Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Derby, dodatkowy podtekst, to i od razu większy ruch i zainteresowanie. Kluby z Gliwic i Dąbrowy Górniczej w mediach społecznościowych starały się zrobić trochę więcej zamieszania wokół tego spotkania i w finalnym rozrachunku przełożyło się to na zdecydowanie wyższą od przeciętnej frekwencję w dąbrowskiej hali (oficjalnie 2750 widzów).
MKS był faworytem i zaczął jak faworyt. Od razu bardzo aktywny był wracający po kontuzji Nico Carvacho, który do przerwy miał już 12 punktów na koncie. Z powrotu do gry Chilijczyka na pewno zadowolony był Tyler Persons, który w samej pierwszej połowie rozdał 10 asyst.
Koszykarze GTK mimo początkowej przewagi gospodarzy nie spuścili głów. Goście w końcu przyspieszyli i za sprawą swoich liderów, Josha Price’a i Kadre Graya, zniwelowali starty do 1 oczka. MKS jednak jeszcze przed przerwą zdołał zanotować kolejną serię punktową. Dużo podań, zespołowa, ładna dla oka koszykówka pozwoliła dąbrowianom wyjść na dwucyfrowe prowadzenie.
Obrona była problemem gości – 56 straconych punktów do przerwy chluby nie przynosiło. Po przerwie głównym bohaterem MKS-u przez kilka minut był z kolei Marc Garcia, który kończył (skutecznie) większość akcji gospodarzy. Przewaga sięgnęła już 17 punktów, ale.. 4 minuty później wynosiła już tylko 6 oczek.
„Do roboty” wziął się Price, na którego nie było mocnych po stronie zespołu z Dąbrowy. Amerykanin ostatecznie skończył ten mecz z linijką 34+13, a jego GTK po trzech kwartach przegrywało już tylko -4. Z dobrej strony pokazał się Aleksander Busz, który dynamicznymi wejściami na kosz wymusił kilka fauli, a potem zamienił rzuty wolne na punkty.
Nadeszła w końcu jednak czwarta kwarta, tym samym emocje i czas liderów. Coraz więcej piłki było w rękach Personsa, a po drugiej stronie Graya (dwóch graczy, którzy w tym sezonie wykręcili już triple double), a docelowo Price’a. Po trafieniu Josha z półdystansu (a jakże) był już remis. W kolejnym posiadaniu z kolei zaliczył akcję 2+1.
MKS próbował w kolejnych minutach za wszelką cenę odciąć Price’a od podań i jak tylko udało się gospodarzom sprawić, że akcje kończył ktoś inny, to obrona kończyła się sukcesem (czyli niecelnym rzutem). Dąbrowianie jednak sami się w ataku trochę zacięli. Pick and roll Persons – Carvacho już tak sprawnie nie funkcjonował i dąbrowianie musieli szukać punktów po akcjach indywidualnych.
Gray także zaczął grać mocno indywidualnie (ale z powodzeniem) i dzięki jego trafieniom GTK wciąż było blisko. Na 72 sekundy przed końcem było 93:92 i trener Boris Balibrea zdecydował się przerwać mecz time outem i ustawić kolejną akcję. Raczej nic z tego, co było na desce trenerskiej nie udało się zrealizować, ale mimo to w ważnym momencie trafił Garcia.
Po celnym rzucie Hiszpana aż na kolana padł trener Paweł Turkiewicz, który nie był w stanie zrozumieć, dlaczego jego zawodnicy nie zdecydowali się faulować (a mogli sobie na to pozwolić bez konsekwencji). MKS był +3, GTK w teorii powinno grać więc pod rzut z dystansu, ale piłka trafiła do Price’a, tam gdzie najbardziej lubi, czyli na półdystansie. Amerykanin trafił rzut z odchylenia i to z faulem obrońcy. Po celnym rzucie wolnym był więc remis. MKS miał jeszcze kilka sekund, ale nie wykreował żadnej dobrej pozycji.
Goście w dogrywce też jednak zaspali przy Garcii i znów musieli gonić. Bohaterem chciał zostać świetny tego dnia Persons (27 punktów, 15 zbiórek i 5 asyst). Najpierw trafił ciężką trójkę, ale przy kolejnej jednak flopował zdaniem arbitrów i tym samym musiał zejść za 5 fauli z parkietu. Do remisu chwilę potem doprowadził (oczywiście) Price.
Kolejna dogrywka! Kiedy zabrakło Personsa, za punktowanie wziął się jego zmiennik, Lovell Cabbil. Amerykanin zdobył 10 punktów z rzędu i ustawiło to drugą dogrywkę, a tym samym całe spotkanie. GTK już tym razem nie wróciło – MKS wygrał te bardzo udane derby 122:115.
Statystyki z meczu MKS Dąbrowa – GTK Gliwice >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>