Na początku należy postawić sprawę jasno: ten tekst nie jest krytyką nowego szkoleniowca Śląska!
Czymś absurdalnym byłoby negować zatrudnienie człowieka, którego warsztatu się po prostu nie zna. Tematem do dyskusji jest co najwyżej to, czy pracę trenera Joncevskiego wystarczająco dobrze znają osoby, które go na nowego trenera WKS wybrały? CV nie poraża. W kuluarach dużo mówi się, że głównym kandydatem do zastąpienia Miodraga Rajkovicia i faworytem władz Śląska był Emil Rajković – dobrze znany w Polskiej Lidze Koszykówki szkoleniowiec, który prowadził w przeszłości klub z Wrocławia oraz Stal Ostrów Wielkopolski.
Gdy to nie wypaliło – można się domyślić z jakich przyczyn – Śląsk postanowił i tak skorzystać z usług… Emila Rajkovicia. A właściwie z jednej usługi – polecenia. Były szkoleniowiec CSKA Moskwa zarekomendował na pusty wakat w Śląsku swojego rodaka z Macedonii Północnej, czyli Aleksandra Joncevskiego, który wcześniej – choć się do tego szykował – nie dostał pracy w Zielonej Górze. Wystarczyło.
Wiecie czego mi w tej historii brakuje? Jakiegokolwiek wyjścia osób decyzyjnych w Śląsku do kibiców. Zorganizowania banalnej konferencji prasowej, na której m.in. prezes Michał Lizak mógłby zakomunikować:
– dlaczego został zwolniony Miodrag Rajković
– w jak dużym stopniu zwolniony szkoleniowiec miał tak naprawdę wpływ na budowę składu przed tym sezonem – przecież sam sugerował, że w co najwyżej ograniczonym
– czym władze klubu przekonał Joncevski
– jaką koszykówkę preferuje nowy trener zespołu
To naprawdę była świetna okazja, by coś spróbować kibicom i obserwatorom poczynań klubu na spokojnie zakomunikować. Szczególnie, że ostatnie konferencje prasowe z udziałem byłego trenera Śląska wypadały… tak sobie. Przy okazji nowy trener mógł przecież usiąść obok i też odpowiedzieć na kilka pytań. Choćby na takie – czy prowadzone przez niego zespoły funkcjonowały kiedyś z takim centrem, jakim jest Adrian Bogucki.
Zamiast tego klub wydał jedynie dwa suche komunikaty:
– o odejściu starego trenera
– o przyjściu nowego trenera
Mało.
Efekt? Domysły i wątpliwości wśród jakże przecież mocno przecież zaangażowanych wrocławskich kibiców oraz postronnych obserwatorów jedynie rosną.
U mnie także. Jakie?
Podstawowa brzmi tak: Czy w Śląsku istnieje skauting trenerów, czy też zatrudnianie nowych odbywa się na zasadzie skorzystania z akurat dostępnych ofert agenta i polecenia osób, którym się ufa?
Pierwotny kandydat, czyli Emil Rajković, też może być przecież obecnie innym trenerem niż 10 lat temu. Czy ktoś to w ogóle sprawdzał, czy też działał na zasadzie sentymentu i magii nazwiska?
Scouting trenerów jest nie mniej ważny od skautingu koszykarzy. W czasach wszechobecnej globalizacji, programów do śledzenia drużyn w każdym zakątku świata czy zaawansowanych statystyk grzechem jest opierać się tylko i wyłącznie na poleceniu i wydarzeniach z przeszłości. Szczególnie w tak dużym klubie, jakim jest na polskiej scenie koszykarskiej Śląsk Wrocław. Oczywiście tzw. „biały wywiad” w środowisku też jest istotny, ale nie powinien być przecież determinujący w kontekście podejmowania ostatecznej decyzji.
Aby skauting dobrze funkcjonował, trzeba dobrze wiedzieć, czego się szuka. Tu pojawia się pytanie: czego aktualnie szuka Śląsk? Jaki profil trenera pasowałby do wrocławskiej drużyny? Jaką koszykówkę ma/powinna ona preferować?
Na wszystkie powyższe pytania mogę odpowiedzieć zbiorczo: nie wiem.
Jasne, najważniejsze, by wiedziały to władze Śląska. Nie można przecież wykluczać, że to wiedzą. Ale skoro wiedzą – dlaczego tego nie komunikują? W żaden sposób? Boją się, że ktoś ich kiedyś z takiego planu będzie później rozliczał czy klarownego po prostu nie mają?
Chciałbym wierzyć, że wybór trenera Joncevskiego był efektem skautingu. Naprawdę chciałbym.
Nie można jednak wykluczyć, że nowy trener Śląska „wypali”. Że zapewni etatowemu medaliście mistrzostw Polski kolejny sukces na krajowej arenie. W naszej, nieszczególnie mocnej lidze – jak dobitnie pokazują mecze w europejskich pucharach – wcale nie jest to wykluczone.
Czy to będzie to jednak efekt planu czy szczęścia i słabości rywali? Historia ostatnich pięciu lat i kolejnych przychodzących, a po chwili odchodzących z Wrocławia trenerów oraz koszykarzy nie zwiastuje niczego dobrego. Ale może w końcu to się odmieni. Może te cholerne transferowe drzwi obrotowe ktoś w końcu wymieni chociażby na przesuwne? Może zespół pogra nieco dłużej w jednym składzie z jednym trenerem?
Jeśli to się niebawem nie uda, lada moment ktoś zapożyczy znane hasło piłkarskie i także po koszykarskim środowisku zacznie ono krążyć: „Organizacyjnie? Śląsk Wrocław”.