Tak, Aleksander Dziewa latem był blisko powrotu do Wrocławia i podpisania długoletniego kontraktu ze Śląskiem, lecz niemal się rozmyślił i postanowił przyjąć ofertę Kinga Szczecin.
Tak, szefowie wrocławskiego klubu byli wówczas w szoku – nie mniejszym niż kilka tygodni wcześniej, gdy propozycję podpisania umowy odrzucił także Jakub Nizioł, decydując się na podpisanie dużo niższego kontraktu we Francji.
Zaskoczeni byli również fani WKS, którzy założyli, że mając porównywalne oferty z dwóch polskich klubów Dziewa zawsze wybierze Śląsk, bo po siedmiu latach, które spędził we Wrocławiu „to przecież naturalne„.
Tymczasem prawda jest taka, że już na początku sierpnia, jeszcze chwilę przed podjęciem decyzji przez koszykarza, ta o powrocie do Śląska wcale nie była taka naturalna, jeśli się ją tylko nieco „odcedziło z emocji i sentymentów”. W trakcie piątkowego meczu Śląsk – King emocje odegrały jednak decydującą rolę. Ostatecznie spowodowały, że tak naprawdę opuszczając Halę Stulecia przegrani mogli się czuć wszyscy:
– kibice Śląska, gdyż ich klub przegrał mecz, a pognębił ich były idol, który na koniec postanowił ich uciszyć palcem przyłożonym do ust
– Dziewa, bo przez cały mecz słyszał wymowne buczenie, gdy tylko piłka trafiała w jego ręce, a na koniec doszły go wyjątkowo przykre słowa – arenę musiał opuszczać z przeświadczeniem, że tak naprawdę już nigdy nie będzie się w niej czuł jak u siebie.
– klub z Wrocławia
Nikt nie jest bez winy! Co i kto mógł zrobić lepiej, by wyjść z tego potencjalnego wizerunkowego kryzysu lepiej, a najlepiej – by do niego nie dopuścić?
Kibice: Można było zrobić to lepiej
Co z tego, że porównywanie PLK do NBA zazwyczaj jest pozbawione większego sensu? Emocje kibiców są akurat porównywalne. Gdy obserwowałem letnie relacje między Dziewą a Śląskiem oraz oczekiwania wrocławskich kibiców, że „to naturalne, że wróci do nas” przypomniały mi się sceny z 2015 roku, gdy LaMarcus Aldridge opuszczał Portland Trail Blazers. Przez chwilę, nieco nagle – także z powodu braku niezbyt nachalnej konkurencji w gronie wolnych agentów lata 2015 – to był najbardziej pożądany koszykarz świata!
Styczne z Dziewą? Nawet pozycja się zgadza. Status w lidze właściwie też. Umówmy się: ani Dziewa w PLK, ani Aldridge w NBA to nie były gwiazdy pierwszego formatu, walczące o tytuł MVP. Ale te z drugiego planu? Jak najbardziej!
Jeśli Dziewa zdradził – w mniemaniu kibiców – Śląsk, to czego dopuścił się Aldridge? Rok przed opuszczeniem Blazers zapewniał wszystkich dookoła, że nie przedłuża kontraktu w pierwszym możliwym terminie, by uczynić to za rok i związać się z klubem na jeszcze dłużej. Obiecywał wymazać wszystkie statystyczne rekordy poprzedników, zostać numerem 1 w historii.
Po dziewięciu latach gry w Blazers rok później Aldridge był już w San Antonio. Chciał wspólnie z Timem Duncanem i Kawhi Leonardem walczyć o mistrzostwo. W międzyczasie zwrócił też uwagę na to, że podatki w Teksasie są nieporównywalnie niższe od tych w Oregonie.
Jak go przywitali kibice Blazers, gdy po raz pierwszy zjawił się w Portland w koszulce Spurs, a rany wciąż były świeże?
Jasne, pogłos buczenia też można było usłyszeć, ale dominowały oklaski.
W piątek we Wrocławiu w momencie, gdy na prezentację Kinga wybiegał Dziewa, oklasków też nie brakowało.
Ale ta końcówka? To gromkie „wypier…!” po tym, gdy koszykarz po trafionym rzucie wolnym decydującym o zwycięstwie Kinga przyłożył palec do ust?
– Jak znam życie zaczęło krzyczeć kilku nastoletnich chłystków z klubowymi szalikami, a później zadziałała psychologia tłumu i wściekłość z powodu wymykającego się w ostatniej chwili zwycięstwa – relacjonował jeden ze świadków wydarzeń.
Jest oczywistością, że nie mówimy tu o wszystkich kibicach Śląska. Jakby jednak na te sceny nie patrzeć – słabo wyszło.
Dziewa: Trzeba było zrobić to lepiej
Buczenie część kibiców w trakcie meczu? Wytłumaczalne. Gwizdy w trakcie wykonywania decydującego o zwycięstwie Kinga rzutu wolnego przy remisie 66:66, gdy na zegarze zostało tylko 2,5 sekundy? W pełni zrozumiałe!
Czy Dziewa mógł zareagować lepiej? Przyłożenie palca do ust w takiej sytuacji to żaden kryminał. Umówmy się: żaden inny koszykarz PLK nie usłyszałby w odpowiedzi tak ostrej reakcji, jaką potraktowany został Dziewa. Ale to był Dziewa. Dziewa mógł, a nawet powinien zdawać sobie sprawę z tego, jakie mogą być tego gestu konsekwencje.
Czy zdawał sobie sprawę w momencie jego wykonywania? Najpewniej. Można zakładać, że zdecydował się na niego z premedytacją. Przecież mówimy o koszykarzu, który karierę sportową rozpoczynał od szachów, więc swoje poczynania może planować na kilka kroków do przodu.
Czy kibice Śląska inaczej by się zachowali, gdyby po trafionym wolnym Dziewa po prostu się im teatralnym gestem ukłonił? Nie wiem. Czy powinien po prostu odwrócić się na pięcie i pójść w swoją stronę? Nie mi decydować o tym, co powinien zrobić w tej sytuacji Aleksander Dziewa.
Wizerunek sportowca to jednak ważna sprawa. Nie wiem czy reprezentant Polski ma obecnie agenta. Jeśli tak, ten ku przestrodze, by wyciągać wnioski na przyszłość, do znudzenia powinien mu po piątkowych wydarzeniach pokazywać zapis tej części konferencji prasowej, w której odnosił się do reakcji kibiców Śląska.
Mało profesjonalne to było. Ta mowa ciała zdradzająca postawę zamkniętą… Ten spuszczony, momentami ewidentnie nieprzychylny wzrok… No i przede wszystkim te żale do kibiców…
Aleksander Dziewa na ich pretensje typu „myśleliśmy, że po tych wszystkich latach wrócisz do nas” odpowiedział swoim „myślałem, że po tych wszystkich latach przyjmiecie mnie lepiej”. Oto mamy remis, który jest porażką każdej ze stron.
Przecież Dziewa, nawet po tych wydarzeniach piątkowego wieczoru, skoro już zdecydował się wybrać z Arkadiuszem Miłoszewskim na konferencję prasową, mógł tę dramę błyskawicznie wygrać. Wystarczyło powiedzieć krótkie „Dziękuję wszystkim kibicom za doping, także tym Śląska, którzy dziś na mnie buczeli, bo rozumiem, że sport to głównie emocje. We Wrocławiu spędziłem pięknych siedem lat życia i kariery, to zawsze będzie mój drugi dom”.
Przecież zapewne rozegra w barwach drużyn przeciwnych w przyszłości jeszcze niejeden mecz przeciwko Śląskowi we Wrocławiu.
Klub: Trzeba było zrobić to lepiej
Nie mam wątpliwości, że szefowie Śląska uważają, iż ich klub jest wyjątkowy i drugiego takiego w Polsce nie ma. Nie tylko z racji rekordowych 18 tytułów mistrza Polski.
Podobnie nie mam wątpliwości, że latem mocno przeżyli fakt, że dalszej gry w Śląsku odmówili nie tylko Dziewa, ale również Nizioł, wybierając niższy kontrakt we Francji i Łukasz Kolenda, rezygnując z gry w europejskich pucharach, by tylko wrócić z Wrocławia do Trójmiasta.
Zdaję sobie sprawę, że szefowie Śląska po letnich pertraktacjach z Dziewą mogli się w związku z powyższym czuć jeszcze bardziej zdradzeni niż kibice. Słusznie czy nie? Wiedzą tylko oni. I Dziewa.
Spodziewając się złej krwi między koszykarzem a kibicami klub mógł przynajmniej spróbować przed rozpoczęciem piątkowego meczu obniżyć poziom emocji. Pokazać, że – skoro jest taki wyjątkowo – potrafi się postawić „ponad to„. Wręczyć Dziewie podczas prezentacji w podziękowaniu za tych siedem lat cokolwiek. Choćby i nędzny proporczyk, przybić piątkę, uścisnąć rękę. Kibice identyfikują się ze swoim klubem, na tym polega cała magia sportu. Gdyby klub nie potraktował Dziewy przed meczem jak powietrza, kibicom przynajmniej nieco trudniej byłoby traktować go chwilę później jako wroga publicznego nr 1.
Śląsk nie powinien był w piątek traktować Dziewa jak powietrza. Nawet nie ze względu na łączące ich w przeszłości relacje – choć też! Nie powinien tego robić, dbając o swój wizerunek. Jeśli ktoś myśli, że wydarzenia których w piątek szefowie WKS nie podjęli próby zastopowania pomogą im w przyszłości namawiać do podpisania kontraktów kolejnych Dziewów, Niziołów czy Kolendów – jest w błędzie.
To właśnie klub z Wrocławia jest największym przegranym piątkowego meczu. I nie chodzi tu o sportową porażkę z Kingiem.
24 komentarze
A co ma do pazerności i chamstwa Dziewy Kuba Nizioł? Jasno postawił sprawę, że chce grać za granicą i cieszymy się z jego 15 pkt i pierwszej wygranej w lidze. Tak jak cieszyliśmy się z informacji o grze Dziewy w Hamburgu. Nie byłoby nawet problemu, gdyby nie podjął latem rozmów ze Śląskiem, tylko poszedł prosto do Szczecina. Ale on uzgodnił kontrakt ze Śląskiem i za monety poszedł gdzie indziej. Tym przekreślił 7 lat w Śląsku, tym zapracował na gwizdy i buczenie.
Na „wypierdalaj!” też zapracował.
PS Ślask nie jest przegranym. Przegrał tylko mecz i prawdopodobnie z Kingiem już w tym sezonie nie przegra. Trener chwalił zespół za grę, kibice widzą progres. Jedynie Dziewa na konferencji płaczę.
Ten twój klubik jest tak zaj.bisty, że I Dziewa i Kolenda i Nizioł wynieśli się byle dalej. Nad tym się zastanów. Dlaczego nie chcą tam grać? I jak widać jaki klub tacy kibice – bydło. I przestańcie w końcu powtarzać, że był już dogadany. Dopóki nie masz podpisu nie masz kontraktu. Koniec. Kropka. To jest biznes, kapitalizm, wolny rynek.
A was boli nawet nie to, że odszedł tylko, że odszedł do Szczecina. Bo za granicę to by mógł. A do rywala to nie. Ciekawa jest twoja pewność ,że Śląsk już z Kingiem nie przegra zwłaszcza w kontekście słabego składu jakim dysponujecie. Już przed sezonem zachwycaliście się królem bloków, otłuszczonym niespełnionym gwiazdorem i resztą. Specyficzny trener też wam nie pomaga. Was się akurat w tym sezonie nie trzeba obawiać.
CPWCŚ. 18-krotny Mistrz Polski. Jesteś żałosny z tą swoją naiwną zawiścią.
Nie mam problemu z klubem. Żadnego. I żadnego wrażenia na mnie nie robi ilość zdobytych tytułów. Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz.
Lewy jak strzlil gola Bayernowi się nie cieszył i to jest klasa.
Śląsk nie stanął na wysokości zadania bo Lizak to po prostu mały człowiek.
że co Śląsk miał niby wręczyć Dziewie. Proporczyk? Xd Dobrze się tam czujecie w redakcji? Prawda jest taka, że Dziewa od samego początku jak tylko w 2023 zakonczył sezon to zaczął się żalić na kibiców. Podziękował tylko tym prawdziwym a nie hejterom bo wg Dziewy krytyka jego gry przez kibiców to hejt. Następnie po podpisaniu umowy z Kingiem nazywał kibiców 13latkami tylko dlatego, że gdzieś przeczytał kilka głupich komentarzy. No i teraz, nie wytrzymał ciśnienia. Byłem na hali i poza buczeniem nikt go nie wyzywał, do momentu jego beznadziejnego gestu. Dodatkowo skierował swój gest w stronę trybuny B bo tam jest klub kibica – nie przypadkowe stadionowe Janusze, ale klub kibica, który prowadzi całkiem kulturalny doping. Dodatkowo także tam jest największa grupa dzieci bawiąca się w strefie zabaw. I one też zostały pozdrowione przez Aleksandra. Także no, co by nie pisać, profesjonalny sportowiec powinien panować na takimi emocjami a nie zachowywać się jak 13sto latek 😉
No i jak widać w niczym się Olek nie pomylił. Przez 7 lat zdążył was dobrze poznać.
Wiesz SATRE, sport to nie jest jednak praca w firmie czy koncernie. Za sportem idą konkretne emocje, sportowcy stają się często idolami, szczególnie tych najmłodszych. Jest też coś takiego jak lokalny patryjotyzm – nie rozumiem kibiców z Łodzi czy Krakowa, ja kibicuję od dzieciaka wszystkim wrocławskim drużynom, Oczywiście jednym bardziej drugim mniej, ale staram się śledzić na bieżąco wyniki i jak mogę to idę kibicować – na piłkę, na speedway, na ręczną, na basket kobiet – i od grubo ponad 20 lat na koszykarski WKS Śląsk. Pamiętam czasy Zeliga, K. Williaamsa (choc przez mgłę) , całkiem dobrze już czasy Miglinieksa, McNaulla , Zielonego i Wójcika.
To było idole, oczywiście też częściowo najemnicy (A. Wójcik czy Tomczyk też grali w innych klubach) ale we Wrocławiu panuje mit Zielińskiego, Zeliga, Łopatki. To są gracze którzy sa ikonami, podobnie jak Miglinieks czy Adomaitis. Owszem, poszli potem grać gdzie indziej, ale zawsze wrocławski kibic wymagał lojalności. Coś jak Paulo Maldini w A.C. Milan – dla nas tym byli Zelig, Kołodziejczak czy Zieliński. I dlatego Dziew, jako poniekąd wychowanek Śląska (tu rozpoczął i spędził seniorska karierę) powinien to zrozumieć. Ok, z różnych powodów mógł nie chcieć wrócić do WKS-u (znając „prezesa” Lizaka i bałagan w obecnym klubie mogę to zrozumieć) ale powinien uszanować 7 lat gry w barwach i uczucia kibiców. Chodzi o to że sam się zarzekał, że jak gra w PLK to tylko w Sląsku. To po co z gęby robił cholewę ? A tym gestem sobie nie pomógł, doceniamy 7 lat gry dla Śląska, ale ma mocną „podpadziochę” u zagorzałych kibiców, za ten durny i niepotrzebny gest – is dodatkowo strojenie fochów na kibiców, którzy go wspierali przez całą jego kariere w Śląsku Wrocław. Lewandowski to rozumie czy jest bycie ikoną i dlatego nie cieszył się ostentacyjnie z bramki strzelonej Bayernowi!
Jesteście winii. Współwinni. Nakręcacie nienawiść.
Olek trzymaj się i nie przejmuj się wrocławską trzodą.
Gruba przesada z tym tytułem i rzekomym problemem.
Myślę, że Olek nie oczekiwał żadnych hołdów, pewnie nawet spodziewał się, że może iskrzyć. Ale sami koszykarze bardzo często podkreślają, że lubią tę atmosferę i to ich wręcz nakręca i bynajmniej nie oczekują laurek i laudacji.
Nic się więc nie stało, żadna czerwona linia nie została przekroczona, żaden jeden most za daleko, normalny mecz z emocjami i interakcjami.
Szkoda, że musiało tutaj pojawić się pogardliwe określenie paru tysięcy kibiców „Januszami”. Czy to prawdziwa opinia z punktu widzenia Klubu Kibica – śmiem wątpić, raczej pewnie jednostkowa kogoś rozemocjowanego. Klub Kibica robi świetną robotę, no ale, z całym szacunkiem, zapełnia jeden sektorek, atmosfera bierze się dzięki wszystkim, choć przy nieocenionym udziale i animacji KK. Parę tysięcy gardeł to jednak lepszy efekt niż trzy tuziny. A ci „janusze”, szanowny kolego, to przeważnie fascynaci koszykówki, często z kilkudziesięcioletnim stażem, ale i młodzi, zaszczepajacy bakcyla swoim partnerom, dzieciom czy nawet wnukom i robiący tę atmosferę. Jedni potrzebują drugich, ta płytka złośliwość była zbyteczna.
Ale to pewnie wszystko przez to, co Śląsk tam odpier…lił, też się zdenerwowałem.
Panie Sartre, bydło…? Nick chyba do czegoś zobowiązuje..
Którzy kibice by nie odburknęli jakby im pokazać gest, finezyjny jak machnięcie czerwoną płachtą bykowi? Że nie ujęli tego słowami „odbiegnij jak najszybciej!” , tylko zwięźlej? W jakiejś hali zareagowali by inaczej? No, w niektórych pewnie doszły by butelki.
A co do deklaracji, że już się Pan w tym sezonie Śląska nie boi, to zalecałbym wstrzemięźliwość, Ślask ma najgrubszą kartotekę skutecznego odradzania się jak Feniks z popiołów, proszę więc pieluchy jeszcze nie chować.
Jeżeli nic się nie zmieni w kwestii składu (brak pg, brak jakościowego centra lub brak zmiany trenera przy braku ruchów kadrowych) to podtrzymuję swoje zdanie. I żeby nie było: im więcej dobrych zespołów tym lepiej dla całej ligi, więc osobiście nic do Śląska nie mam.
Jak byś gestu Olka nie nazwał tak wulgarnym gest owy nie był. Że uciszał buczącą widownię? W tej kwestii usprawiedliwiasz bydło krzyczące „wyp…dalaj” ale zawodnika już nie? Zdania co do bydła nie zmienię. Nie mogę sobie jakoś wyobrazić nas krzyczących do Andy’ego „wyp…dalaj” nawet gdyby w przyszłym sezonie wybrał ofertę Śląska. Tekst z pieluchą mogłeś sobie akurat podarować. Niskich lotów raczej.
Kilku zakompleksionych ale moocnych w gębie musiało tu puścić kilka smrodliwych bąków. Sartre i kilku…. Nienawiść do Sląsks aż bije, ale to naturalne zachowania ludzi małego poziomu na widok giganta polskiej koszykowki, zespolu, ktory ma 41 medali mistrzostw Polski. Plus kilkanascie pucharow. Basket w Polsce bez Slaska bylby zupelnie inną historią. Trzeba wiec, czytając te bełkotliwe, chamskie wypociny, mieć tego swiadomosc: innych to boli. Natomiast sam Dziewa ma mikry mental i ponownie dał tego dowod. Pomijam juz przyklepywanie ze Sląskiem aby za chwilę przyklepać Kinga, tu chodzilo o czas umowy. Dziewa wrocil do Polski tylko na sezon. Slask chcial go na dluzej. Ale uciszanie publiki gestami, jakie wykonal, bylo slabe. Slabiutkie. Dziewa przez 7 lat w Slasku od zera doszedl do obecnej klasy sportowej. Stawal sie powoli symbolem klubu. W takiej sytuacji gest, jaki wykonal, byl gestem najglupszym z mozliwych. Szkoda. Jego wybor jednak.
Dokładnie
Nienawiść to mocne słowo, nie czytasz postów bo byś wiedział że nic do klubu nie mam. Ale czego oczekiwać po troglodycie. Że nie toleruję na trybunach prostaków twojego pokroju?
Co racja, to racja… to, że klub nie jest w stanie latami zorganizować rozgrywającego to beznadzieja i dramat, najwyraźniej widoczny już gołym okiem nawet ze Szczecina… No ale tak tutaj się zarządza.
Gesty jak gesty… strasznie dużo zależy od okoliczności. Przyłożenie paluszka do ust samo w sobie jest naturalnie niewinne. Ale przyłożenie paluszka do ust przez Olka Dziewę, w Hali Ludowej, na wprost rozognionego tłumu, na dwie sekundy przed końcem, przez Olka nie w koszulce Śląska, na linii osobistych… oj, to już ma inną moc. Przeciągnij prętem po kratach sąsiadowi co trzyma mastifa w ogródku. Będzie podobnie.
Co do wyrażania emocji na trybunach: na serio u Was, kiedy temperatura sięga zenitu, słychać tylko „motyla noga!” czy „tam do licha!”, a na sędziego woła się „kalosz!”?
??
To może zamiast „Watahy”, krwiożerczej, dzikiej i gwałtownej, bardziej pasowałoby „Pussy Cats”….
Co do pułapu moich lotów… cóż, takie są, na ile siedem, repetowanych klas podstawówki pozwala… Ale tam, to nie ja mam latać.
Jezu ale rozkmina dziennikarza i kilku kibiców na temat jakiegoś koszykarza. Nie gra w WKS to nie gra, na ch.j drążyć temat? Jego sprawa gdzie wolał pracować, wy też wybieracie sobie pracodawcę.
Natomiast Dziewa niech nie oczekuje kwiatów, bo kibiców sprawa komu biją brawo, a na kogo gwiżdżą. Widocznie jemu klaskać nie będą.
A ten fragment o tym co WKS powinien zrobić to klasyczny przykład odklejenia tutejszych pismaków.
Gowniaki ze ślaska nie są w stanie przeżyć tego, że ktoś traktuje sport jak pracę i że wybiera kasę a nie jakieś „barwy”. To oni są zakładnikami klubu, a nie zawodnicy. Głupie pisanie, że ich to rozgniewało, że wkurzyło, że „tego było za wiele”…. Za mało mają w głowie i powinni raczej przerzucić się na piłkę nożną, bo koszykówka to dla ich IQ dyscyplina poza zasięgiem.
Osobiście kompletnie nie widzę żadnej zdrożności w tym, że gracz wybiera ten czy inny klub. Tym bardziej, że zrobił to zgodnie z prawem i na zasadach ustalonych i szanowanych przez świat koszykarski. A że dzieciaki czegoś nie rozumieją… to kwestia dojrzałości i obycia. Jak widać – dla niektórych nieosiągalne.
Trudno skomentować ten emocjonalny rzyg. Macieju, sam sobie wystawiasz laurkę. Szkoda ze tacy ludzie pisza o koszykowce.
jeśli jego post nazywasz emocjonalnym to jak nazwać twój? histeria?
w punkt