Strona główna » Karolak: Śląsk znajdzie teraz tylko desperata. Reputacja bywa ważniejsza o medalu!
PLK

Karolak: Śląsk znajdzie teraz tylko desperata. Reputacja bywa ważniejsza o medalu!

0 komentarzy
Gdy słyszę o kolejnych zmianach na stanowisku trenera w Śląsku uśmiecham się coraz bardziej szeroko i zastanawiam nad jednym – czy szefom tego klubu nie jest jednak trochę, tak po ludzku, wstyd? Trefl i Jarosław Zyskowski jr szykują chyba amunicję dopiero na playoff, a Anwil wygrał w Wałbrzychu w dużej mierze dzięki temu, że Selcuk Ernak odnalazł w sobie nowe, wewnętrzne pokłady spokoju.

AMW Arka Gdynia – PGE Spójnia Stargard 84:73

Co mądrego można powiedzieć po takim meczu? Spójnia wygląda jak kandydat do spadku.

Dołożenia Krzysztofa Koziorowicza do sztabu trenerskiego drużyny prowadzonej obecnie przez Macieja Raczyńskiego nie odbieram jako votum nieufności wobec młodszego trenera. Bardziej jako chęć pomocy mu przez szkoleniowca będącego przecież jednym z symboli stargardzkiej koszykówki w momencie dużego kryzysu. Sytuacja jest mocno niekomfortowa. Jeśli duet Elijah McCaddenMalik Johnson oddaje ponad połowę rzutów za 2 całego zespołu to też znaczy, że coś jest nie tak. Oni sobie śrubują statystyki, ale w międzyczasie zespół może spaść do niższej ligi.

Adrian Bogucki w pierwszym meczu po powrocie do Gdyni miał 18 punktów i 6 zbiórek. Chyba ponad połowę ze swoich 13 asyst Nemanja Nenadić zaliczył posyłając ciasteczka w kierunku polskiego środkowego. Wniosek? Adrian, któremu bardzo kibicuję, musi wciąż pracować nad psychiką. W kosza potrafi grać, ale we Wrocławiu nie poradził sobie ze zwiększonymi oczekiwaniami oraz rywalizacją.

Trefl Sopot – PGE Start Lublin 87:88

Po tym meczu, wskazując na słabe punkty mistrzów Polski wiele osób może wskazać palcem Geoffreya Groselle’a i jego występ o którym łatwo będzie zapomnieć, ale tak naprawdę przyglądając się ostatnim meczom Trefla nie sposób nie zauważyć, że Jarosław Zyskowski jr od dłuższego czasu strzela ślepakami. On, snajper wyborowy, w ostatnich 11 meczach dostarczył Żanowi Tabakowi tylko sześć trójek. Spudłował 28. Skuteczność 17 proc. „Zyzio” to już stary wyga, pewnie szykuje amunicję na playoff, ale – warto na ten trend zwracać uwagę, nawet jeśli taki słabszy okres każdemu koszykarzowi bazującemu w swojej grze ofensywnej na rzucie prędzej czy później się przytrafia.

Start znów wygrał na decyzji trenera Kamińskiego o przestawieniu Courtneya Rameya na ławce. To ten zawodnik zaliczył w końcówce kluczowy przechwyt. Zwycięzców się nie sądzi, ale zaledwie 27 punktów zdobytych w drugiej połowie po 61 w pierwszych dwóch kwartach przez gości z Lublina chwały im nie przynosi. Dwa punkty pozostają jednak bezcenne.

Arriva Polski Cukier Twarde Pierniki Toruń – Legia Warszawa 85:93

Andrzej Pluta jr rozegrał już po raz szósty w tym sezonie mecz, który zakończył z dorobkiem co najmniej 8 asyst, w tym po raz drugi w trakcie ostatnich trzech meczów. I w jego grze, i grze Legii rodzi się w ostatnich tygodniach coś ciekawego. Zespół przede wszystkim zaczął grać szybciej. Nie ma już niekończącej się wymiany podań – ewidentnie Heiko Rannula jest wyznawcą zasady „jeśli masz dobrą pozycję – rzucasz, nie zwracając uwagi na to, czy jest to 7. sekunda akcji czy 20.”. Spokój Estończyka pomaga i Plucie, i całej drużynie.

Warto zauważyć dobry występ Dominika Grudzińskiego – 13 punktów w 14 minut i plus/minus na poziomie +13. On też może na spokojnej współpracy z nowym trenerem Legii zyskać.

Twarde Pierniki mają wybrakowany przez kontuzje skład, więc wypada docenić to, że walczyli długo z Legią jak równy z równym. Szans na sprawienie niespodzianki w fazie play-in im jednak nie odbieram!

WKS Śląsk Wrocław – Energa Icon Sea Czarni Słupsk 82:85

Gdy słyszę o kolejnych zmianach na stanowisku trenera w Śląsku uśmiecham się coraz szerzej i zastanawiam nad jednym – czy szefom tego klubu nie jest jednak trochę, tak po ludzku, wstyd? Skoro w ciągu 24 miesięcy byli w stanie posadzić na ławce trenerskiej swojej drużyny sześciu trenerów, to rachunek jest prosty – każdy z nich średnio dostał do dyspozycji kwartał, bo przecież sezon koszykarski trwa bardziej 9 miesięcy niż 12. No ludzie…

Jak później jakiś poważny, szanujący się trener na propozycję „a może objąłbyś zespół Śląska Wrocław” ma wykazywać entuzjazm? Jakim cudem ma wierzyć, że to właśnie on NAPRAWDĘ otrzyma szansę dłuższej, spokojnej pracy?

Mam wrażenie, że ktoś we Wrocławiu zapomniał, że każda szybka dymisja trenera to przede wszystkim porażka kogoś, kto go przed chwilą zatrudniał.

OK, Śląsk bronią wyniki – te cztery kolejne medale . Mam jednak wrażenie, że sytuacja dojrzała już do tego, że gdybym był tylko odpowiedzialny za losy Śląska, poświęciłbym jeden z tych krążków za nieco mniej zszarganą opinię. Czasami reputacja bywa ważniejsza od faktycznych sukcesów. Kilkanaście zmian w składzie w trakcie jednego sezonu to jednak co najmniej o kilka za dużo.

Jasne, Śląsk znajdzie w końcu trenera, który dokończy ten sezon, ale to będzie desparat. Chciałbym zobaczyć jego minę, jak przychodzi na pierwszy trening, widzi, że w składzie ma tylko jednego zawodnika potrafiącego zagrać na pozycji rozgrywającego, choć tylko z musu – Jeremy’ego Senglina – a później patrzy w skład i pyta „a gdzie jest Daniel Gołębiowski?”. Po czym otrzymuje odpowiedź „jest w składzie, jest zdrowy, ale decyzję prezesa grać nie może„.

Jeśli ten Śląsk zakończy ten sezon z medalem będzie to źle świadczyło o PLK, a opinii o tym klubie w środowisku wcale zbytnio nie poprawi.

Nie zapominajmy jednak w tym całym wrocławskim zamieszaniu o drużynie, która odniosła właśnie piąte kolejne zwycięstwo. Może jednak o Czarnych jest wciąż zbyt cicho, gdy mówi się o drużynach, które mogą namieszać w playoff?

Już tydzień temu pisałem, że ekipa Robertsa Stelmahersa może odegrać w trakcie walki o medale w tym sezonie podobną rolę jak Spójnia w poprzednim sezonie. Łotewski trener Czarnych zbiera owoce swojej cierpliwości do Lorena Jacksona – wyglądało to trochę tak, że długo nie mógł się z nim „dotrzeć”, ale jak już znaleźli wspólny język, a Amerykanin wyleczył urazy – potwierdza swój talent. Trzy ostatnie mecze w jego wykonaniu to średnio 24.3 punktu. To jest znów ten pewny siebie Jackson, który w poprzednim sezonie wygrywał kolejne mecze z Legią, zdobywając też po drodze Puchar Polski.

Na pewno ma ambicję, by tym razem udziału w playoff nie kończyć na czterech występach!

King Szczecin – Dziki Warszawa 105:100

Kto Novaka ma, ten mecze koszykówki wygrywa” – można parafrazować pewne znane powiedzenie z jednego z polskich klasyków filmowych. Jovan znów chodził w tym meczu po wodzie i osobiście zapewnił swojej drużynie dwa punkty. Imponujące są jego ostatnie dokonania. Jeśli oferta jego zatrudnienia zimą leżała – a pewnie tak było – także na stole kilku innych prezesów drużyn PLK, to mogę sobie pluć w brodę.

Mam wrażenie, że Dzikom trochę zabrakło w tym meczu Mateusza Szlachetki, z nim rotacja Krzysztofa Szblowskiego wyglądałaby nieco inaczej. Sam fakt, że zespół z Warszawy dopiero pod koniec sezonu zaczął korzystać z sześciu obcokrajowców świadczy tylko o jednym – Dziki gry w PLK wciąż się dopiero uczą. Mam nadzieję, że w przyszłości będą podejmowali tego typu decyzje w bardziej racjonalnych momentach. Przecież z szóstą obcokrajowców od początku sezonu mogliby być w Top6. Ale jeśli przebrną play-in ich decyzja się obroni.

Wciąż mają na to szanse!

MKS Dąbrowa Górnicza – Orlen Zastal Zielona Góra 88:89

Obie drużyny dobitnie potwierdziły dlaczego walczą w tym sezonie o utrzymanie, mecz to nie był piękny.

Zdziwiła mnie gra MKS, miałem wrażenie, że jego koszykarzom zabrakło w tym meczu agresji. Na pewno Ty Nichols miał jej odpowiednie pokłady – 18 rzutów wolnych w jego wykonaniu nie wzięło się znikąd. To on był w tym meczu agresorem, a rywale nie mieli pomysłu na jego zatrzymanie.

MKS czeka niebawem kolejny mecz o wszystko – w Stargardzie. Jean-Denys Choulet oficjalnie zakończył już w PLK swój miesiąc miodowy. Niebawem przekonamy się, jak dobrym szkoleniowcem jest doświadczony Francuz. W końcówce meczu z Zastalem o porażce ostatecznie przesądził przestrzelony rzut wolny Mattiasa Markussona, ale przed meczem na pewno zacięta końcówka nie była w planach trenera MKS.

Tauron GTK Gliwice – Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski 93:79

Nie wiem jakie plany na kolejny sezon ma Michael Oguine, ale wiem, że sprowadzenie tego zawodnika może po prostu uratować PLK w Gliwicach. 29-letni Amerykanin przyjechał i w roli najlepszego zawodnika zespołu pomógł będącej w kryzysie drużynie wygrać dwa bardzo ważne mecze. Misja „utrzymać PLK” jeszcze się w Gliwicach nie zakończyła, ale sytuacja zespołu jest nieporównywalnie lepsza niż jeszcze dwa tygodnie temu.

Stal w ostatniej kwarcie ewidentnie padła fizycznie, to chyba najważniejsze, choć i pomysłu na zaskoczenie rywala ze strony sztabu szkoleniowego ostrowian nie widziałem wielkiego. Ten zespół ma obecnie w tabeli tylko samo zwycięstw co GTK, ale jednak nie wrzucam go do worka drużyn z napisem „mogą spaść”.

Górnik Zamek Książ Wałbrzych – Anwil Włocławek 71:75

Pamiętacie, jak po poprzednim meczu zastanawiałem się skąd biorą się te niepotrzebne emocje we Włocławku? Selcuk Ernak ze swoim sztabem na kilka nerwowych chwil po ostatnich meczach zareagował tak, jak powinien – spokojem. W Wałbrzychu wyglądał tak, jakby przed rozpoczęciem meczu wypił litr naparu z mellisy. Jego podopiecznym ten spokój się udzielił. Kamil Łączyński ze swoimi 11 asystami znów świetnie dyrygował zespołem, podobnie jak w wielu innych meczach tego sezonu.

Wygrana Anwilu jest imponująca o tyle, że została odniesiona bez trzech podstawowych zawodników leczących mniej lub bardziej poważne urazy. Matematyka mówi oczywiście coś innego, ale możemy uznać, że sprawę 1. miejsca w tabeli przed rundą playoff mamy już rozstrzygniętą.

Inna sprawa, czy Anwil się z tego pierwszego miejsca będzie cieszył, jeśli na przykład w pierwszej rundzie trafi na Śląsk już w pełnym składzie z Ponitką i Robinsonem… Wrocławianie jako jedyni w tym sezonie wygrali z Anwilem mecz ligowy na własnym parkiecie!

Coraz większe nerwy są natomiast widoczne w Wałbrzychu. Udzielają się nawet Andrzejowi Adamkowi i Darkowi Wyce. Trudno się dziwić – Górnik właściwie po raz pierwszy w tym sezonie, gdyby zapomnieć o kolejce inaugurującej rozgrywki, wypadł z czołowej szóstki. Wyka w wywiadzie telewizyjnym sugerował, że w jego zespole zrobiło się zbyt spokojnie właśnie i czas na męskie rozmowy. Ciekawe, zobaczymy.