Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Klub z Łańcuta zapowiadał ten mecz grafiką z Dawidem i Goliatem. Wydaje się, że to trafne porównanie, bo przecież obie te drużyny, Sokół i Trefl, dzieli w tabeli aż 14 miejsc (Sokół jest 16., Trefl 2.).
Dawid jednak nie chciał się szybko poddać, a strzałami z procy były trójki. W samej pierwszej kwarcie aż trzykrotnie z dystansu trafił Filip Struski. Kolejne dołożył Terrell Gomez, który w sumie trafił aż 5 trójek. Kilka z nich było oddanych sporo dalej niż linia 6,75 metra.
Trefl nie mógł złapać swojego rytmu w ataku. Gościom nie udawało się wykorzystać przewagi fizyczności bliżej obręczy (trener Marek Łukomski miał do dyspozycji tylko Adama Kempa i Filip Struskiego jeśli chodzi o wysokich) – chociażby Geoffrey Groselle mylił się z najbliższej odległości. Obaj centrzy zespołu z Sopotu uzbierali tylko 8 punktów.
Łańcucianie w pewnym momencie nawet przejęli inicjatywę i zaczęło pachnieć niespodzianką. Trefl jednak mógł tego dnia liczyć na Jakuba Schenka, który wszedł w rolę lidera drużyny. Reprezentacyjny rozgrywający zdobył w tym meczu 20 punktów i rozdał 4 asysty.
Schenk trafiał, kiedy Trefl tego najbardziej potrzebował, czego z kolei nie można powiedzieć o Tylerze Cheese’ie. Amerykański lider Sokoła trafił tylko 2 rzuty z gry z 13 prób, a na dodatek końcówkę meczu przesiedział na ławce z uwagi na faule. Jeśli więc jeden z trzech łańcuckich muszkieterów zagrał tak słabo i na dodatek nie mógł pomóc drużynie w kluczowych momentach, to Trefl musiał to wykorzystać. Po sporych emocjach w końcówce sopocianie ostatecznie pokonali Sokół 82:79.
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>