BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!
Michał Tomasik: Jaka jest twoja pierwsza myśl po zakończeniu czwartego meczu finału?
Aleksander Dziewa: Cieszę się, że nasi rywale muszą szampany przynajmniej na chwilę włożyć z.powrotem do lodówki. Ale to dla nas tylko pierwszy krok, jedno zwycięstwo. To nie jest jeszcze moment, by się nim szczególnie mocno ekscytować.
Rzadko w finałach PLK ogląda się tak fantastyczne indywidualne popisy jak te, które zaserwował w drodze do swoich 33 punktów Jeremiah Martin. Jak jego występ wyglądał z perspektywy kolegi z zespołu?
Na pewno Jeremiah wziął dzisiaj wszystko, na co pozwoliła mu defensywa Kinga. Rywale kompletnie odpuścili jego rzut, a ostatnio Jeremiah naprawdę często zdobywa punkty z dystansu. Uwierzył w siebie, a ze świadomością, że będzie się trafiać każdemu koszykarzowi gra się łatwiej. Martin się mocno rozpędził i później robił już wszystko to, w czym jest najlepszy – dostawał się pod kosz, świetnie grał nie tylko w ataku, ale także w obronie. Był naszym niekwestionowanym liderem.
Masz ciężkie życie podczas tego finału – rywale często cię podwajają, potrajają, utrudniają dogranie piłki – co sobie myślisz, słysząc powszechne głosy, że brakuje wam w starciu z Kingiem chęci, zaangażowania? Takie zarzuty padają dość powszechnie. Czy czujesz, że pod względem walki mógłbyś dać z siebie więcej?
Nie. Kompletnie odrzucam tego typu argumenty. Rywale są do gry przeciwko mnie świetnie przygotowani. Podwajają mnie, potrajają – ale to nie wszystko. Bez względu na to czy jest switch czy go nie ma – frontują, a gdy piłka już przechodzi nad obrońcą, gdy tylko ją łapię i obracam się w kierunku kosza, mam przed sobą najczęściej dwóch gości, a trzeci właśnie nadlatuje, by nie zablokować. Powiedzmy sobie to szczerze – King broni świetnie. Muszę znaleźć sposób, by wykorzystać fakt, że tak wielu rywali jest skoncentrowanych na mnie i częściej, lepiej podawać piłki do kolegów z zespołu.
Ostatnia seria finału Wschodu w NBA, w której Boston Celtics ze stanu 0:3 doprowadzili do 3:3 stanowi dla was inspirację?
Pamiętamy o niej, ale najważniejsza jest nasza wiara w sukces. Gdybyśmy nie wierzyli, że możemy jeszcze obrócić losy tej serii, po zakończeniu meczu nr 4 prosilibyśmy o założenie srebrnych medali na szyję. Ale to dopiero pierwszy krok. Musimy wykonać jeszcze trzy. A na razie przede wszystkim wrócić do Szczecina, czyli wygrać mecz nr 5 we Wrocławiu.
Mimo tego, że po porażce w trzecim meczu niemal wszyscy was skreślili, w piątek w Szczecinie znów pojawiła się liczna grupa kibiców z Wrocławia. Widzieliście ich wychodząc na rozgrzewkę? Słyszeliście doping podczas meczu? Jak ważna była dla was ich obecność?
Bardzo, bardzo ważna. To naprawdę duża sprawa, że okazali nam takie wsparcie, bo faktem jest, że wszyscy dookoła nas skreślili i wszyscy są niezadowoleni z tego, jak gramy w tym finale. Zresztą – mają ku temu podstawy, w pewnym momencie coś kompletnie się w naszej grze zacięło. Ludzie się śmiali, że jesteśmy jak drużyna z Kosmicznego Meczu, której ktoś skradł talent. Coś w tym jest. Na szczęście w meczu nr 4 wyglądało to już trochę lepiej. Także dzięki wsparciu naszych kibiców. Jesteśmy im bardzo wdzięczni.
Niewielkie, ale bardzo istotne role w waszej rotacji odegrało dwóch zawodników, którzy wcześniej siedzieli na końcu ławki rezerwowych – Szymon Tomczak i Aleksander Wiśniewski. To też chyba dla was duży powód do zadowolenia?
To jest super sprawa! Szczególnie dlatego, że nie było tak, że oni zostawili na boisku jedynie dużo energii. Zagrali po prostu świetnie, zapewniając nam dużo koszykarskiej jakości. W żadnym stopniu nie odstawali od graczy, którzy biegają po boisku od początku finału. Wiśniewski udanie zastąpił kontuzjowanego Łukasza Kolendę, a Szymon Tomczak mnie i Artioma Parachowskiego, gdy mieliśmy po trzy faule. Nasza gra podczas ich zmian, zamiast tracić tempo, wręcz je zyskiwała. Fajnie, to bardzo cieszy.
W poniedziałek Hala Stulecia znów wypełni się po brzegi. Czego się spodziewasz po piątym meczu finału? W tym sezonie przegraliście z Kingiem wszystkie trzy starcia we Wrocławiu…
Ale z drugiej strony – wygraliśmy też już dwa w Szczecinie. Tak naprawdę historyczne argumenty w playoff najlepiej jednak pomijać, to kompletnie inna bajka. Przecież my w Szczecinie przegraliśmy najpierw grubo ponad 20 punktami, by w kolejnym meczu wygrać niemal równie pewnie. Gdyby nie kilka błędów z czwartej kwarty, nasze zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe. Nie poddajemy się, walczymy dalej. Z całych sił.
BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!
3 komentarze
Olek i My byliśmy z Was wczoraj dumni . Hej Śląsk
Olek chciałbym w to wierzyć… Pokażcie charakter bo zdobyć srebro gdy się walczy do końca to żaden wstyd. A po meczu nr trzy nawet na wicemistrza nie zasługiwaliście. Oby rozstrzygnięcie było w siódmym meczu!
King jest przygotowany na Olka Dziewe i Martina i tutaj kluczową rolą są zmiennicy. Cieszę się, że Olek Wiśniewski i Szymon Tomczak wyjaśnili hejterów w ostatnim meczu. Jeśli trener Erdogan będzie bardziej żył w rozgrywanych meczach i również wykorsysta Jakuba Karolaka mental wróci. Urlep tańczył na ławce, biegał oraz potrafił krzykiem ożywić nie jednego zawodnika a co do wywiadów warto by trener wrzucił na luz lub nie odpowiadał na niewygodne pytania i tłumaczył się z błędów- zostaje to w szatni. Walczymy i wracamy do gry,jak z Zastalem z poprzedniego sezonu