To był mecz pod znakiem debiutów – w zespole gospodarzy po raz pierwszy wystąpił Lee Moore, a w Kingu Bryce Brown. Lepsze wejście zaliczył ten drugi – Brown już w pierwszej kwarcie trafił trzy razy za 3 punkty i szybko stało się jasne, że w Szczecinie w końcu pojawił się strzelec z prawdziwego zdarzenia.
Goście generalnie byli w pierwszej połowie bardzo skuteczni i m.in. po akcjach Filipa Matczaka wyszli na 6-punktowe prowadzenie.
Moore swoje pierwsze punkty zdobył w drugiej kwarcie – też trójką (w tym samym czasie Brown miał już na liczniku 4). Trzeba jednak zauważyć, że obecność Amerykanina otworzyła trochę pozycji innym graczom (11 asyst w meczu) i Anwil trzymał się wciąż w grze, a w końcu także doprowadził do remisu – właśnie po akcji Moore’a.
King znalazł jednak za chwilę inne źródło punktowania – pod koszem nie do zatrzymania był Phil Fayne, który już do przerwy zdobył 16 punktów i zebrał 6 piłek, a jego zespół prowadził 52:44.
Anwil przez 25 minut nie miał sposobu na zatrzymanie świetnego ataku gości. Przebudzenie Matczaka, dodatkowy strzelec na obwodzie, aktywny Fayne – liderzy z poprzednich spotkań w postaci Mazurczaka i Cuthbertsona dostali wreszcie duże wsparcie. Fani we Włocławku w przerwie być może liczyli, że rywale w drugiej połowie już z taką skutecznością trafiać nie będą – trzy trójki na otwarcie trzeciej kwarty szybko jednak skasowały te nadzieje.
Chcąc myśleć o zwycięstwie Anwil musiał więc wznieść się na wyżyny swoich ofensywnych możliwości. Na wysokości zadania stanęli Amerykanie – Greene trafiał trójki, a Moore po prostu wziął piłkę i zaczął kreować rzuty dla siebie i innych. Lee już w swoim pierwszym meczu stał się liderem na trudne moment, czyli kimś, kogo Anwil strasznie potrzebował.
Gospodarze nakręcili się celnymi rzutami, co przełożyło się na walkę w defensywie i ostatecznie prowadzenie 74:69 po 30 minutach.
Szczecinianie byli w opałach, bo Anwil przystosował swoją obronę do ich ataku – zniknęli Fayne i Brown, którzy nie mieli już dogodnych okazji na zdobywanie punktów. Tlen Kingowi dostarczał jeszcze Matczak, ale włocławianie byli już za daleko, by ich złapać. Na 2 minuty do końca Josip Sobin zaliczył akcję 2+1, która dała włocławianom prowadzenie +11 i ostatecznie już zamknęła to spotkanie.
Pełne statystyki z meczu Anwil – King >>