Już pierwszy sobotni meczu przyniósł niespodziewany wynik. Spójnia, która przecież swietnie spisywała się na początku sezonu, tym razem zagrała już z Kacprem Borowskim w składzie, ale ewidentnie trener Andrej Urlep musi jeszcze popracować nad nowym wydaniem swojej drużyny. W sobotnie wczesne popołudnie w hali w Stargardzie zdecydowanie lepszy okazał się zespół z Torunia. Niespodziewaną mimo wszystko wygraną 79:67 Twardym Piernikom zapewniła głównie wygrana aż 24:14 trzecia kwarta.
Znakomicie w zespole gości zagrał Divine Myles (24 punkty, 7 zbiórek, 4 asysty), a po raz pierwszy w tym sezonie dobrze zaprezentowali się dwaj najważniejsi polscy koszykarze Twardych Pierników – Dominik Wilczek i Wojciech Tomaszewski (obaj po 11 punktów). Michael Ertel, który we wcześniejszych meczach imponował zdobyczami strzeleckimi, tym razem zmienił się w rozgrywającego (8 punktów, 7 asyst).
Spójnia jakby nie otrząsnęła się po wyraźnej porażce z Oradeą w FIBA Europe Cup. Luther Muhammad tym razem miał tylko 12 punktów, a Kacper Borowski w ciągu 12 minut zaliczył 6 zbiórek. Widać jednak, że jego rola po atakowanej stronie boiska w taktyce Spójni jest jeszcze niewielka (1 punkt, 0/1 z gry).
Jeszcze mocniej od Twardych Pierników zaimponował wszystkim w sobotę Górnik Zamek Książ! Beniaminek z Wałbrzycha przyjechał na mecz do Warszawy i wziął rewanż za przegrany 0-3 finał playoff I ligi z wiosny 2023 roku. W imponującym stylu – wygrana 92:68 musi robić wrażenie! Podobnie jak wyjazdowy bilans zespołu Andrzeja Adamka po pierwszych trzech meczach w PLK: 3-0!.
Goście wygrali w wypełnionej kibicami po brzegi hali Koło dominowali od początku do końca. Mecz ustawiła już pierwsza kwarta wygrana przez Górnik aż 28:13. Najskuteczniejszym graczem Górnika był Dariusz Wyka, który kilka poprzednim sezonów spędził przecież w Warszawie reprezentując barwy Legii – tym razem zdobył aż 19 punktów, trafiając 7/10 z gry. 15 punktów dołożył inny były gracz Legii Janis Bierzins. A chyba najbardziej z zespołu gości imponował tak naprawdę Alterique Gilbert, świetnie napędzający akcje Górnika (10 punktów i 12 asyst).
Prawdziwą okrasą soboty z PLK był jednak oczywiście mecz w Ostrowie Wielkopolskim. Atmosfera na trybunach jeszcze przed jego rozpoczęciem przypominała już playoff.
Sportowo też od początku było gorąco. Świetnie spisująca się Stal bardzo długo przeważała i wydawało się, że prowadzona przez Tima Lambrechta (23 punkty, 7 zbiórek) oraz Marta Rosenthala (13 punktów, 8 asyst) zdoła jako pierwsza w tym sezonie pokonać lidera tabeli z Włocławka.
Anwil grał w tym meczu bez swojego podstawowego rozgrywającego Luke’a Nelsona. Starał się jak mógł zastępować go nie tylko Kamil Łączyński (29 minut, najwięcej w drużynie – 13 punktów i 4 asysty), ale także Michał Michalak (10 punktów, 4 asysty), którego akcja z Nickiem Ongendą była ozdobą pierwszej połowy. Jeszcze w połowie trzeciej kwarty to jednak Stal miała na koncie aż 15 punktów więcej (59:44).
Gdy wydawało się, że kolejna niespodzianka stanie się faktem, podopieczni trenera Selcuka Ernaka się nie poddali i zaczynali wywierać większą presję defensywną na rywalach. Dość szybko zniwelowali spore straty. Przykład tej presji? Znów akcja w wykonaniu Ongendy.
W końcówce doszło do wielkich emocji. W ostatniej minucie decydujące cztery punkty zdobył dla gości, wykorzystując wszystkie rzuty wolne, Łączyński i to od po zakończeniu meczu szczęśliwy mógł udzielić wywiadu w roli zwycięzcy.
Najwięcej punktów dla Anwilu zdobyli Luke Petrasek (18) i Ryan Taylor (14).