Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
W czwartek Anwil pokonał na wyjeździe w spotkaniu derbowym Twarde Pierniki Toruń 84:74 (więcej TUTAJ>>). Włocławianie kontrolowali ten mecz, choć zdarzały się momenty, w których gospodarze zaskakiwali serią punktową i nawet na chwilę wychodzili na prowadzenie. Generalnie jednak, patrząc na obraz całego meczu, nie było wątpliwości, który zespół był lepszy.
Anwil przetrwał trudne momenty, bo wreszcie ma lidera i może na niego liczyć. Lee Moore wszedł do zespołu razem z drzwiami i wygląda, jakby znał się z kolegami z drużyny i trenerem od co najmniej kilku miesięcy.
Od momentu pojawienia się Amerykanina w zespole odżył także Phil Greene, który lekko dusił się na rozegraniu – mając mniej obowiązków związanych z kreowanie gry, a więcej w zakresie zdobywania punktów, Amerykanin zaczyna wyglądać na zawodnika, na jakiego w swoich wypowiedziach kreował go Przemysław Frasunkiewicz.
Greene robi progres i jest to widoczne, ale niestety, z włocławskiego punktu widzenia, tego samego nie można powiedzieć o Joshu Bosticu. Jeszcze 3 lata temu Amerykanin trząsł PLK, teraz niestety mało co zostało z dawnego błysku – w tym sezonie notuje średnio 10,3 punktu przy ledwie 31% skuteczności z gry.
Ciężko nie odnieść wrażenia, że po prostu Josh się postarzał, że nogi nie niosą (a przecież dodatkowo przez ostatni rok leczył kontuzję) i zdobywanie punktów przychodzi mu z trudem. Nie można mu zarzucić braku chęci, zaangażowania, walki – to wszystko widać po jego emocjonalnych reakcjach na parkiecie. Akcje, które kiedyś mu wychodziły, jednak teraz nie wychodzą.
Wchodzimy w drugą połowę listopada, więc Bostic we Włocławku jest już 3 miesiące – formy nie widać i wiara w to, że wróci do dawnego grania, powoli ginie. Wydaje się, że widzi to także trener Przemysław Frasunkiewicz, który konsekwentnie zmniejsza rolę Amerykanina. W Toruniu Josh wyszedł z ławki (17 minut, najmniej w sezonie) i w wygranym +10 meczu, zespół z nim na parkiecie był -16 (czyli bez niego +26). Wrażenia optyczna potwierdzają to co wyżej – Bostic był hamulcem w tym meczu dla Anwilu.
No i co tu teraz z tym Joshem zrobić – to chyba największa zagwozdka, jaką ma teraz Frasunkiewicz. Sądzę, iż koncepcja z nim jako liderem już definitywnie upadła i szkoleniowiec Anwilu chciałby w nim widzieć zawodnika w typie 3&D z pozycji numer 3. Żeby to jednak wyszło, Josh musi trafiać z dystansu (póki co słabiutkie 23%) i musi nadążać na nogach w obronie, z czym jest niestety kłopot. Jeśli w tej roli się nie sprawdzi, to miejsca w rotacji dla niego może zabraknąć (silnego skrzydłowego z niego się raczej nie zrobi).
To bardzo czarny scenariusz, ale niestety chyba możliwy, patrząc na jego dyspozycję. Wiara w przełamanie zawodnika ma swoje granice. Nie zazdroszczę trenerowi, jeśli on się ziści – Frasunkiewicz nie raz podkreślał swoją więź z Bosticiem i odpuszczenie go może być po prostu bardzo trudne – z uwagi na relacje, honor (jedna z pierwszych decyzji transferowych) i formalności (a jeszcze w kontrakcie Josha jest klauzula przedłużająca umowę po osiągnięciu półfinału).
Z drugiej strony tak w tym biznesie jest, czasem trzeba podjąć trudne decyzje (choć do nich uważam daleko), a przecież bez niskiego skrzydłowego całego sezonu nie da się grać. Anwil idzie do góry, ale u nogi ma póki co przypiętą kulę – kwestia, kto ją odczepi, czy sam Bostic swoją lepszą grą, czy będzie musiał to zrobić klub…
Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>