BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!
Michał Tomasik: Po raz pierwszy w tym sezonie rozpoczęliście serię playoff od porażki. Jak bardzo zmartwieni jesteście po przegranym meczu z Kingiem?
Justin Bibbs: Bardzo, bo powinniśmy w nim zaznaczyć własną dominację, wyznaczyć reguły gry, ale tego nie zrobiliśmy. To na pewno problem, że rozpoczynamy serię od porażki na własnym boisku. Na szczęście w finale gra się do czterech zwycięstw. Przed nami jeszcze mnóstwo okazji, by nadrobić poniesione straty.
King czymś szczególnym was zaskoczył? Spodziewaliście się, że rywale nawet prowadząc kilkunastoma punktami będą się starali wciąż podkręcać tempo gry?
Nie, tutaj nie można mówić o wielkim zaskoczeniu – przecież oni tak grają przez cały sezon. Przegraliśmy, bo oddaliśmy wiele pochopnych rzutów z nieprzygotowanych pozycji i popełniliśmy mnóstwo strat. Nie zdołaliśmy też wygrać walki pod tablicami. A jeśli chodzi o samo tempo gry – my też potrafimy grać w szybko, jednocześnie zachowując kontrolę nad wydarzeniami. Tylko w pierwszym meczu zbyt rzadko to pokazywaliśmy.
Czego z planu taktycznego sprzed meczu najbardziej nie udało się wam zrealizować?
Przede wszystkim nie zdołaliśmy zdominować walki pod tablicami, wpędzić podkoszowych graczy Kinga w poważne problemy z faulami. To pierwsza rzecz, która mi przychodzi do głowy. Chyba zabrakło nam agresywności, nie zaatakowaliśmy rywali wystarczająco mocno.
Mam wrażenie, że podobnie – właśnie brakiem wystarczającej agresji – tłumaczyliście się po wyraźnej porażce w trzecim meczu półfinału z Legią w Warszawie. Masz wrażenie, że te mecze coś, oprócz wyniku końcowego, łączy?
Raczej niewiele. Na pewno ta przegrana boli nas zdecydowanie bardziej. Po pierwsze została poniesiona w domu, przed własnymi kibicami. Po drugie – to już finał, decydujący moment sezonu, a musimy rozpoczynamy go od sytuacji, w której musimy gonić rywali.
Gdy rozmawialiśmy po tamtym meczu w Warszawie mówiłeś wyraźnie: mimo porażki czujemy się lepsi od Legii. Czy możesz z pełnym przekonaniem powtórzyć to również w kontekście Kinga?
Oczywiście, jestem pewien, ze jesteśmy lepsi! King gra znakomicie, ale my mamy więcej atutów, Musimy tylko usiąść na spokojnie, przeanalizować błędy popełnione w piątek i wyciągnąć z nich wnioski. Jestem przekonany, że w niedzielę zagramy dużo, dużo lepiej!
Oglądając pierwszy mecz finału z perspektywy linii bocznej, przyglądając się nerwowej atmosferze na waszej ławce rezerwowych czy też patrząc na Jeremiah Martina opuszczającego halę szybko po meczu i odmawiającego rozmów widziałem sporo frustracji w waszych szeregach. Naturalna reakcja na mecz, który od początku nie układał się po waszej myśli czy coś więcej?
Po prostu wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego jak ważny to moment sezonu, jaką wagę miał ten mecz. To dla nas ciężki moment, wszyscy opuszczaliśmy halę z lekkim niesmakiem. Nie tak sobie wyobrażaliśmy początek finału. Podobnie jak Jeremiah sam najchętniej wskoczyłbym do samochodu i wrócił do domu szybciej niż zwykle. Musimy wyrzucić wspomnienia z tego meczu jak najszybciej z głowy. Jest jak jest, czasu nie cofniemy.
W waszej szatni po meczu padło kilka mocniejszych słów?
Prawdę powiedziawszy – wielkiej dyskusji nie było, bo wszyscy wiemy co musimy zrobić, by wygrać ten finał. Tu głównie chodzi o odpowiednie nastawienie, musimy o nie zadbać przed kolejnym meczem, a także poprawić kilka szczegółów w grze – lepiej bronić, mocniej bić się o zbiórki i uspokoić grę w ataku. Jeśli to zrobimy – wszystko z nami będzie dobrze i wrócimy na zwycięską ścieżkę.
BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!