Strona główna » A co, jeśli to LeBron i Davis są problemem Lakers?
NBA

A co, jeśli to LeBron i Davis są problemem Lakers?

0 komentarzy
Brutalna prawda dla kibiców Lakers: z ich klubem jest jeszcze gorzej niż mogłoby się wydawać i niż wynik 2-7 na to wskazuje. Tylko czekać na pierwsze plotki transferowe z udziałem Anthony’ego Davisa. Bo LeBrona nikt nie ruszy, prawda?

Dwie najczęściej kolportowane narracje dotyczące obecnych problemów Los Angeles Lakers?

Pierwsza, podstawowa: Russel Westbrook nie nadaje się już do gry w NBA w drużynie z ambicjami.

Druga, uzupełniająca: Rob Pelinka zbudował wokół LeBrona i AD fatalny skład, oni nie mają z kim grać.

W obu jest niemało prawdy, lecz nie mniej problemów można znaleźć w postawie dwóch liderów Lakers.

LeBron James – w którym przed sezonem wciąż można było upatrywać najlepszego strzelca Lakers – oddaje rzuty za 3 punkty ze skutecznością… 21 procent. Ciska średnio 7 razy na mecz, wielokrotnie kuriozalnie naśladując Stepha Curr’ego czy Trae Younga, trafia 1,5. Po raz pierwszy od sezonu debiutanckiego skuteczność rzutów z gry LBJ spadła poniżej 50 proc. I to znacząco (46,6).

Długimi momentami jego gra przypomina po prostu nonszalancki sabotaż.

Anthony Davis w obronie jeszcze czasami coś z siebie da, ale pod drugiej stronie jest na tyle apatyczny, że w każdym meczu wykonuje raptem 4,5 rzutu wolnego. Dla porównania – w pierwszym sezonie w barwach Lakers było to 8,5 prób. Jeszcze nigdy w swojej karierze AD tak rzadko nie atakował kosza – wskaźnik „FT rate” (będący stosunkiem rzutów wolnych do tych z gry) ma obecnie na zawstydzającym poziomie 0,254.

Długimi momentami jego gra przypomina po prostu nonszalancki sabotaż. On w trzecim kolejnym meczu nie zdobył w czwartej kwarcie dla Lakers punktu. Żadnego.

W końcówce przegranego wczoraj 100:114 meczu z Cleveland Cavaliers, gdy rezerwowi Lakers w ostatniej chwili jeszcze zbliżyli się do rywali na dziewięć punktów, kamery pokazały LeBrona i AD siedzących na ławce. Przygnębiający był to widok.

Nie mniej żałosne były te pomeczowe narzekania LeBrona na to, że sędziowie „od kilku lat przestali gwizdać na nim faule”.

Zapis wideo tej konferencji polecamy tylko kibicom Lakers o mocnych nerwach. Dziennikarze przy okazji kilku pytań ewidentnie chcieli dać LeBronowi szansę, by powiedział coś optymistycznego. Z żadnej nie skorzystał. „Nasz rekord jest jaki jest” – można podsumować jego przekaz jednym zdaniem.

I nic nie wskazuje na to, aby miał być lepszy.

Lakers zawsze stali na stanowisku, że nie sprzedadzą Davisa, dopóki LeBron będzie w ich składzie. Latem LBJ przedłużył kontrakt do 2025 roku. Jeśli właściciele klubu z LA nie zmienią zdania, ich kibiców czeka okres wielkiej smuty, który może być dłuższy od tego, gdy karierę kończył Kobe Bryant.

Chyba, że Jeanie Buss sensacyjnie postanowi przestać zwracać uwagę na rachunek ekonomiczny i słupki sprzedaży koszulek z napisem James i „opchnie” jego samego. Tak naprawdę – powinna to zrobić w pierwszej kolejności. Przecież LBJ otwarcie mówi, że w całkiem niedalekiej przyszłości zamierza wkroczyć na przynależące historycznie do niej i jej Lakers terytorium, tworząc nowy klub NBA w Las Vegas.

A może po prostu koszulki LBJ przestaną się z czasem sprzedawać? Przecież tak naprawdę kibice Lakers nigdy nie darzyli go choćby namiastką uczuć, którymi obdarzali Kobego.

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet