały ten zespół. I nie mówię tu tylko o swoich kolegach koszykarzach. Czuję się, jakbym właśnie wylądował w raju.
Rzuciłeś mistrzom Europy 14 punktów, po tym jak we wcześniejszych sześciu meczach zdobyłeś ich łącznie zaledwie 16. Niezły moment na to, by wyjść z cienia.
Prawdą jest, że ten turniej był dla mnie dotychczas taki… rwany. Zupełnie jak mój rzut, po który najczęściej piłka nie chciała wpadać do kosza. Moja rola w zespole bywała różna, bo jak koszykarz nie trafia, to ciężko, by oddawał jeszcze więcej rzutów. Szczególnie na tak wysokim poziomie. Ale zachowywałem spokój i jakieś wewnętrzne przekonanie, że mój moment na tym EuroBaskecie jeszcze nadejdzie. Nie wiedziałem tylko, że będę na niego czekał tak długo. Warto być cierpliwym, w lepszym momencie nie mogłem odpalić. Gdy w meczu ze Słoweńcami trafiłem pierwszy rzut, nagle poczułem, że tym razem będzie już naprawdę dobrze. Wiedziałem, że na tym jednym trafieniu nie skończę. To fantastyczne uczucie – poczuć taką pewność siebie w takim meczu z takim rywalem.
Gdy wy cieszyliście się z historycznego sukcesu na środku berlińskiego parkietu, Luka Doncić ze spuszczoną głową schodził do szatni. Ty też kilka razy twardo starłeś się z nim na boisku. Jak to jest mieć świadomość, że utarło się nosa jednemu z najlepszych koszykarzy świata?
Satysfakcja jest ogromna. Luka to bez wątpienia znakomitym gracz, ale… właściwie dobrze się do starcia z nim i Goranem Dragiciem przygotowaliśmy.
Jak?
Wygrywając na tym turnieju kilka innych meczów przeciwko zespołom, które miały w składzie koszykarzy z wieloletnim doświadczeniem wyniesionym z NBA. My takich nie mamy, ale za to zbudowaliśmy genialny zespół, w którym każdy ma swoją rolę i każdy ją akceptuje.
To już pewne: zostajecie w Berlinie do ostatniego dnia turnieju. Wasz wilczy apetyt po tej wygranej jeszcze dodatkowo wzrósł?
Oczywiście, jesteśmy cholernie rozpędzeni i nie zamierzamy hamować. Mecze kosztują nas mnóstwo wysiłku, ale poziom adrenaliny i emocji, które nam towarzyszą jest tak piekielnie duży, że właściwie nie mamy szans, by zastanowić się nad tym, czy jesteśmy zmęczeni. Na każdy mecz wychodzimy, mając konkretny plan do zrealizowania. I tu trzeba podkreślić wielką zasługa naszego sztabu szkoleniowego. Doncić to gracz, którego w zasadzie ograniczyć się nie da, ale my tego szczególnie w pierwszej połowie dokonaliśmy. Także dzięki pomysłom taktycznym naszych trenerów. Zresztą – ile punktów Luka zdobył? 20? Co to na niego jest.
Francja to silniejsza drużyna od Słowenii?
Nie wiem. Ale właściwie: jakie to ma teraz znaczenie?
Kursy i zakłady na mecze EuroBasketu znajdziesz na stronie Betcris – TUTAJ >>
2 komentarze
[…] 15 września, 2022 – 11:40 […]
[…] Po meczu uświadamiam sobie, że przez te wszystkie lata – prawie 20! – śledząc jego karierę, nigdy z nim dłużej nie rozmawiałem. Niezły czas, by zrobić pierwszy wywiad. […]