STYCZNIOWY OBÓZ KOSZYKARSKI FILIPA DYLEWICZA – INFORMACJE I ZAPISY – TUTAJ>>
Jeremiah Martin bawił się tego wieczoru jak wytrawny drapieżnik na polowaniu. Upatrywał ofiary w stadzie rywala, zbliżał się błyskawicznie i odbierał wszystko co cenne. Zanotował aż 8 przechwytów w meczu i pokazał, że realna różnicę na boisku potrafi robić także w obronie. Równie bezlitosne podejście mieli jego koledzy z drużyny, którzy zanotowali też 7 efektownych bloków.
Śląskowi grało (i trafiało – 13/26 z dystansu) się łatwo, ponieważ graczy w formie było oczywiście więcej. Ivan Ramljak, chyba po raz pierwszy w tym sezonie, pokazał najlepszą wersję samego siebie. I to nie tylko z obroną, zbiórkami i mądrymi decyzjami – trafił również 3/5 z dystansu. Grą bawił się Jakub Nizioł (9 asyst), w ważnych momentach trójki trafili też Kodi Justice i Daniel Gołębiowski.
Doskonała obrona Śląska to jedno, ale fatalny atak Stali ostatnio to drugie. Nie wszystko tłumaczy nieobecność Aigarsa Skele i nie była to też tylko wina Josha Perkinsa. Formę zupełnie zgubił Jakub Garbacz (0/10 z gry), snujący się beztrosko po boisku Adonis Thomas (2/12) jest cieniem samego siebie, a Damiana Kuliga (5 rzutów z gry) koledzy znajdowali zdecydowanie za rzadko.
Do powalczenia we Wrocławiu nie wystarczył doskonały wręcz Ojarsa Silinsa (18 pkt., 4/5 z dystansu). W drugiej połowie w końcu obudził się Perkins, ale były to dopiero przebłyski talentu. Udane momenty miał wracający do gry Mateusz Zębski, ale wiadomo, że nie jest to gracz, który pociągnie atak drużyny.
Śląsk był wyraźnie lepszy i zgarnął punkty bez niepotrzebnych nerwów w końcówce. Zaczyna sezon od bilansu 13-0 i coraz bardziej ucieka reszcie stawki. Stal (9-4) trzyma się blisko czołówki, ale musi pilnie szukać formy. Zwłaszcza w obliczu skomplikowanego terminarza.
Statystyki z meczu Śląsk Wrocław – Stal Ostrów >>