Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Po pierwszej kwarcie można było być optymistą w kontekście Sokoła. Gospodarze prowadzili 29:21, a w ataku obwodowym liderom udawało się naprawdę wiele. Z dobrej strony pokazali się także Ci, którzy w kilku ostatnich meczach drużynie pomóc nie mogli, czyli Milivoje Mijović i Artur Łabinowicz. Ten drugi nawet zaliczył prawdopodobnie najlepszą akcję tej kolejki, kiedy wziął na plakat (i to po alley oopie) Bryce Alforda.
Potem jednak przyszedł dołek – w drugiej i trzeciej kwarcie łańcucianie zdobyli w sumie 18 punktów, co oczywiście Arce otworzyło drogę do zbudowania sporej przewagi. Z innej strony, tym razem nie jak strzelec, pokazywał się Alford, który był o włos od wykręcenia triple double – 12 punktów, 10 zbiórek i 8 asyst. Najjaśniejszym punktem Arki był jednak Andrzej Pluta, który wrócił do wysokiej skuteczności. Jego firmowe rzuty za 3 punkty z odejścia tym razem często wpadały do kosza (22 punkty, 4/6 za 3).
Sokół zerwał się jeszcze w pogoń za rywalami w czwartej kwarcie, ale gdynianie, mimo małej nerwówki, dowieźli zwycięstwo do końca – 77:74. Arka tym samym jest już pewna pozostania w PLK – bilans 9-18 oznacza, że w najczarniejszym scenariuszu gdynianie będą na przedostatnim miejscu. Sokół za to może już tylko liczyć na cud – nie dość, że łańcucianie muszą wygrać wszystko do końca sezonu (a w terminarzu MKS, GTK i Śląsk), to jeszcze muszą liczyć, że Zastal i GTK praktycznie nic nie wygrają (jeśli Zastal wygra raz, Sokół trzy razy, a GTK ani razu, to Sokół także zostanie w PLK).
1 komentarz
mecz się skończył wczoraj o godz. 19 a wy dziś dopiero piszeć o nim po wszystkich ehhh słabo słabo