Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Michał Tomasik: Od zakończeniu inaugurującego sezon PLK waszego meczu w GTK minęło kilkanaście godzin. Czy następnego dnia myślami wciąż jesteś przy wydarzeniach z wygranego przez Arkę 84:73 spotkania w Gliwicach, czy już nabierasz ochoty na więcej i zacząłeś odliczać dni do kolejnego – znów w czwartek, tym razem ze Spójnią w Gdyni?
Andrzej Pluta jr: Póki co zdecydowanie trzymają mnie jeszcze te emocje z Gliwic. Takiego meczu nie można tak łatwo zapomnieć.
Bardziej chodzi o to jak się układał – kilkunastopunktowa przewaga przechodziła z rąk do rąk – czy o zmęczenie, bo po raz pierwszy od niepamiętanych czasów spędziłeś na boisku ponad 36 minut?
Zdecydowanie to pierwsze. To było dziwne spotkanie. Rozpoczęliśmy je świetnie, a później w pewnym momencie traciliśmy do rywali niemal 20 punktów. Pojawiła się masa błędów z naszej strony. Także z mojej. Najważniejsze jednak, że jeszcze w trakcie walki udało się z nich wyciągnąć wnioski i mecz uratować. Zacząć sezon od zwycięstwa, na dodatek wyjazdowego – to zawsze fajna sprawa, przyjemniej wraca się do domu, inaczej patrzy na kolejne mecze. Ale wracając w autobusie mieliśmy o czym rozmawiać. Do Trójmiasta dotarliśmy dopiero chwilę przez 3 w nocy, a tematy się nie kończyły. To pokazuje jak wiele pracy nas jeszcze czeka, ale też – jak bardzo zależy nam na sukcesie, jak zwartą grupę zaczynamy tworzyć. Na boisku często jeszcze nie rozumiemy się najlepiej. Trudno się dziwić – przecież ja dołączyłem do zespołu raptem miesiąc temu, po zakończeniu zgrupowania kadry. Poza boiskiem jest już jednak naprawdę OK.
Wracając do tych 36 minut, które spędziłeś na parkiecie… Jesteś młodym graczem, ale w takim wymiarze czasowym na poziomie PLK, ogólnie w dorosłej koszykówce jeszcze chyba nie grałeś? Czujesz zmęczenie?
Nawet jeśli fizycznie jakieś się zakradło – bo przecież ogranizm, nawet jeśli młody, musi się zaadoptować – to mentalnie jestem tak nakręcony, że nie odczuwam żadnego. Przecież właśnie o to mi chodziło. W dużej mierze dlatego wybrałem latem ofertę Arki – by grać, jak najczęściej i jak najdłużej. To w moim wieku, na tym etapie kariery najlepsze, co mogło mi się przydarzyć. Jak to mówią – ból minie, a chwała pozostanie. Mam jednak świadomość, że to tylko jeden mecz, w którym zresztą popełniłem mnóstwo błędów. Przed nami jeszcze długa droga.
Miałeś 5 asyst i 5 strat. Wiadomo, że statystyki czasami wykrzywiają boiskową rzeczywistość, ale pewnie z tych dwóch cyfr w swojej linijce statystycznej nie jesteś zadowolony?
Pewnie, że nie. Popełniłem kilka naprawdę głupich błędów. Muszę się szybko uczyć. Trener Bychawski utwierdza mnie jednak w przekonaniu, że błędy są nierozerwalną częścią procesu nauki. Cieszę się, że mimo moich wczoraj wygraliśmy.
Świetna gra Przemysława Żołnierewicza nikogo pewnie już nie zaskoczyła, ale czy byłeś jednak lekko zaskoczony początkiem meczu, gdy Grzegorz Kamiński trafiał jak automat i błyskawicznie zdobył 11 punktów?
Nie, to kompletnie mnie nie zdziwiło. Z Grześkiem znam się od czasów wspólnej gry w reprezentacjach młodzieżowych. Wiem, że jak on już wyciągnie koszykarski karabin i zacznie trafiać, rywal znajduje się w tarapatach. Wczoraj udowodnił, że może to robić także na poziomie PLK. Ale faktem jest oczywiście, że bez Przemka losów tego meczu byśy raczej nie zdołali odwrócić. On w drugiej połowie robił dla nas po prostu wszystko. Także wiele małych rzeczy, których nie widać w i tak grubej linijce statystycznej (14 zbiórek, 11 punktów i 8 asyst – przyp. red.). Gdy byliśmy w największym dołku, stanął na wysokości zadania i nas z niego wyciągnął.
Od lat w PLK panuje przekonanie, że drużyna, której siła opiera się na polskich koszykarzach skazana jest na niepowodzenie. Cieszysz się, że jesteś częścią takiej, która ma ambicje zadać kłam tej opinii?
Bardzo, bo dla sportowca to bardzo komfortowa pozycja. Mamy wszystkim coś do udowodnienia.
Ty też? Sztaby szkoleniowe wszystkich drużyn PLK uznały cię na progu rozgrywek za 33. najlepszego gracza ligi. Czujesz się lepszy?
Powiem tak – dziękuję im. Mam wrażenie, że mnie docenili. Naprawdę. Ale czy chciałbym być wyżej? Oczywiście. Czy śledzę takie rankingi? Jak najbardziej! Powiem więcej – moim celem na ten sezon jest to, aby wygrywać z drużyną na tyle często i samemu grać na tyle dobrze, żeby za rok wdrapać się w takiej liście na wyższą pozycję. Na początku sezonu 2024/25 chciałbym być w Top20 graczy PLK, dlaczego miałby to ukrywać?
Skoro już przy przedsezonowej ankiecie z udziałem sztabów szkoleniowych wszystkich drużyn PLK jesteśmy – w odpowiedzi na pytanie „kto spadnie z PLK!” najwięcej typujących wskazało właśnie Arkę. Jak to odebraliście?
Jako motywację do mocniejszej pracy, świeżą dostawę paliwa, które powinno nas napędzać. Możemy sobie wydrukować wyniki tej ankiety, oprawić w ramki i powiesić w szatni, by o niej pamiętać przez cały sezon. Żeby była jasność: nie chodzi o to, że się puszę w piątek, bo w czwartek wygraliśmy mecz w Gliwicach. Kompletnie nie o to chodzi. Po prostu dla mnie takie zewnętrzne motywacje są integralną częścią sportu i jedną z jego najlepszych części składowych. Udowadniać wszystkim dookoła, że jesteś lepszy niż wszystkim się wydaje – przecież to naprawdę fantastyczne uczucie!
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>