Wycieczka na mecze NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – info i zapisy >>
Michał Tomasik: Pamiętam, jak w grudniu po przegranym meczu w Warszawie przyznawał Pan, że Trefl ma w tym sezonie kłopoty z wygrywaniem meczów z najsilniejszymi rywalami. Czy piątkowe zwycięstwo ze Śląskiem powoduje, że możecie o tym kłopocie zapomnieć?
Żan Tabak: Wówczas mieliśmy spore problemy, przede wszystkim z fizycznym przygotowaniem do walki na wysokim poziomie. Z trzech powodów. Po pierwsze – jako drużyna nie znajdowaliśmy się w najwyższej formie. Po drugie – Jean Salumu nie był należycie przygotowany do gry. Po trzecie – Wesley Gordon leczył kontuzję. Obecnie pod każdym z tych względów jesteśmy silniejsi. Nie sądzę, byśmy byli drużyną, która może jedynie dzięki warunkom fizycznym dominować nad rywalami, ale jeśli dokładamy do nich odpowiednie zaangażowanie – tak jak w meczu ze Śląskiem w Lublinie – możemy pokonać każdego.
Czy powrót do gry Gordona może okazać się kluczowy dla losów tego sezonu Trefla?
Tworzymy drużynę. Każdy z zawodników, którzy odgrywają ważną rolę w rotacji ma dla nas takie samo znaczenie.
Ale czy nie jest tak, że Gordon to właściwie jedyny zawodnik w pańskim składzie, który może walczyć nie tylko pod, ale także nasz koszami?
Nie można tak na to spoglądać. Faktem jest, że jeśli stracę Gordona, to moja drużyna będzie gorzej zbierać i blokować. Ale jeśli stracę Camerona Wellsa, nie będę miał najlepszego obrońcy i nasz obrona stanie się słabsza. Jeśli stracę Michała Kolendę, zostanę pozbawiony gościa, który najlepiej w zespole jest stworzony do tego, by kryć tych bardziej fizycznych niskich skrzydłowych. Strata każdego z nich sprawiałaby mi taki sam problem.
Czy w tym momencie Trefl to zespół pozbawiony problemów?
Problemów nie mamy, ale mamy przed sobą wyzwania.
Które z nich jest najważniejsze?
Krótkoterminowe – jak się odpowiednio zregenerować przed półfinałem z Anwilem. Mamy mało czasu, ale rywale niewiele więcej. 2,5 godziny nie robi żadnej różnicy.
Jeśli pokonacie Anwil, zagracie w Lublinie trzy mecze dzień po dniu. To potencjalny problem?
Nie, o ile masz odpowiednio szeroki skład i dobrze zorganizowany zespół ludzi pracujących nad jego odpowiednim przygotowaniem fizycznym, a następnie regeneracją. Dwa lata temu w Lublinie zdobyliśmy Puchar Polski z Zastalem, grając trzy mecze dzień po dniu i mając tylko ośmiu graczy w rotacji.
W Treflu ma pan nieco szerszy skład. Przed meczem z Anwilem czuje się Pan nieco pewniej?
Nie, bo nie jestem w stanie przewidzieć jak zareagują na dzisiejszy wysiłek moi zawodnicy. Przekonamy się w sobotni wieczór. Każdy mecz ma swoją oddzielną historię.
Oglądał Pan na żywo mecz Anwilu ze Stalą?
Nie. Tylko jego zapis – w sobotę rano, Mam taki zwyczaj, że w trakcie tego typu turniejów budzę się o 5-6 rano i wtedy analizuję grę naszego najbliższego rywala.
Był Pan zaskoczony tym, że Anwil – było nie było dziewiąta drużyna PLK – pokonała lidera?
Nie, takie są reguły rozgrywek o krajowy puchar. Niespodzianki są normą – popatrzmy na wyniki z innych części Europy. Barcelona przegrała z Malagą, Brescia pokonała najsilniejszy włoski zespół z Mediolanu.
Słaba ostatnio postawa Śląska Pana zaskakuje? Wrocławianie przegrali już 11 z ostatnich 12 meczów?
Koszykarski sezon jest długi i każdy zespół ma swoje lepsze i gorsze momenty. Ale na pewno cieżko jest mentalnie podnieść się po takiej serii niepowodzeń. Śląsk boryka się jednak z wieloma kontuzjami. To naprawdę wiele w jego przypadku tłumaczy.
Ale nowym liderem PLK została ostatnio Stal…
Naprawdę? Jakim cudem?
Ma taką samą liczbę zwycięstw i porażek co Śląsk, ale korzystniejszy stosunek małych punktów.
A my mamy jeszcze jeden mecz zaległy i jeśli go wygramy – dołączymy do liderów. Tabelę powinno się ustalać tylko pod jednym względem – procentu wygranych spotkań.
Mniejsza o zapisy regulaminowe – czy mimo tego, że, wedle przepisów PLK, Stal jest liderem tabeli, to w Pana oczach Śląsk wciąż pozostaje faworytem, drużyną o której w sportowej nomenklaturze zwykło mówić się team to beat?
Liga w tym sezonie jest niesamowicie wyrównana, ale tak – można powiedzieć, że to wciąż Śląsk jest team to beat. Jeśli oni wyleczą wszystkie kontuzje, będą bardzo trudni do pokonania. To nadal zespół, który pod względem fizyczności może mieć największą siłę ze wszystkich występujących w PLK. Jeśli na mecz ze Śląskiem Wrocław nie wyjdziesz na odpowiednio przygotowany na twardy, fizyczny bój – tak jak my dzisiaj – przegrasz.
Wycieczka na mecze NBA – zobacz Jeremy’ego Sochana w San Antonio! – info i zapisy >>