Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Zanim napiszemy o katastrofalnej postawie Anwilu, oddajmy zasłużone honory zwycięzcom. Zastal po zmianie trenera i kilku wzmocnieniach gra zauważalnie lepiej, a we Włocławku pokazał bezapelacyjnie swój najlepszy basket w niełatwym sezonie. Zatrzymali faworytów do tytułu na 37 punktach w drugiej połowie, zanotowali aż 20 asyst, wymusili aż 17 strat Anwilu. Najskuteczniejszymi graczami byli Darious Hall i Gligorije Rakocević, zespół świetnie prowadził Novak Musić, a dobrze w rolach drugoplanowych zaprezentowali się Polacy – Marcin Woroniecki i Jan Wójcik.
Anwil źle wyglądał po obu stronach parkietu. Aż 93 punkty stracone z Zastalem w Hali Mistrzów to szok, ale zanosiło się na niego już w pierwszej kwarcie, w której „podejrzana” defensywa gospodarzy nie zanotowała ani jednego przewinienia. Zielonogórzanie uwierzyli w pierwszych minutach, że i w jaskini lwa można teraz wygrywać. Zespół Przemysława Frasunkiewicza, może poza Amirem Bellem, po tej stronie parkietu wygląda niepokojąco już od tygodni. Zobaczcie np. tę akcję:
Atak? Gospodarzom wpadło tylko 20% trójek, zły dzień (0/5) miał nawet, będący ostatnio w dobrej formie, Jakub Garbacz. Victor Sanders (3/9 z gry, 6 strat) ma więcej akcji złych niż dobrych, Żiga Dimec konsekwentnie nie prezentuje poziomu, na jaki liczono, Luke Petrasek znikał na drugim planie. Statystycznie dobrze wypadł Tomas Kyzlink (20 pkt.), ale i on nie potrafił odmienić gry zespołu.
Zespół z Włocławka po atomowym początku sezonu, w lidze przegrał 3 z ostatnich 4 meczów, nie zwojował też niczego na Pucharze Polski. Pozostaje liderem tabeli i faworytem do tytułu, ale i rywale, i kibice, wiedzą już, że wygranie czegokolwiek w tym sezonie nie będzie wcale proste.
Zastal sensacyjnie zgarnął 6. zwycięstwo w sezonie i ma nieco oddechu w rywalizacji o utrzymanie w PLK. Sokół ma na koncie o wygrane mniej od zespołu z Zielonej Góry.
Pełne statystyki z meczu Anwil – Zastal >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Anwil to ostatnia drużyna, za którą bym płakał. A to dzięki hołocie na trybunach obrażającej nie tylko rywali ale też własnych zawodników.