Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Niedzielny mecz w Hali Mistrzów był zdominowany przez twardą i fizyczną obronę. Do przerwy było 33:33, a w pamięci więcej nieudanych zagrań i niecelnych rzutów niż tych efektownych i skutecznych. Na konferencji prasowej trener Przemysław Frasunkiewicz przyznał: Trener Szablowski to mój dobry kolega. On wie jak my gramy, my wiemy jak oni grają. Nikt tu nikogo nie zaskoczył. Tak ten mecz rzeczywiście wyglądał, bo i jedni i drudzy z wielkim trudem dochodzili do otwartych pozycji.
Trener Krzysztof Szablowski był, jak sam to określił, umiarkowanie zadowolony po tym meczu. Dziki rzeczywiście zaprezentowały się nieźle, zwłaszcza w obronie, która skutecznie wykluczyła dwóch strzelców Anwilu, Victora Sandersa i Jakuba Garbacza. Obu udało się zatrzymać poniżej ich średniej punktowej (14 punktów Sandersa, 9 Garbacza), a mocny nacisk na wszystkich obwodowych sprawił, że gospodarze oddali tylko 17 trójek (7 celnych).
Włocławianie więc w większym wymiarze niż zazwyczaj wykorzystywali podkoszowych. Znakomite spotkanie rozegrał Kalif Young, który tym razem oprócz imponowania w obronie, także solidnie zapisał się w arkuszu statystycznym – 13 punktów i 13 zbiórek. Kanadyjczyk był bezkonkurencyjnie najlepszym zawodnikiem tego spotkania.
Kłopoty Anwilu na obwodzie wzięły się nie tylko z mocnej obrony Dzików, ale także niestety z uwagi na uraz Amira Bella. Amerykanin w trzeciej kwarcie podczas przeprowadzenia piłki złapał się za nogę i z pomocą kolegów opuścił parkiet. Kontuzja złapana bez kontaktu z rywalem – nie wróży to niestety dobrze.
Dziki przez dobre 30 minut nie odstępowały Anwilu na krok. Włocławianie mieli problemy z zatrzymaniem indywidualnych akcji tercetu Dominic Green, Matt Coleman i Mateusz Szlachetka. W ostatecznym rozrachunku jednak trochę tego ofensywnego potencjału warszawianom zabrakło, bo licznik Dzików finalnie zatrzymał się na 66 punktach.
Obyło się bez nerwowej końcówki, bo Anwil po kilku udanych akcjach na początku czwartej kwarty Kamila Łączyńskiego, Kalifa Younga czy Luke’a Petraska zdołał odskoczyć na bezpieczną odległość. Anwil wygrał 78:66 i tym samym dopisał 9 zwycięstwo do swojego bilansu. Nigdy wcześniej w historii klubu nie udało się zanotować tak udanego startu jak 9:0.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
A jaki jest rekord ligi w wygranych spotkaniach?