Strona główna » Dziki, Dziki, Dziki! Wciąż są niepokonane i królują w Warszawie
PLK

Dziki, Dziki, Dziki! Wciąż są niepokonane i królują w Warszawie

1 komentarz
A więc jednak! Absolutny nowicjusz w PLK wygrał trzeci kolejny mecz, ten najbardziej prestiżowy, w szalonym stylu. Po zwycięstwie 62:61 z Legią w Derbach Warszawy Dziki dołączyły do kwartetu drużyn prowadzących w tabeli PLK.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Start Lublin, Anwil Włocławek, Spójnia Stargard i Dziki Warszawa – konia z rzędem temu, kto przewidziałby przed rozpoczęciem sezonu, że po trzech kolejkach właśnie tak będzie prezentowała się ścisła czołówka PLK.

– Tak naprawdę, spoglądając na arkusz statystyczny, można dojść do wniosku, że nie powinniśmy tego meczu wygrać. Walczyliśmy do końca i je po prostu wyszarpaliśmy. Przed tym meczem mieliśmy jedno założenie – nie pozwolić Raymondowi Cowelsowi rzucać z dystansu. Oddał tylko jeden rzut za 3, więc mimo wszelkich niedostatków w naszej grze z realizacji założeń taktycznych mogę być zadowolony – śmiał się po zakończeniu Derbów Stolicy trener Dzików Krzysztof Szablowski.

Faktycznie, najlepszy snajper Legii oddał tylko jeden rzut za 3 i ogólnie zaledwie 4 z gry. Jego koledzy z zespołu pudłowali natomiast na potęgę. Trafili zaledwie 23 z aż 75 rzutów z gry (30.7 proc.). Mieli ich tak wiele (aż o 24 więcej od rywali!), bo bezsprzecznie dominowali w walce pod kosami. Dziki zanotowały 28 zbiórek pod własną tablicą, a Legia aż 25 w ataku. Rzadko spotykana dysproporcja.

– Moim zawodnikom nie można zarzucić tego, że się nie starali, lecz w ataku nie wyglądaliśmy dobrze. Pudłowaliśmy rzuty, także te spod kosza, czasami w sytuacjach ciężkich do wytłumaczenia, stąd ta porażka – komentował trener Legii Wojciech Kamiński.

O zwycięstwie Dzików zadecydował ostatecznie rzut za 3 punkty Matta Colemana pięć sekund przed końcem. Amerykanin popełnił podczas tej akcji błąd kroków, ale kto o tym będzie za kilka dni pamiętał?

Zbyt wiele koszykówki na wysokim poziomie warszawscy kibice w środę nie ujrzeli, lecz w końcówce emocje sięgnęły zenitu. Ostatnie dwie minuty gry kibice obu drużyn oglądali już na stojąco. Chwilę przed trafieniem Colemana rzutem za 3 Legię na prowadzenie 60:59 wyprowadził Aric Holman (10 punktów, ale tylko 4/14 z gry). Później jednak zawiódł Cowels. „Wystudzony” przez rywali w trakcie meczu doświadczony Amerykanin spudłował kluczowy rzut wolny, choć zazwyczaj wykonuje je ze skutecznością zbliżoną do 90 procent.

Po trafieniu Colemana Legia miała jeszcze swoją szansę, lec rzut rozpaczy Michała Kolendy równo z końcową syreną też okazał się niecelny. Była to 26. próba gospodarzy za 3 w tym meczu. I 23. nieudana. Skuteczność? 11,5 procent.

Dzikom w zwycięstwie nie przeszkodził nawet fakt, że Mateusz Szlachetka trafił zaledwie 3 z 10 rzutów wolnych.

– Mateusz się jeszcze i w tym elemencie gry poprawi. Najbardziej cieszy mnie to, że ważne role odegrali nasi gracze drugoplanowi. Gdybym chciał wymienić naszych bohaterów tego meczu, musiałbym wyczytać 10 nazwisk. Wiem, że mamy jeszcze sporo do poprawy, ale staram się też pamiętać o tym, co robimy dobrze – śmiał się po meczu trener Dzików.

Najwięcej punktów dla jego zespołu zdobył Coleman i Nicholac McGlynn (po 10). W Legii 13 uzbierał Kolenda, a 12 Christian Vital (ale tylko 4/18 z gry).

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1 komentarz

Andrzej 11 października, 2023 - 23:34 - 23:34

tam nie było błędu kroków proszę zobaczyć powtórkę wideo z meczu to wcześniej był błąd gracza Legii w jak robił dwutakt do kosza dzików

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet