Przeciwnikiem Legii będzie grecki Promitheas Patras. Mecz rozpocznie się o godz. 20. Wszyscy kibice – także ci, których trybuny Torwaru nie pomieszczą (biletów już brak!) – będą mogli obejrzeć transmisję w TVP Sport.
W przeciwieństwie do polskiego zespołu, Grecy rozpoczęli występy w Lidze Mistrzów od wygranej. Przed tygodniem pokonali niemiecki Heidelberg, a wynik (89:83) nie oddaje do końca tego, że było to przez grecką drużynę zwycięstwo przez większość spotkania kontrolowane.
Wygląda na to, że to właśnie z niemiecką ekipą Legia stoczy walkę o awans do fazy play-in, ale dla jej losów najlepiej byłoby sprawić niespodziankę i po prostu ograć Greków. Promitheas, podobnie jak warszawianie, oprócz meczu pucharowego ma za sobą również dwie kolejki ligowe. W przypadku Legii były to dwa pewne zwycięstwa w PLK. Tymczasem zespół z Patras pokonał w ostatni weekend Maroussi, ale na inaugurację sezonu uległ Iraklisowi.
Największe sukcesy greckiego rywala Legii to wicemistrzostwo kraju w sezonie 2018/19 i brązowe medale zdobyte trzy sezony później. Ostatnie dwa lata to półfinały greckiego playoff.
Po awansie na pierwszy poziom rozgrywek w 2016, drużyna z trzeciego największego miasta w Grecji aż siedmiokrotnie (na dziewięć sezonów) była w czołowej czwórce tamtejszej ekstraklasy. Udanie łączyła też lokalne rozgrywki z grą w pucharach. 8 kolejnych sezonów na poziomie co najmniej Ligi Mistrzów, dwa ćwierćfinały EuroCup (2020 i 2023) oraz ćwierćfinał Ligi Mistrzów (2024) – ten dorobek robi wrażenie.
Trenerem Promitheasu jest niezbyt doświadczony mimo 54 lat Georgios Limniatis, były koszykarz, m.in. mistrz Grecji z Olimpiakosem z pierwszej połowy lat 90. Przez wiele lat Limniatis był asystentem w greckich kadrach kadetów i juniorów oraz klubach ligi greckiej. Jako pierwszy trener zadebiutował dopiero w połowie sezonu 2022/23 w Lavrio, a potem prowadził też Maroussi i Peristeri. Promitheas jest jego czwartym pracodawcą w czwartym sezonie kariery jako head coach.
Półfinalista dwóch poprzednich sezonów ligi greckiej to zespół na wskroś „amerykański”, w którym pierwszoplanowe role odgrywa co najmniej czterech graczy zza oceanu. Są to znani z polskiej ligi Kendale McCullum (PG, 185/29) i Leyton Hammonds (PF, 203/31), a także ograni w Europie Rob Gray (G, 186/31) i JP Macura (G/F, 196/30).
McCullum od tego sezonu został naturalizowanym reprezentantem Sudanu Południowego (grał tego lata na AfroBaskecie), a po kilkumeczowym epizodzie w Śląsku Wrocław w sezonie 2023/24 spędził kolejne półtora roku w Izraelu, gdzie pokazał się jako świetny kreator i trzeci najlepszy asystujący Winner League poprzedniego sezonu z 7 asystami na mecz w barwach Ironi Ramat Gan.
Hammonds to nieco starsza historia. W Polsce grał w przerwanych rozgrywkach 2019/20 dla Arki Gdynia (śr. 8 pkt., 5 zb. w lidze, 10 pkt. w EuroCup), a po pandemii zwiedził VTB, Japonię, Turcję i Francję, w ostatnim sezonie pozostając bez pracy.
Gray i Macura, czyli zawodnicy z pozycji 2 i 3, to siła doświadczenia. Gray był MVP wygranych finałów EuroCup z Monaco w 2021, a w kolejnym sezonie grał w Eurolidze. Do Patras przyszedł po sezonie 2024/25 spędzonym w większości we włoskim Scafati, a kończonym jako gracz Galatasaray. Macura to zawodnik włoskiej Serie A w ostatnich trzech sezonach, który może pochwalić się również epizodami w NBA – w sezonach 2018/19 i 2019/20 (3 mecze dla Hornets i Cavaliers).
Wśród lokalnych graczy, w dotychczasowych meczach zwracał na siebie uwagę podkoszowy Antonios Karagiannidis (C, 205/23) grający w Patras od trzech sezonów, od tego lata na zasadzie wypożyczenia z euroligowego Olympiakosu. Dobrą grę młodego podkoszowego zauważyli nie tylko skauci klubu z Pireusu, ale też sztab greckiej reprezentacji, w której Karagiannidis debiutował w kwalifikacjach do ostatniego EuroBasketu.
Alternatywą dla Greka na pozycjach podkoszowych są Amerykanie – piąty i szósty w zespole: Pauly Paulicap (F/C, 202/28) – ostatnio gracz włoskiego Treviso i Kendal Coleman (F/C, 207/23), debiutant w Europie, świeżo upieczony absolwent uniwersytetu Kalifornii. Obaj mają świetne warunki do zbiórek, a Coleman potrafi przymierzyć z dystansu.
Strefa podkoszowa – dodając Hammondsa – jest mocną bronią Greków. W meczu z Niemcami tercet Hammonds-Paulicap-Karagiannidis uzbierał w sumie 33 punkty i – uwaga! – aż 29 zbiórek.
Oprócz sześciu Amerykanów i Karagiannidisa zabezpieczenie na pozycjach 1-3 stanowią młodzi lokalni zawodnicy – przede wszystkim reprezentanci U20 kraju sprzed roku lub dwóch: Athanasios Bazinas (PG, 194/22), Nikolaos Plotas (G, 195/21) i Sotiris Stavrakopoulos (SF, 201/21).
W meczu 1. kolejki Ligi Mistrzów przeciwko Heidelberg w greckiej ekipie szalał Gray (20 pkt., 4 as., 4 prz.), dobrze prezentowali się również gracze ex-PLK – McCullum (15 pkt., 5 zb., 3 as., 4 prz.) i Hammonds (13 pkt., 9 zb.). Zwraca uwagę 12 zbiórek (w tym 7 ofensywnych) Pualicapa i fakt, że Grecy zdominowali rywali na desce, wygrywając zbiórkę 41:27. Mieli prawie tyle zbiórek ofensywnych (15), co Heidelberg defensywnych (18).
W dwóch meczach ligowych statystycznie najlepiej prezentował się Hammonds (śr. 17 pkt.), a Gray, McCullum i Macura zdobywali po ok. 12-13 pkt. na mecz. Odnotować wypada aż 14 asyst w dwóch meczach byłego gracza Śląska.
Stwierdzenie, że polski zespół czeka duże wyzwanie, czy że Grecy to trudny przeciwnik, byłoby truizmem – drużyny Ligi Mistrzów lub EuroCup, które nie byłyby faworytem w starciu z przedstawicielem Orlen Basket Ligi możemy policzyć na palcach jednej ręki.
Zamiast tego zwrócimy jednak uwagę na fakt, że polskie ekipy przystępując do wymagających europejskich rozgrywek w ostatnich latach często nie były przygotowane nawet na regularne wygrywanie w naszej lidze. Legia wyglądała jednak w ostatnich tygodniach na drużynę gotową do gry na dwóch frontach, co naszym zdaniem przed meczami z Promitheasem i – szczególnie – z Heidelbergiem może budzić optymizm.
Środowy sukces odniesiony przy wypełnionym po brzegi Torwarze może być dla Legii warty dużo więcej niż dwa punkty do tabeli LIgi Mistrzów. W czwartek 16 października Rada Warszawy ma postawić kropkę nad „i”, decydując o budowie nowej hali sportowej w stolicy za 200 mln zł. Ten mecz, to zwycięstwo może być ostatecznym kamieniem węgielnym tej inwestycji. Warszawscy kibice tak naprawdę czekają na nią już co najmniej od końcówki ubiegłego wieku.