Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
W ostatnim meczu eksperymenty w pierwszej piątce przyniosły trenerowi Przemysławowi Frasunkiewiczowi same dobre rzeczy – szkoleniowiec Anwilu tym razem też zakombinował i dobrze na tym wyszedł. Anwil wyszedł na parkiet bez Kamila Łączyńskiego, bez Josha Bostica i bez Josipa Sobina, za to z trójką Nowakowski – Petrasek – Słupiński i ten pierwszy zaczął od dwóch trójek, a cały Anwil od czterech.
Szybko zarysowało się prowadzenie włocławian, ale też dość szybko przekonaliśmy się, że Vasa Pusica (zgłoszony 45 minut przed meczem) to zawodnik, który powinien dawać zespołowi znacznie więcej niż zwolniony Marcus Burk. Twarde Pierniki po słabym początku przebudziły się wraz z trafieniami Sterlinga Gibbsa, a przewaga gości spadła do 2 oczek. Show Amerykanina trwało dalej, a Anwil z kolei kompletnie nie był w stanie zdobyć punktów bliżej obręczy.
Goście wrócili więc do tego co działało na początku, czyli rzutów z daleka. Kolejną swoją trójkę trafił Lee Moore, poprawił Łączyński i Anwil wrócił na prowadzenie. Włocławianie podkręcili także śrubę w obronie – przez 4 minuty gospodarze tylko raz trafili do kosza z gry. Gwiazdą pierwszej połowy, pod względem ofensywnym, był Nowakowski, który schodząc na przerwę miał już na koncie 15 punktów, a jego Anwil prowadził 48:35.
Torunianie na początku trzeciej kwarty zaliczyli dużą serię punktową, podobną do tej z końca pierwszej kwarty (14:2). Oszołomiony Anwil odwołał się do gry liderów, czyli Moore’a i Greene’a, którzy byli tego dnia dobrze dysponowani. Trafienia zwłaszcza tego pierwszego były dość bolesne dla gospodarzy, podcinające skrzydła. Amerykanin w całym spotkaniu zdobył 19 punktów i rozdał 7 asyst.
Goście opanowali sytuację, a obrona bazująca na zmianach krycia zaczęła przynosić pozytywne efekty. Włocławianie narzucali tempo i intensywność gry, także w obronie – poszerzona rotacja dała wreszcie trenerowi Frasunkiewiczowi taką możliwość. Przerwa na kadrę miała przynieść trochę odpoczynku i poprawę gry weteranów, ale Josh Bostic niestety dla zespołu z Włocławka dalej wyglądał bardzo mizernie. Amerykanin był niewidoczny, a jak już pojawiał się przy piłce, to ją tracił lub oddawał niecelny rzut (zespół z nim na parkiecie był -16).
Obecność na parkiecie Bostica zahamowała Anwil, a gospodarze grając wokół Aarona Cela i Stefana Kenicia zaczęli łapać wiatr w żagle. Goście także odpowiedzieli akcjami bliżej obręczy i udało się im obronić małą przewagę. W ostatnie 5 minut włocławianie wchodzili z zaliczką siedmiu punktów. Rzucanie do kosza na siebie po stronie Anwilu w kolejnych akcjach wziął Greene, który był zabójczy z półdystansu (16 punktów).
Gospodarze z kolei popełnili kilka błędów w tych kluczowych momentach, czasem się pospieszyli za bardzo, a czasem źle odczytali przewagi przy tym zmienianiu krycia przez rywali. Akcja pick and roll, po której pół center, pół rozgrywający (5 asyst), Josip Sobin zdobył punkty, przypieczętowała zwycięstwo Anwilu – 84:74.
Pełne statystyki z meczu Twarde Pierniki – Anwil Włocławek >>