Strona główna » Dziki to szczęściarze – już 7 zwycięstw beniaminka!
PLK

Dziki to szczęściarze – już 7 zwycięstw beniaminka!

0 komentarz
Co z tego, że „na zawale”, skoro z happy endem? Dziki Warszawa minimalnie pokonały Arkę Gdynia 83:81 i mają bilans 7-6, identyczny jak choćby Legia czy Stal Ostrów, a lepszy niż Śląsk czy MKS Dąbrowa.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Tuż przed meczem w mediach społecznościowych Arki Gdynia pojawiła się informacja, że Andrzej Pluta Jr w meczu z Dzikami nie zagra. Od razu kursy u bukmacherów na zespół z Warszawy poleciały na łeb, na szyję, w końcu goście mieli przystąpić do spotkania bez swojego lidera, który trzymał ich grę w ataku. Pluta w tym sezonie zdobywa średnio ponad 19 punktów na mecz.

Ktoś więc zadania ofensywne po Andrzeju musiał tym razem przejąć. Chętni byli Bryce Alford i Kacper Gordon, którzy w sumie do przerwy zdobyli 28 z 45 punktów Arki. Amerykanin trafił 6 z 8 trójek w pierwszej połowie, a po każdej kolejnej można było się tylko łapać za głowę. Skala trudności prób jakie podejmował Alford była niezwykła, można mieć wątpliwości, czy sam Steph Curry decydowałby się na takie rzuty. No ale wpadało (piłka często nie dotykała nawet obręczy), dzięki czemu goście byli na fali i przez długi czas w drugiej kwarcie prowadzili.

Dziki, znane z dobrej obrony, miały spore problemy z zatrzymaniem kozłujących z Gdyni. Za szybki był chociażby wspomniany Gordon, o Alfordzie nie wspominając. W ataku warszawianie często piłkę pchali do Dominica Greena, który także bardzo dobrze rozpoczął to spotkanie (14 punktów w pierwszej połowie). Gospodarze jednak nie potrafili przed dwie kwarty zaznaczyć swojej przewagi doświadczenia i przegrywali do przerwy -3.

W trzeciej kwarcie Dziki zdecydowanie przyśpieszyły. Matt Coleman wreszcie był bardziej widoczny w ataku i w kilka minut zrobiło się aż +9 dla gospodarzy. Serię zespołu z Warszawy przerwał oczywiście niezawodny Alford, który znów trafił zza łuku, tym razem jeszcze z faulem. Do zrywu Arki podłączyli się zaraz Gordon z Adrianem Boguckim i na tablicy wyników ponownie był remis.

Trener Krzysztof Szabłowski musiał dość szybko wrócić do zawodników z pierwszej piątki. Jak się jednak okazało, ciężko było wrócić i tak do rytmu z pierwszych minut trzeciej kwarty. Arka broniła coraz mocniej, o pozycję było naprawdę ciężko i w efekcie skuteczni wcześniej Coleman i Green nie byli już w stanie tak łatwo zdobywać punktów.

Na 3 minuty przed końcem goście, po trójce Jakuba Szumerta, wyszli na prowadzenie. Wysoka piątka Arki (Alford, Wołoszyn, Kamiński, Szumert, Bogucki) naprawdę dobrze działała i generowała przewagi. Przerwa na żądanie dla trenera Dzików podziałała na jego podopiecznych mocno trzeźwiąco.

https://youtu.be/6S28EmP_fHY

Warszawianie uprościli grę do zwykłego pick and rolla lub nawet akcji 1 na 1 i na tej bazie udało się im zdobyć punkty w kilku kolejnych akcjach z rzędu. Arka trzymała się jednak blisko, skutecznie zamieniając rzuty wolne na punkty, a na 40 sekund do końca kolejna trójka Alforda, kolejna szalona, dała Arce 1-punktowe prowadzenie.

Dziki jednak się odgryzły i presja była ponownie po stronie gości. Rzut na remis miał oczywiście Alford. Amerykanin mocno przestrzelił, ale piłka wpadła w ręce Boguckiego, który skuteczną dobitką zniwelował straty do 1 punktu. Środkowy Arki nie trafił dodatkowego rzutu wolnego, ale gdynianie pięknie powalczyli i mieli jeszcze piłkę. Pod koszem sam, zgubiony przez obronę, znalazł się Gordon, ale ten fatalnie przestrzelił. Faul i postawienie na linii rzutów wolnych Nicka McGlynna już nic nie zmieniło – czasu było po prostu za mało.

Dziki, szczęśliwie, pokonały Arkę 83:81.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet