Drużyna z Czarnogóry w składzie ma międzynarodowe towarzystwo, ale to klasyczny przedstawiciel szkoły bałkańskiej. Bez fajerwerków pod publiczkę, za to ze świetnymi podstawami koszykówki, dyscypliną taktyczną i bardzo twardą obroną.
Śląsk od pierwszych minut odbijał się jak od ściany. Najpierw dosłownie – od potężnego Francuza Alpha Kaby, potem od zespołowej obrony Buducnosci. W ataku królowali cwaniacy jak Marko Jagodić – Kuridza i Kenan Kamenjas, najwyżej skakał Aaron White, a liczne otwarte pozycje do rzutu za 3 punkty goście wykorzystywali na wysokiej, ponad 40-procentowej skuteczności. Zapominany w obronie Cam Reynolds trafił aż 5 razy z dystansu. Do przerwy było już 50:33 dla gości.
Śląsk miał dobry moment tuż po przerwie, poprawił na chwilę obronę, zaliczył serię 7:0. Podgorica odpowiedziała wówczas jednak aż 13 punktami z rzędu, wyszła na prowadzenie 61:40 i tak naprawdę zamknęła mecz. Później zbudowała nawet ponad 30-punktową przewagę, a stłamszeni gospodarze do końca nie byli w stanie nawiązać walki.
Najskuteczniejszym graczem Śląska był Jeremiah Martin z 17 punktami. Mistrzowie Polski zdobyli tylko 25 punkty w drugiej połowie. Mimo gigantycznej różnicy w czwartej kwarcie, trener Andrej Urlep nie zdecydował się wpuścić na parkiet graczy rezerwowych.
Śląsk zaczyna rywalizację w EuroCup od bilansu 0-2. Za tydzień, także we wtorek, zagra w Hamburgu z tamtejszymi Towers.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>