poniedziałek, 7 października 2024
Strona główna » Andrzej Pluta jr: Mecz jak wisienka na torcie
PLK

Andrzej Pluta jr: Mecz jak wisienka na torcie

0 komentarzy
Od szansy dla nastolatka u trenera Żana Tabaka w Hiszpanii do całkiem ważnej roli w “dorosłym” Treflu. Andrzej Pluta junior opowiada o rozwoju swojej koszykarskiej kariery, radach ojca – legendy oraz tym, jak gra i trenuje się w Sopocie.

Aleksandra Samborska: Jak wspominasz swoje pierwsze spotkanie z trenerem Tabakiem w Hiszpanii, zadebiutowałeś w lidze ACB w wyjątkowo młodym wieku, miałeś 16 lat, co wtedy mówił Ci trener?

Andrzej Pluta junior: Pamiętam, że uwagę zwracał przede wszystkim na obronę. Trener Tabak od młodego zawodnika w Sevilli nie wymagał zdobywania punktów, ale swoją obroną miałem nie przegrywać pojedynków 1 na 1. Coach chciał pełnej koncentracji i kompletnego zaangażowania, co po takich zmianach przynosiło olbrzymią satysfakcję obu stronom – trenerowi i zawodnikowi. 

Z czego wynika tak wysoki poziom hiszpańskiego szkolenia?

W Hiszpanii jest ciągła konkurencja – rywalizują nie tylko młodzi Hiszpanie, ale i prospekty z Litwy, Francji… Miałem kolegów z przeróżnych krajów, którzy przyjeżdżali właśnie tam, by dać z siebie maksimum. 

Na każdym treningu, codziennie każdy walczył o to, żeby możliwie jak najszybciej zafunkcjonować wyżej. Tempo było bardzo wysokie, a elementów do przepracowania mnóstwo. My –młodzi – walczyliśmy o to, żeby móc pokazać się szerszej publiczności – na minuty trzeba było naprawdę zapracować. 

Grywasz na obu pozycjach obwodowych, trener Tabak zdaje się widzieć Ciebie jako dwójkę, tam też czujesz się najlepiej?

Podczas tej mojej dotychczasowej przygody koszykarskiej jestem ciągle przesuwany – z 1 na 2 i z 2 na 1. Wszystko zależy od tego, do czego potrzebuje mnie trener i jak bardziej pasuję w drużynie. 

Nie powiem, że jest mi to zupełnie obojętne, ale mam wrażenie, że każdy zawodnik, nabierając doświadczenia, wybiera z biegiem lat swoją grę – minuty w meczach pozwalają Ci odkrywać na boisku nowe możliwości. Trener Tabak patrzy na koszykówkę bardzo szeroko, ma doświadczenie z takich miejsc, że wiem, że mogę zaufać jego wizji. 

Czyli trener był magnesem, który przyciągnął Cię do Trefla?

Zdecydowanie! Kiedy jako 16-latek, w efekcie kontuzji w pierwszej drużynie, trafiłem na treningi Żana Tabaka w Sevilli to nauczyłem się bardzo dużo. Trener zrobił wtedy na mnie olbrzymie wrażenie. Gdy usłyszałem, że będzie możliwość kontynuowania tej współpracy w PLK to decyzja była bardzo prosta.  

Na obwodzie obok siebie masz teraz Glynna Watsona, w którym trener Tabak pokłada duże nadzieje, jak Wam z Glynnem układa się ta współpraca? 

Odkąd spędzamy czas na parkiecie obok siebie, zaczynamy coraz lepiej się rozumieć. To bardzo szybki gracz, który dzięki swojej prędkości pozwala zrobić przewagi w ataku, więc siłą rzeczy, dzięki tempie, jakie narzuca później mi – jako rzucającemu-obrońcy – gra się łatwiej.  

Ostatni mecz z MKS-em bardzo Ci wyszedł, dlaczego grało Ci się tak dobrze?

Trenujemy w tygodniu na tak dużej intensywności, że mecz naprawdę jest wisienką na torcie. Trener wymaga od nas takiej szybkości, że w meczu obciążenie fizyczne nie jest większe niż podczas treningów. Oczywiście, w meczu dochodzą niuanse taktyczne. Otrzymujemy sporo informacji w ramach skautingu, ale jest to wszystko dobrze zbalansowane i dzięki temu w sobotę czułem się po prostu dobrze przygotowany. Rozwijamy swój styl, swoją obronę. 

Trzeba jednak pamiętać, że ten Trefl dopiero zaczyna się zgrywać, jest jeszcze sporo błędów do korekty, żeby i nam, i mi, grało się coraz lepiej. 

W Sopocie liczyć możesz na doskonały sztab, ale na pewno wspiera Cię też tata – legenda. Czy Andrzej Pluta jest bardzo krytyczny?

Rozmawiamy bardzo dużo, również po meczach, z nim nie da się o baskecie nie mówić. (śmiech) Są obserwacje, również krytyczne, rady, których jako syn wysłuchuję. Przede wszystkim chcę czerpać z doświadczenia taty jako zawodnika – on przeszedł całą tę drogę. Zresztą to rodzice byli pomysłodawcami wyjazdu do Hiszpanii – mi i bratu chcieli udostępnić najlepsze warunki do sportowego rozwoju, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni.  

Byliście skazani na koszykówkę?

No właśnie ja próbowałem różnych treningów! Było pływanie, chodziłem na judo, na piłkę nożną. Chociaż ostatnio tata uświadomił mnie, że koszykówka i tak była pierwsza – podobno chodziłem we Francji na jakiś mini basket, ale nie pamiętam tego zupełnie (śmiech). 

Taty meczów w Hali Mistrzów niestety też nie pamiętam zbyt dokładnie, bo byłem wtedy bardziej zaaferowany zabawami z kolegami i bieganiem wokół trybun. Szkoda, że byłem wtedy zbyt mały, żeby rozumieć, o co toczyły się te wielkie serie. 

Brat Michał nie może się chwilowo przebić do składu Astorii. Jak oceniasz go jako gracza, jakie są atuty Michała?

Wydaje mi się, że ma potencjał, który wynika z naprawdę dużych już umiejętności. Jest 2 lata młodszy ode mnie, ma widoczne warunki na taką właśnie jedynko-dwójkę, musi dalej intensywnie pracować. U jednego ten moment, w którym zaczynasz odgrywać większą rolę w seniorskim klubie przychodzi, kiedy ma naście lat, u drugiego dwadzieścia kilka. Wydaje mi się, że Michał jest teraz w dobrym miejscu, wie, że musi pracować i czekać na swoją szansę. 

Trefl to Twój trzeci pracodawca w ciągu trzech lat, z klubem z Sopotu związałeś się na razie do końca tego sezonu. Czy młodzi gracze muszą tak często zmieniać kluby?

Nie widzę w tym nic złego, to jest wkalkulowane w naszą pracę i chyba też fair – grasz tam, gdzie obu stronom to pasuje – gdzie Ty jesteś zadowolony ze swojej gry, a drużyna korzysta z Twojej formy i postawy. 

Droga zawodowego koszykarza nie jest łatwa, bo na udany sezon składa się naprawdę wiele czynników: szansa, minuty, zdrowie, atmosfera… Ciężko przebić się do pierwszego składu, poza ciężkim treningiem trzeba też odważnie szukać swoich szans.  

Teraz odważnie, z trenerem Tabakiem za sterami, ruszacie do Lublina po trzecie zwycięstwo – jakie cele na horyzoncie?  

Niezmienne od początku sezonu przygotowawczego – z pełnym zaangażowaniem chcemy grać dobrą koszykówkę. W PLK nie ma łatwych wygranych, dlatego do każdego meczu odrębnie przygotowujemy się na całego. To też wychodzi od nas – zawodników w Treflu, bo chcemy być skoncetrowani i wysiłek z treningów przekuwać w kolejne zwycięstwa. 

Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet