Przemysław Frasunkiewicz został trenerem Anwilu na początku stycznia 2021 roku, zaledwie dzień po rozstaniu z Arką Gdynia. W 2022 roku zdobył z klubem z Kujaw brązowy medal mistrzostw Polski, a rok później po pamiętnym dwumeczu finałowym z Cholet sięgnął po FIBA Europe Cup.
Nieco ponad rok temu, po tamtym, historycznym sukcesie po Włocławku krążyły nawet informacje, jakoby Anwil miał zamiar podpisać ze swoim trenerem wieloletni kontrakt. Ostatecznie szefowie klubu nie zdecydowali się na taki krok.
W NBA normą jest, że trenerzy podpisują długoterminowe kontrakty. 5-letnie nikogo nie dziwią. W europejskiej koszykówce dominują zdecydowanie krótsze. W obu przypadkach jedna, niepisana zasada pozostaje obowiązująca i sprawdza się bardzo często: jeśli jesteś trenerem prowadzącym dany zespół od kilku sezonów i przed rozpoczęciem ostatniego roku kontraktu władze klubu nie proponują ci dłuższej umowy, możesz się spodziewać, że to będzie wasz ostatni rok współpracy.
W PLK w minionym sezonie ww. zasada znalazła potwierdzenie w dwóch przypadkach najdłużej pracujących w PLK trenerów – Frasunkiewicza i Wojciecha Kamińskiego z Legii Warszawa.
– Czy pan pracą w Legii był zmęczony? – zapytał kilka dni temu tego drugiego serwis zkrainynba.
– Tak, ale tu musiałbym opowiadać rzeczy, o których nie mogę i nie chcę mówić. Ja – jako człowiek – byłem bardzo zmęczony tym ostatnim sezonem. (…) z tyłu głowy czułem, że mój czas w Legii zbliża się do końca. To było widać po zachowaniu niektórych ludzi – odpowiedział szczerze, choć jednak dość enigmatycznie Kamiński.
Na jeszcze większą otwartość zdobył się, rozpoczynając pracę w Rostock Seawolves, Przemysław Frasunkiewicz. Udzielając pierwszego wywiadu klubowym mediom bezceremonialnie przyznał, że pierwsze rozmowy ze swoim obecnym pracodawcą prowadził jeszcze w marcu, a później – wiedząc, że może otrzymać szansę pracy w Bundeslidze i poczytując ją jako swoją wielką szansę – nie mógł do końca skoncentrować się na pracy w Anwilu.
– Teraz mogę powiedzieć coś, czego nie mogłem powiedzieć wcześniej: nie byłem skoncentrowany w 100 procentach na pracy we Włocławku od momentu, gdy usłyszałem o… (możliwości pracy w Niemczech – przyp. red.). Nie będę kłamał, nie jestem gościem który kłamie: wykonywałem swoją pracę w 100 procentach, ale w tym samym czasie, gdy masz świadomość takiej okazji, choćby z tyłu głowy – to wysysa z ciebie energię – tłumaczył Frasunkiewicz.
Brutalna szczerość.
Kibice Anwilu na pewno nie będą nią zachwyceni. W końcu jeszcze chwilę po przegranym, piątym meczu ćwierćfinałowym ze Spójnią, podczas długiej, niemal półgodzinnej rozmowy pod Halą Mistrzów Frasunkiewicz przekonywał ich, że wraz ze swoim sztabem zrobił wszystko, by walczyć o złoto. Ze szczegółami opowiadał o błędach, które popełnił także sam w trakcie sezonu, ale jednocześnie przekonywał, że pracę we Włocławku wciąż traktował priorytetowo.
– Pytacie mnie czy chciałbym zostać na kolejny sezon? Chciałbym. Ale nie „na krzywy ryj”. Musielibyście mnie chcieć i wy, kibice, i klub. Jestem świadomy, że mam na pozostanie 1 procent szans – oceniał.
Po słowach, które były trener Anwilu wypowiedział rozpoczynając pracę w Niemczech, jego powrót do Włocławka w przyszłości będzie bardzo, bardzo, bardzo mało prawdopodobny. Niemałego zdziwienia szokującym poziomem szczerości Frasunkiewicza nie kryją zresztą także obserwatorzy ligowej rzeczywistości z innych miast posiadających kluby PLK.
– Szczerość to jedyna cecha, za którą ludzie mogą cię naprawdę znienawidzić – zauważył kiedyś Robert de Niro.
Praca trenera bywa wyjątkowo niewdzięczna. Szczerość – także.
Poprosiliśmy przedstawicieli klubu z Włocławka o odniesienie się do wypowiedzi swojego byłego trenera. Usłyszeliśmy jedynie dwa słowa.
– Bez komentarza.
18 komentarzy
To nie szczerość, przecież okłamał kibiców Anwilu po kompromitacji ze Spónią. Sami to cytujecie. Logika, ta sytuacja jest prosta, zerojedynkowa.
Skoro przyznał się do ” nieróbstwa” to powinien oddać kasę za ostatni okres zatrudnienia.
Pajac.
Co za „szczerość” hehehe – to tylko świadczy o nim – pracował na pół gwizdka, bo myślał już o innej pracy – ja p…e jako kibic przeciwnej drużyny szczerze współczuję kibicom Anwilu – oby ten gość już nie znalazł pracy w PLK.. ciekawe jak tą „szczerość pomidora” docenią tuzy zachodniego baskietu 😉
Przecież to zwykły cynik i szuja. Dziwię się że tak wiele osób takich rzeczy nie dostrzega na codzień. a inna sprawa że to koszykarski dyletant
Frasun jara się kontraktem w Bundeslidze, s wylecie jeszcze szybciej niż to było udziałem Kamińskiego, bo Franc to jeszcze niższa półka niż Kamyk 😉
Frasun zawsze był dla mnie żenujacy i tymi słowami potwierdził to uważam że sam już nie wie co mówi najważniejsze że nie ma go już we Włocławku
I do tego słaby trener, nawet z drużynami z przeogromnymi budżetami mało odniósł w lidze.
Skrajny przykład braku profesjonalizmu.
Szczerze mówiąc, gdybym był prezesem Rostocku, to po przeczytaniu tego coming outu Frasuna, zerwałbym kontrakt.
Masakra.
To przede wszystkim głupota. Skoro nie był skoncentrowany na swojej robocie to niech przynajmniej o tym nie opowiada. A skoro powiedział, to niech oceni na ile % nie był skoncentrowany i odda Anwilowi kasę za ten okres.
tyś katolik by kłamać?
Tacy co sobie najwięcej mordę wycierają wiarą i pouczają innych w tym temacie, to najmniej przestrzegają reguł tej wiary. Skoro poruszasz te temat, to stawiam, że jesteś jedną z takich osób.
To jest idiota. Abstrahując już od jego pseudo fachowości, to ja bym się bał go zatrudnić do roznoszenia ulotek.
Obym Cię nigdy w moim ukochanym klubie i mieście nie widział chyba że przyjedziesz jako rywal Anwilu do Hali Mistrzów żeby prawdziwi kibice mogli Cię wygwizdać.U mnie sobie przegrałeś i powiem więcej jesteś dupa nie trener
Jakiś słaby Zawodnik taki słaby Trener
To że jesteś marnym trenerem wie już cała Polska a zaraz dowie się cała niemiecka publika,ale zaskoczyłeś mnie pseudo trenerze swoim brakiem inteligencji i to naprawdę tak bardzo że nie mogę wyjść z podziwu że można być aż tak głupim
Zawsze był złym trenerem dla Włocławka . ale nie tylko on jest bez winy a co z resztą oni cacy oni właśnie noc nie robili ma meczu tylko klaskali ale drużyna wielka porażka. Myślę że czas na zmianę wynagrodzeń , tak jak jest w innych krajach. podstawa plus premia za wygrane mecze. awansu to jestotywacja jak kie to golasa 3000 zł. za mieszkanie nie h płaci sam i samochód zabrany, lub niech płaci sam za paliwo. koszty czas redukować.
Nie zapomnijcie że klub istnieje dzięki kibicom co koc nie robicie dla nich.
Broniłem parę razy trenera Frasuna, bo jednak coś z klubem osiągnął (FIBA Europe cup), mimo że był raczej bucowaty. Teraz jednak każdy kibic musi sobie zadać pytanie czy Anwil przypadkiem nie za szybko skończył Play off, by trener mógł sobie zacząć wcześniej pracę w RFN… :-) Inna sprawa, że z wypowiedzi trenera brzmi jakiś taki prowincjonalizm, że „będę w Meklemburgii, wielki świat, wow”. Tymczasem to najbiedniejszy land Niemiec. W ten sposób pozycjonuje się na prowincjusza i łatwo im będzie go zwolnić. Po trzecie, tak sobie nagle pomyślałem, że za rok lub dwa nasi magowie z PZKosz uznają, iż Frasun byłby dobrym następcą Milicicia w kadrze. Oni są do tego zdolni.
Imponujące wyznania. Myślę, że wprawił w osłupienie i głębokie zafrasowanie swojego nowego pracodawcę, a stary poważnie zastanawia się nad możliwościami odszkodowania.
Jednak jak ktoś nie tak dawno temu powątpiewał czy robienie kretyńsko groźnych min i nieposkromione darcie ryja to najlepsze co trener może zaoferować drużynie, to podlegał jednak dość powszechnemu hejtowi.
„Murem za frasunem!” i przekonanie o niezwykłym talencie to była obowiązującą postawa wśród komentatorów, fachowców i kibiców wiadomych.