Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości, czy nowy środkowy Anwilu Nick Odgenda – zawodnik imponujący fizycznością, lecz wciąż mający braki w rozumieniu reguł obowiązujących w europejskiej koszykówce – może być w PLK kimś przez wielkie „K”, po sobotnim meczu z Dzikami może je przynajmniej zmniejszyć. Po jednym meczu nie można niczego przesądzać, lecz faktem jest, że 24-letni Kanadyjczyk grał momentami wręcz znakomicie.
Imponował od samego początku:
Początek meczu był elektryzujący nie tylko w wykonaniu Ongendy, ale także drugiego z podkoszowych graczy Anwilu DJ Funderburka (17 punktów i 6 zbiórek). Anwil w ciągu czterech minut zdobył aż 16 punktów. Po pierwszej kwarcie wydawało się, że w trzecim kolejnym meczu sezonu może się zakręcić wokół 100 punktów – prowadził aż 29:19.
Później włocławianie dość szynko nieco zgubili rytm gry. Decyzja trenera Selcuka Ernaka o posłaniu na parkiet już w drugiej kwarcie 17-letniego Bartosza Łazarskiego – której z punktu widzenia interesu polskiej koszykówki nie sposób nie pochwalać! – nieco pomogła gościom odnaleźć defensywną moc. W kolejnych trzech kwartach Anwil zdobył „zaledwie” 50 punktów. Dziki kilka razy zbliżały się do gospodarzy na dystans kilka punktów, lec tak naprawdę przyprzeć do muru ich nie zdołali.
Nick McGlynn miał problemy w starciu z podkoszowym zestawem graczy włocławskich (14 punktów, ale tylko 5/14 z gry). Rickey McGill grał bardziej indywidualnie niżby statystyki to wskazywały (14 punktów, 5/11 z gry i i 5 asyst). Janari Joesaar w pierwszym meczu w Hali Mistrzów w barwach Dzików nie zaimponował – w obronie załatał niejedną dziurę, lecz trafił tylko 2 z 8 rzutów z gry i uciułał zaledwie 5 punktów. Warszawianie grali zespołowo (22 asysty), ale brakowało im po prostu indywidualności, by walczyć do końca o zwycięstwo.
Ongenda zakończył występ z imponującą linijką statystyczną – 10 punktów (4/6 z gry), 5 zbiórek, 5 przechwytów i 4 bloki. Wszystko w ciągu niespełna 27 minut gry.
Najwięcej punktów dla Anwilu obok wspomnianego Funderburka zdobył Michał Michalak (14), 11 dołożył Luke Petrasek, a 10 Luke Nelson.
3.5 tysiąca kibiców zebranych w Hali Mistrzów miało w sobotni wieczór powody do optymizmu. Anwil prawdziwy test przejdzie jednak dopiero za cztery dni. W środę po dwóch pewnych zwycięstwach ligowych oraz rozgromieniu aż 114:71 słabego, ukraińskiego Dnipro podopieczni Ernaka będą musieli wykrzesać z siebie inny poziom intensywności – zmierzą się wówczas w drugiej kolejce FIBA Europe Cup z Dinamo Sassari. Jednym z graczy włoskiej drużyny jest były gracz m.in. Anwilu Michał Sokołowski.
Jeśli Anwil ma z włoskiej ziemi wywieźć dwa punkty, Ongenda będzie musiał od początku meczu zachowywać nieco więcej czujności niż podczas jednej z akcji Dzików z soboty.