Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.
Zagłębia Sosnowiec 10 lat później w PLK też nie będzie
Pamiętacie, jak kilka dni temu przypominaliśmy, że Zagłębie Sosnowiec było przymierzane do powrotu do PLK już 10 lat temu, gdy liga rozszerzała swoją geografię o Szczecin, Lublin, Toruń i Dąbrowę Górniczą? Wówczas się nie udało. Wszystko wskazuje na to, że tym razem operacja „zróbmy sobie PLK w Sosnowcu” też się nie powiedzie.
Powód? Pieniądze. Niewystarczające.
Oficjalnie pacjent chyba jeszcze żyje, ale – jak słychać w północnych dzielnicach Sosnowca, chociażby graniczącej z Będzinem Środuli – tak naprawdę to już bardziej podtrzymywanie trupa.
„Nikt w Sosnowcu nie chce się pchać do PLK, skoro nie ma na to zagwarantowanych solidnych pieniędzy”.
„Nikt w PLK nie chce dawać dzikiej karty klubowi, który na swoją działalność choćby w pierwszym sezonie nie ma zagwarantowanych solidnych pieniędzy”.
Przeciwnicy instytucji dzikiej karty mogą chyba powoli odetchnąć z ulgą – PLK w kolejnym sezonie nie będzie także ani w Radomiu, ani w Bydgoszczy – i skoncentrować się na wypominaniu skróconej drogi powrotu do koszykarskiej elity klubowi, który w czterech ostatnich sezonach zdobył cztery medale.
Przypadek Śląska Wrocław to jednak najlepszy przykład na to, że – przy gwarancji odpowiednich funduszy – „dzika karta” to nie jest żadne zło wcielone!
A jeśli GTK nagle zostanie samo? „Siatkarki MKS też miały przetrwać”
Pamiętacie, gdy kilka tygodni temu opisywaliśmy jak funkcjonuje klub z Dąbrowy Górniczej?
Jak twierdzą osoby zorientowane w realiach klubu z Zagłębia dobrze lub bardzo dobrze – sytuacja od tamtej pory się szczególnie mocno nie poprawiła. Jeśli w ogóle. Najlepsi gracze z poprzedniego sezonu są już powoli kuszeni przez ligowych rywali, posiadający ważny kontrakt na rozgrywki 2024/25 trener MKS Boris Balibrea spędza czas w towarzystwie konsultanta ds. sportowych Anwilu Włocławek, a kasa klubowa jak była pusta, tak się wciąż nie zapełniła.
Zaległości wobec zawodników z poprzedniego sezonu miały być wypłacone do końca maja, lecz wciąż nie wpłynęły na ich konta. Zawodowe kluby sportowe to jednak nie tylko koszykarze i trenerzy, lecz także tzw. „pracownicy cywilni”. Niektórzy z nich nie otrzymali z MKS należnych środków jeszcze za pracę w sezonie 2022/23.
Oj, słabo to wszystko wygląda.
Gdy rozmawialiśmy z prezesem MKS w połowie maja, zachowywał (olimpijski) spokój co do przyszłości swojego klubu. Gdy co jakiś czas mniej lub bardziej oficjalnie pytamy o sytuację MKS mniej lub bardziej zorientowanych przedstawicieli PLK – zachowują (względny) spokój, jeśli chodzi o przyszłość klubu z Dąbrowy Górniczej. Ufają, że „w ostateczności prezydent miasta nie pozwoli upaść swojej sportowej wizytówce”.
Osoby dobrze znające sportowe realia w województwie śląskim są nieco mniej spokojne.
– Tu trzeba raczej bić na alarm, gdyż w sytuacjach kryzysowych najgorsze jest milczenie. Prezydenta Dąbrowy Górniczej ciężko odbierać jako 100-procentowego gwaranta. Plotka głosi, że to on w dużej mierze stał za obietnicami, że zaległości z tego sezonu zostaną spłacone do końca maja. Poza tym – był już jeden prezydent Dąbrowy Górniczej, który kilka lat temu zapewniał, że MKS Dąbrowa Górnicza nie upadnie. Mowa o drużynie siatkarek, które bywały nawet wicemistrzyniami Polski. Po tamtej drużynie nie ma już śladu, a wskrzeszony klub pałęta się po niższym ligach.
Bijemy zatem na alarm, ale przynajmniej na razie na pół gwizdka. Głównie jednak ściskamy kciuki, by alarm okazał się fałszywy i w województwie śląskiem nagle w PLK nie pozostało jedynie osamotnione GTK Gliwice.
„Jak trenera nie będzie, to i mnie może nie być”
Nie wiemy jakie plany ma Jakub Garbacz. Na razie pewnie zamierza dać z siebie wszystko podczas rozpoczynających się w poniedziałek przygotowań z kadrą do kwalifikacji olimpijskich i stoczyć walkę o to, by pojechać w lipcu do Walencji.
Przyszłość klubowa? Reprezentant Polski ma ważny kontrakt z Anwilem Włocławek. Ale czy w przyszłym sezonie pozostanie graczem tego klubu – zależy także od niego.
Kojarzycie te zapewnienia, które często przy podpisywaniu kontraktów z nowymi pracodawcami słyszycie od koszykarzy typu „zdecydowałem się na tę ofertę, bo chciałem pracować właśnie z tym trenerem„.
Garbacz nie ściemniał. Ewidentnie naprawdę bardzo, ale to bardzo zależało mu na tym, by grać w drużynie prowadzonej przez Przemysława Frasunkiewicza. Do tego stopnia, że zapisał to sobie przed sezonem 2023/24 w kontrakcie z klubem. Skoro Anwil nie przedłużył umowy z dotychczasowym trenerem, Garbacz może sobie obecnie szukać nowego pracodawcy.
Przynajmniej w teorii.
Żeby była jasność – Anwil też ma opcję odstąpienia od kontraktu z Jakubem Garbaczem na sezon 2024/25.
Żeby była jeszcze większa jasność – nie jest to klauzula, z której korzystali tylko ci koszykarze, którzy chcieli grać dla nowego trenera Rostock Seawolves.
Żeby wszystko było jasne – jak twierdzą lepiej zorientowani, jest to w PLK klauzula wpisywana do kontraktów koszykarzy częściej niżby wszystkim, którzy słyszą o niej w tej chwili po raz pierwszy mogło się wydawać.
Reprezentacja Polski zagra w Walencji o awans na igrzyska – jedź z nami kibicować do Hiszpanii! >>
3 komentarze
garbacz jest słaby. Nie zasługuje na kadrę.
frasunkiewcz skończy w Niemczech jak Kamyk. Skończyĺy się czasy krzyczących trenerów.
Dziwię się Anwilowi, że trzyma takie miernoty, jak: Garbacz, Wadowski, Bojanowski a nawet Bell. Dobra budowa kadry zawodniczej, to podstawa do wyjścia, do walki o sukcesy!