Strona główna » Paul Scruggs: Victor Sanders ma komfort. Derby z MaCio Teague? Już grałem
PLK

Paul Scruggs: Victor Sanders ma komfort. Derby z MaCio Teague? Już grałem

0 komentarzy
– Derbowe mecze mojego Xavier z Cincinnati MaCio Teague’a śledziły miliony kibiców. Mój rywal to wszechstronny gracz, swobodnie poruszający się z piłką. W sobotę uwagę musimy jednak zwracać także na waszego reprezentanta o podobnych umiejętnościach – Michała Michalaka – mówi przed Derbami Pomorza amerykański defensor obwodowy Trefla Sopot .

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Aleksandra Samborska: Czy PLK to dobre miejsce na pierwszy sezon w zawodowej koszykówce? 

Paul Scruggs: Znakomite! Choćby z jednego względu – w tej lidze gra wielu utalentowanych koszykarzy! Wystarczy spojrzeć na skład Trefla. Mamy wielu świetnie wyszkolonych zawodników z naturalnym talentem do gry w koszykówkę. Z takim Andym Van Vlietem spotkałem się już na boisku na pierwszym roku gry w NCAA, więc kojarzyłem jego styl. „Beny” (Benedek Varadi – przyp. red.) to jeden z lepszych rozgrywających, z jakimi przyszło mi trenować i grać. Nasze pojedynki wymuszają na mnie większą koncentracje, lepszy kozioł, dodatkowe rzuty, czy wreszcie – bardziej skrupulatną analizę zachowań rywali.     

Jak oceniasz poziom dotychczasowych rywali? 

Graliśmy choćby z Anwilem i kryłem Victora Sandersa. Widać, że to koszykarz, który świetnie się w tej lidze. To już jego drugi sezon w klubie, drugi z tym samym trenerem – taka kontynuacja zazwyczaj procentuje. Gra przeciwko zawodnikom, którzy posiadają taki komfort i pewność siebie w ataku nigdy nie należy do łatwych. Ale codzienna rywalizacja, także na treningach, z takimi zawodnikami i mecze przeciwko nim powodują, że o swój rozwój mogę być spokojny. 

Wielu Amerykanów rozpoczynających karierę w Europie miewa problemy z faulami. Ty też w pierwszych kolejkach sezonu łapałeś najwięcej przewinień z graczy obwodowych Trefla. To efekt roku bez gry w koszykówkę ze względu przebytą kontuzję czy tak dużej różnicy między graniem w NCAA a w Europie?

Oba czynniki miały na to wpływ. Na pewno kontuzja, która wykluczyła mnie z gry na ostatni rok i fakt, że w Europie gra się mniej atletycznie niż w college’u robiły swoje, moje reakcje w obronie bywały błędne. Ale to się zmienia! Mija trzeci miesiąc od mojego przyjazdu do Polski. Zaczynam się już na dobre wdrażać w europejski styl gry w basket. 

Żan Tabak to trener, który jest znany z tego, że lubi mieć w składzie kilku ballhandlerów, a atak wyprowadzać z mocnej obrony zespołowej. Gdzie w tym wszystkim jest Twoje miejsce? 

Mój trener w college’u miał podobny charakter, też był bardzo wymagający, więc do Sopotu przyjechałem z nastawieniem na ciężką pracy.  Ale co tu dużo ukrywać – wejście do tak zaprogramowanej drużyny nie było na początku łatwe. Mam tu na myśli głównie złapanie odpowiedniego, europejskiego rytmu. Dziś czuję się pewniej. Jestem w Treflu rozgrywającym i rzucającym, który ma kreować kolegom otwarte pozycje, nie zapominając o miejscu dla siebie. Mam też ważną rolę w obronie. Mogę kryć zawodników z różnych pozycji. Zaczynam grać tak, że trener jest zadowolony, a i drużyna na tym korzysta.

Renomowana uczelnia Xavier polskiej lidze dała m.in. legendarnego Tyricea Walkera, dwukrotnego mistrza Polski z Pruszkowem w latach 90. Grę w tym college’u wybrałeś z nastawieniem, że będziesz zawodowym koszykarzem?

Było na odwrót – to uczelnia wybrała mnie! Xavier to jezuicka szkoła z ogromnymi tradycjami, również koszykarskimi. Tamtejsza społeczność studencka jest zwariowana na punkcie basketu. Derbowe mecze z Cincinnati są śledzone przez miliony. Chwile spędzane na parkiecie i wokół niego to wspomnienia, które będę pielęgnował przez całe życie. 

Prawda jest taka, że dzisiaj, w dobie mediów społecznościowych, uczelnie z górnej półki NCAA rekrutują graczy uwzględniając nie tylko licealne statystyki czy oceny. Trenerzy przyglądają się zachowaniu kandydatów – temu, co wstawiasz w social mediach, gdzie wstawiasz, kto cię oznacza i wreszcie – czy poza szkołą robisz coś więcej dla siebie i koszykówki. To wszystko było weryfikowane także wtedy, gdy z Indianapolis przenosiłem się do Xavier. 

Dzieciństwo w Indianie miałeś chyba mocno koszykarskie? Twoje nałożyło się z końcówką kariery Reggiego Millera…

Możesz poczuć się zaskoczona, ale dla mnie – to wszystko działo gdzieś totalnie obok. Dziś też nie śledzę losów Pacers. Nie lubię ani tej ekipy, ani Colts (zespół futbolu amerykańskiego – przyp. red.). Z zawodowego sportu najchętniej oglądam drużyny LeBrona Jamesa. To najlepszy koszykarz na świecie i głowa rodziny, jaką chciałbym się kiedyś stać. Lubię te obrazki, gdy LBJ jest z żoną na koszykarskim meczu syna czy siatkarskim turnieju córki. Jego wypowiedzi o rodzinie – to, jak dla mnie, model do naśladowania dla każdego mężczyzny. 

Czyli w wolnym czasie oglądasz głównie mecze Lakers?

Nie! Anime. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy widziałem Naruto. Z historii na podstawie mang, których ekranizacje wyszły stosunkowo niedawno, bardzo podobają mi się dwa seriale: Jujutsu Kaisen i Miecz zabójcy demonów – Kimetsu no Yaiba. To są doskonałe animacje i świetne fabuły. Wciągają bez reszty. Lubię te postaci, ich złożone relacje i siłę, jaką w sobie znajdują. Same animacje, szczególnie w scenach walki, wyzwalają ogromną chęć do rywalizacji. 

Zatem dlaczego wybrałeś koszykówkę, a nie japońskie sztuki walki?

Na sport zespołowy skazało mnie starsze rodzeństwo. Jestem najmłodszym z sześciu braci, mamy też jedną siostrę. Wszyscy grali w koszykówkę. Oglądanie ich z perspektywy malca pałętającego się pod nogami starszych musiało wpłynąć na jego losy. 

Przez rok w szkole średniej grałem jednak też w futbol. Jeden z moich braci był ogromnym fanem drużyny Baltimore Ravens. Razem podpatrywaliśmy Raya Lewisa, dużego faceta, który robił wokół siebie dużo szumu. Podobało mi się to szalenie, chciałem spróbować sił w tej dyscyplinie. 

Od grania ze starszym rodzeństwem do konferencji Big East droga jest jednak daleka. Co zaważyło, że ostatecznie zdecydowałeś się na basket?

Dołączenie do AAU (organizacja promująca sport amatorski prowadząca ligowe rozgrywki, które znane są z wysokiego poziomu, aktywność pozaszkolna – przyp. red.), gdzie poznałem kilku bliskich przyjaciół i zorientowałem się, że mam naprawdę spory talent. Rywalizacja w AAU jest ogromna, więc jeśli ktoś decyduje się na dodatkowe zajęcia poza treningami w szkole i jest fizycznie gotowy na taką pracę jeszcze przed collegem – to znaczy, że powinien skupić się na koszykówce. Tak było także ze mną. 

Skupmy się na najbliższym rywalu – w ERGO ARENIE podejmiecie Czarnych Słupsk w derbach Pomorza. Na co kibice powinni zwrócić uwagę? Co musicie zrobić, by w sobotnie popołudnie wygrać trzeci ligowy mecz z rzędu?

Na pewno swoją rolę odegrają nasze pojedynki z MaCio Teaguem. Znam go doskonale – ze wspomnianych wcześniej derbowych pojedynków między Xavier a Cincinnati. Graliśmy przeciwko sobie kilka razy. To wszechstronny gracz, dobry rzucający, swobodnie poruszający się z piłką. Uwagę musimy jednak zwrócić także na waszego reprezentanta o podobnych umiejętnościach – Michała Michalaka.

Czy planujemy jakieś wymyślne rozwiązania w defensywie na tych dwóch graczy albo cały zespół rywali? Myślę, że najlepszym pomysłem będzie realizowanie naszej drużynowej taktyki założonej przed sezonem i indywidualnego zaangażowania w obronę każdego z graczy. To powinna być główna siła Trefla Sopot. Tak w najbliższą sobotę, jak i w każdym kolejnym meczu.   

Rozmawiała Aleksandra Samborska, @aemgie

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet