Półfinalista poprzedniego sezonu ligi tureckiej i półfinalista poprzedniego sezonu EuroCup – były to pierwsze duże sukcesy po latach posuchy – do meczu z mistrzem Polski przystąpi, będąc jeszcze niepewnym udziału w playoff. Zespół ze Stambułu ma bilans 8-7 w grupie A rozgrywek, ale po piętach depczą mu kluby z Podgoricy i Wilna. W lidze tureckiej bilans 10-5 na półmetku rozgrywek, dający pewne miejsce w górnej części tabeli, na pewno odpowiada ambicjom klubu.
Ostatnie tygodnie drużyny prowadzonej przez 39-letniego Serba Dusan Alimpijevicia – bezpośredniego następcy Igora Milicicia w Besiktasie – nie były szczególnie udane. Co prawda w ostatnich domowych meczach przeciwko Wolves i Turk Telekom Besiktas odniósł dwa zwycięstwa z rzędu (pierwsza taka mini-seria od pierwszej połowy grudnia), ale wcześniej przegrywał cztery razy na przestrzeni pięciu meczów. Kolejny domowy mecz z (niestety) autsajderem grupy A rozgrywek, Turcy mogą traktować w kategoriach chęci podtrzymania dobrej passy. Pierwszy mecz drużyn rozegrano na początku listopada. Goście pokonali w Sopocie gospodarzy 100:79, wygrywając wtedy swój ósmy z dziewięciu ostatnich meczów.
Besiktas w środę zagra prawdopodobnie w składzie pozbawionym absencji, co więcej – zbliżonym do tego, w którym przystąpił do pierwszego meczu drużyn, ponad 2 miesiące temu. Wydaje się –choć to może niekompletny ogląd sytuacji – że pucharowi rywale naszych zespołów wymieniają zawodników z mniejszą częstotliwością, niż obserwowaliśmy to choćby przed rokiem, a na pewno rzadziej, niż kluby naszej ligi w obecnych rozgrywkach. Besiktas jest kolejnym przykładem klubu, który grając mniej więcej na miarę swoich ambicji, wyznaje zasadę że ”lepsze jest wrogiem dobrego”. Czy to odpowiedź na trudny rynek, czy efekt szczególnie udanych podpisów latem? Trudno ocenić.
W telegraficznym skrócie, rotację Besiktasu przez większość sezonu tworzyło siedmiu obcokrajowców, uzupełnianych przez trzech lokalnych zadaniowców. Od trzech tygodni w zespole jest ósmy stranieri, co wymusza kolejne roszady w składzie Besiktasu w meczach ligi tureckiej.
Najważniejsi gracze obwodowi to Amerykanie Derek Needham (PG, 180/35) – weteran z paszportem Czarnogóry, Kyle Allman (G, 190/28) i oczywiście Jonah Mathews (G, 191/27) – odkrycie Przemysława Frasunkiewicza i brązowy medalista naszej ligi w sezonie 2021/22. Pozycje „1” i „2” uzupełniają doświadczeni gracze lokalni: Berk Ugurlu (PG, 192/29) i Yigit Arslan (G/F, 198/29). Na skrzydłach zagrożenie stanowić będą Kelan Martin (F, 201/30) – z blisko setką meczów w NBA, Dustin Sleva (PF, 203/30) i były gracz Śląska Wrocław – Kanadyjczyk Conor Morgan (PF, 206/31).
Formacja podkoszowa była przez dużą część tego sezonu największą bolączką zespołu trenera Alimpijevicia. W zapowiedzi pierwszego meczu obu drużyn zwracaliśmy uwagę na wąską rotację Besiktasu na pozycjach „4” i „5” oraz na fatalne wskaźniki defensywne związane z obroną strefy podkoszowej. Wtedy klub ze Stambułu oprócz ofensywnie usposobionych Slevy i Morgana (nominalnie silnych skrzydłowych), do dyspozycji miał tylko jednego „prawdziwego” centra – Emanuela Terry’ego (C, 206/29), którego z obowiązków środkowego wyręczali skrzydłowi lub młody i niedoświadczony Kerem Konan (F/C, 198/21).
Od końcówki grudnia Besiktas wzmocnił Serb Uros Plavsić (C, 213/27) – wypożyczony z Crvenej Zvezdy, koszykarsko wychowany w NCAA (Tennessee Igora Milicicia jr) brązowy medalista ostatnich igrzysk w Paryżu. Trzeci center Serbii (za Jokiciem i Milutinovem) na ostatnim turnieju zagrał tylko dwie minuty, i choć nie słynie ze świetnej defensywy, na pewno poszerza rotację podkoszowych w Besiktasie. W meczach Euroligi w tym sezonie grał ok. 12 minut na mecz (śr. 5 pkt.), podobne statystyki notuje póki co w Stambule w dwóch meczach EuroCup i dwóch tureckiej BSL.
Słowo o statystykach indywidualnych – Mathews (śr. 15 pkt. w Eurocup i BSL) oraz Needham (10 w pucharach i 15 w lidze) to bez wątpienia filary ofensywne Besiktasu. Sleva, Martin, Allman, Morgan czy Terry na obu frontach zbliżają się do dwucyfrowych średnich punktowych. Warto zwrócić też uwagę na to, że Besiktas nie jest zespołem jednego „generała” – grę w zależności od potrzeb prowadzić może tu Needham (chyba najbliżej archetypowego rozgrywającego spośród wszystkich „combo” w zespole), Ugurlu, Allman czy Mathews. Wszyscy oni notują ok. 3 asysty na mecz na jednym, bądź obu frontach, na których gra Besiktas.
Licząc na cud podobny jak kilka tygodni w Wilnie, gdy Trefl pokonał BC Wolves, a także będąc ciekawymi występów graczy ex-PLK przeciwko mistrzowi Polski mecz Trefla w Stambule obejrzymy w środowy wieczór na kanale Polsat Sport Fight. Początek o godz. 19.
2 komentarze
Znowu pokazaliśmy Europie jak się gra w koszykówkę w Polsce 🙂
Nie za mocno był rozpędzony.