Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Pan Erdogan z działu HR
Trenerzy w meczach playoff zazwyczaj zawężają rotację? Szkoleniowiec Śląska, Ertugrul Erdogan, jest innego zdania. Właśnie w półfinale PLK wyraźnie ogrywa Legię Warszawa nie tylko jakością zawodników, ale właśnie także głębią składu. W obu spotkaniach dawał pograć po 11 zawodnikom. Łącznie – choć różnica punktowa wcale nie była duża – w Hali Stulecia zagrało 12 koszykarzy zespołu z Wrocławia.
Jasne, fajnie jest mieć taki wybór i bogactwo, aby móc sobie pozwolić na pozostawienie Jakuba Karolaka na ławce, albo wypuszczenie Vasy Pusicy na 5 minut. Jeszcze przed rozpoczęciem serii Łukasz Koszarek mówił, że ten szeroki skład Śląska może być problemem, a pogodzenie ambicji tak dużej grupy zawodników będzie wyzwaniem. Dziś można powiedzieć (niezależnie od tego, że piłka jest nadal w grze), że trener zespołu z Wrocławia radzi sobie z tym zadaniem znakomicie.
I jeśli przed poprzednie miesiące szukaliśmy przewag Erdogana nad Andrejem Urlepem, to teraz je widać. Turek po mistrzowsku zarządza szeroką kadrą Śląska, dokonując wielu niełatwych decyzji. Potrafi zawodników z pierwszej piątki (np. Jakub Nizioł) zatrzymać na 12 minutach, potrafił niemal w zupełności zrezygnować z Daniela Gołebiowskiego. Dogadał się z Jeremiah Martinem, który gra ta dobrze, jak w pierwszych meczach we Wrocławiu i sprawia wrażenie szczęśliwego człowieka.
Efekt? Śląsk gra w tym półfinale swoją najlepszą koszykówkę w sezonie. Brawo, Panie Turek!
Nagroda im. Malika – z dodatkową wstęgą
Za radykalne postępy w grze po mocno podejrzanych początkach nagradzaliśmy już tutaj tytułowego Malika Williamsa, Aleksa Hamiltona i Artioma Parachowskiego. Czas na wyróżnienie specjalne, czyli gościa, który kazał na siebie czekać nie tygodnie czy miesiące, ale półtora roku. Justin Bibbs w półfinale z Legią gra w pierwszej piątce Śląska i radzi sobie bardzo dobrze po obu stronach parkietu. W serii z Treflem miał już wystrzał na 18 punktów, we wszystkich meczach trafił rewelacyjne 7/12 za 3 punkty.
Uznanie dla zawodnika za to, że się pozbierał po tylu kłopotach ze zdrowiem i uznanie dla Śląska za cierpliwość. Opłacało się poczekać. Nie miejcie tu wielkich pretensji do kibiców marudzących przez tyle miesięcy na trzymanie Bibbsa w składzie, można trochę zrozumieć ich niecierpliwość.
Największa pomyłka dekady?
3 punkty i 3 zbiórki w 20 minut na parkiecie, 1/6 z gry, 2 straty, 2 bloki, eval 1 (słownie: jeden).
To dorobek najdroższego gracza ligi (nieoficjalnie – 18 tysięcy USD miesięcznie) w drugim meczu półfinału ze Śląskiem. Geoffrey Groselle od początku sezonu w Legii rozczarowywał, nie jest to żadne odkrycie. Ale w półfinale wygląda już szczególnie nieporadnie, a Legia (mimo znakomitego Holmana) jest demolowana w pomalowanym. W punktach spod kosza wczoraj było 18:40!
Jak powyżej – półfinał jeszcze trwa, gra się do trzech wygranych, teoretycznie Legia może to jeszcze odkręcić i zdobyć mistrzostwo. Czy jednak zdarzy się cud i Groselle, po tylu miesiącach rozczarowań, zacznie grać na miarę oczekiwań i tego, co pokazywał kiedyś w Zastalu? Wydaje się to ekstremalnie mało prawdopodobne.
Można raczej postawić inne pytanie. Czy pamiętacie inne, równie duże transferowe rozczarowania w ostatnich latach w PLK?
Przyszło mi do głowy oczywiście kilka nazwisk, ale żaden z przypadków nie miał aż takiej rangi. Dość blisko był Edo Murić, reprezentant Słowenii w Zastalu, który – jak dowiedzieliśmy się z późniejszych wyroków BAT – miał w Zielonej Górze kontrakt znacznie wyższy od Groselle’a w Legii. Patrząc na CV i dramatycznie słaby dorobek w Stali Ostrów, na liście spektakularnych niewypałów jest Evengelos Mantzaris, były reprezentant Grecji.
Dużą pomyłką okazał się Curtis Jerrels w Anwilu, rozczarowaniem zakończył się epizod Macieja Lampego w Kingu Szczecin. I chyba jego historia (mimo indywidualnie nawet niezłych statystyk) ma chyba najbliżej do przypadku Groselle’a w relacji oczekiwania/efekt na boisku.
A może przychodzą Wam do głowy jeszcze jakieś inne nazwiska z rekordowymi niewypałami w ostatnich latach?
Jeśli chodzi o największą, najbardziej kosztowną, pomyłkę w historii polskiej koszykówki to zdecydowanie Ruben Wołkowyski.
Czy Emocje jeszcze wrócą?
Finałem Dzików z Górnikiem (screen poniżej) skończyliśmy pierwszy sezon z pierwszą ligą na antenie platformy Emocje.tv. W związku z nową umową z Polsatem, teraz już wszystkie mecze ekstraklasy przejdą do tej stacji, zatem użalanie się na ofertę i jakość transmisji PLK nie mają już sensu.
Jednak Emocje w przypadku 1. ligi, moim zdaniem, się obroniły. Pewnie, że nie jest to produkt na miarę 2023 roku, ale z drugiej strony dla – koszmarnie zapóźnionej marketingowo – 1. ligi jest to znaczący krok do przodu. Wszystkie mecze w jednym miejscu, z lepszym lub gorszym komentarzem, dostępne (wstydź się Polsacie!) potem w VOD. Nie miałbym nic przeciwko powtórce w następnym sezonie.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
4 komentarze
Oliver Miller weteran z NBA i jego przygoda w Pruszkowie
Gintaras Einikis w Śląsku
Fetisov w Śląsku
Fetisow