Gdy 3,5 minuty przed końcową syreną superrezerwowy Startu Tevin Brown (23 punkty, 7/18 z gry) wyprowadził gospodarzy na pięciopunktowe prowadzenie (80:75), koszykarski Lublin znalazł się naprawdę u bram raju. Ale już chwili natknął się na sopocki szlaban – szybko odpowiedzieli, zdobywając pięć punktów, Marcus Weathers i rozgrywający zdecydowanie najlepszy mecz w serii Jakub Schenk (23 punkty, 7/12 z gry).
Doszło do zaciętej końcówki. W niej szansę zapewnienie gościom wygranej miał Nick Johnson (21 punktów, 7/21 z gry), ale w decydującej akcji Michał Krasuski nie dał się Amerykaninowi wyprowadzić w pole. W dogrywce Start miał swoje kolejne szanse. Niemałe. Choć Trefl dysponuje szerszym składem, stawał się coraz słabszy, gdyż aż czterech jego zawodników musiało opuścić boisko po popełnieniu pięciu fauli – wspomniany Schenk, a także Keondre Kennedy, Mikołaj Witliński i Aaron Best. Trefl zaczynał powoli przypominać zmęczonego maratończyka na końcowym kilometrach biegu…
Trzy minuty przed końcem gospodarze znów objęli prowadzenie – 91:90. Później jednak już tylko pudłowali rzuty z gry. Łącznie. Potencjalnie najważniejszy – przy stanie 91:93 Michał Krasuski za 3 nieco ponad minutę przed końce. Chwilę później Start jeszcze wyrównał na 93:93 dzięki dwóm rzutom wolnym Manu Lecomte’a (20 punktów, 5 asyst), ale ostatnie słowo należało do Trefla, który miał nieoczywistego bohatera. To Nahiem Alleyne (8 punktów, 3/3 z gry) rzutem z trudnej pozycji zdobył punkty na wagę piątego meczu.
– To był dobrze broniony rzut, obrońca zrobił wszystko co mógł. Za takie rzuty, takim zawodnikom się na końcu płaci – mówił po meczu trener Startu Wojciech Kamiński.
Tevin Brown rzut na drugą dogrywkę spudłował.
Szkoleniowiec mistrzów Polski Żan Tabak był tradycyjnie nieszczególnie zadowolony z gry swojego zespołu.
– Zostawiliśmy dziś na parkiecie wiele serca. Nie graliśmy jednak mądrze, ale właściwie tego można się było spodziewać po tego typu meczu. Robiliśmy błędy, które nazwałbym naiwnymi. Start trzymał się z grze dzięki rzutom wolnym, walce o bezpańskie piłki i atakowaniu naszego kosza w poszukiwaniu zbiórek w ataku – mówił Tabak. – My przez cały sezon mamy problem z mentalnym przygotowaniem, a nie fizycznym czy taktycznym. Podobnie jest w playoff, zupełnie jakbyśmy nie zawsze w tych meczach byli w 100 procentach obecni. Proszę mnie nie pytać dlaczego tak się dzieje, bo po prostu nie wiem – dodawał.
– To nie był nasz najlepszy dzień. 11 przestrzelonych rzutów wolnych i tylko 3/22 za 3. Zabrakło nam tej skuteczności. Dlaczego? Trzeba sobie uzmysłowić rangę tego meczu. Myślę, że niektórych zawodników mogła ona nieco przerosnąć. Czasami jak jesteś pierwszy raz w takim meczu, to może być problem. Ale trzeba też pamiętać, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Dzisiaj Trefl niektórych naszych graczy prowokował do rzutów kosztem innych, a my w obronie nie byliśmy w stanie zatrzymać Johnsona i Schenka, więc przegraliśmy. Nie poddajemy się, jedziemy do Spotu walczyć o finał – zapewniał trener Startu. – Żeby jeszcze raz wygrać w Sopocie, będziemy jednak musieli trafiać częściej. Bardziej tak jak w pierwszym meczu, który skończyliśmy z 16 trójkami – przypominał Wojciech Kamiński.
Mecz nr 5 w Sopocie w sobotę o godz. 17.30.
3 komentarze
Start zmarnował szansę, Trefl wygra 5 mecz.
Niestety to Start przegrał a nie Trefl wygrał. W meczu numer 5 i decydującym o wejściu do finału to Trefl jest faworytem i jeśli opanują głowę to będzie duża różnica punktowa na korzyść gospodarzy. Jeśli trener Kamiński nie zaskoczy to Legia-Trefl to prawdopodobny scenariusz. Oczywiście wygra lepszy, więc niech będzie to meczycho na wysokim poziomie.
Jak Legia będzie grała tak jak za Anwilem równo w każdym meczu i z taką samą intensywnością. To obecnie jest to drużyna która powinna sięgnąć po Mistrzostwo.