Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Symptomatyczna, idealnie podsumowująca grę gości z Ostrowa scenka miała miejsce w trzeciej kwarcie, gdy gospodarze szybko powiększali przewagę do niemal 20 punktów. Andrzej Urban poprosił wówczas o kolejną przerwę, ale zanim usiadł na krzesełku, by po raz kolejny próbować zmobilizować podopiecznych do lepszej gry i nakreślić nowy plan, z wściekłością cisnął tablicą o ziemię.
Nie jesteśmy pewni, czy jej konstrukcja przetrwała siłę uderzenia. Kilka sekund później Urban przemawiał do swoich graczy wciąż wyraźnie zdegustowany ich postawą.
Miał powody. Wprawdzie Stal grała w tym meczu mocno osłabiona brakiem leczących urazy skrzydłowych Nemanji Djurisicia i Arunasa Mikalauskasa, ale jednak faktem jest, że bez względu na taktykę proponowaną przez sztab szkoleniowy ostrowscy koszykarze nie potrafił pod względem intensywności gry nadążyć za pełnymi energii i wiary w zwycięstwo dzikimi rywalami.
Chwilę po wspomnianej przerwie w grze odpowiedzią Dzików na zaproponowaną przez trenera Stali obronę strefową 1-3-1 okazał się celny rzut za 3 Mateusza Szlachetki – tego samego, który w sparingach zazwyczaj nie był nawet bliski takiego osiągnięcia. Stało się jasne, że zespół z Warszawy tego dnia przegrać nie może. Była dopiero 24. minuta mecz, ale Dziki prowadziły już 54:34. Później byliśmy już tylko świadkami długiego, 16-minutowego momentu meczu, który musiał mieć miejsce tylko ze względu na fakt, że przepisy gry w koszykówkę nakazują grać 40 minut.
Niemoc Stali nie była niczym szczególnie szokującym, biorąc pod uwagę okoliczności, w których ostrowianie przygotowywali się ostatnio do sezonu (patrz: już dużo spokojniejsza pomeczowa opinia Andrzeja Urbana), ale nic nie może i nie powinno przyćmić fantastycznego debiutu Dzików na poziomie PLK. To było naprawdę dzikie!
Matt Coleman trafił 3 trójki, a do 10 punktów dodał 8 asyst, 6 zbiórek i 7 wymuszonych fauli. Zawodnik, który poprzedni sezon rozpoczynał w Besiktasie Stambuł, skąd wyrzucony jeszcze zanim trenerem tej drużyny został w połowie rozgrywek Igor Milicić, był w sobotę prawdziwym generałem ekipy Dzików. Może i okazał się zbyt słaby na drużynę, która miała się ratować przed spadkiem z tureckiej ekstraklasy, ale w PLK może się całkiem nieźle odnaleźć.
Duet skrzydłowych Dominic Green – Emmanuel Little poziomem energii przykrywał wszystkie swoje braki. Łączny dorobek 36 punktów i 14 zbiórek mówi wszystko. Podobnie jak double-double niespecjalnie rzucającego się w oczy, ale wyjątkowo w sobotę efektywnego Nicholasa McGlynna (19 punków i 10 zbiórek, 8/10 z gry).
Polacy? Pełnili swoje role – ważne, choć drugoplanowe. Największą – wspomniany Szlachetka (25 minut, 10 punktów, po 3 asysty i zbiórki).
Aż szkoda, że następny mecz Dziki rozegrają dopiero 6 października w 3. kolejce na wyjeździe z Twardymi Piernikami. Derby Warszawy z drugiej kolejki zostały przełożone na 11 października ze względu na występ Legii w eliminacjach do Ligi Mistrzów w Antalyi.
Nie będzie wcale szczególnie wielką niespodzianką, jeśli beniaminek PLK przystąpił do nich z bilansem 2-0.
STATYSTYKI Z MECZU DZIKI – STAL
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>