Strona główna » Marcel Ponitka w Legii – za daleko od oczekiwań
PLK

Marcel Ponitka w Legii – za daleko od oczekiwań

0 komentarzy
Trafia w tym sezonie jedynie co trzeci rzut z gry, co piąty rzut za 3 punkty. Jak na jednego z najlepiej opłacanych graczy w lidze, takie liczby to duże rozczarowanie. Inna sprawa, że styl gry Legii nie pomaga wykorzystywać wszystkich zalet Marcela Ponitki.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Zaraz po transferze Marcela Ponitki do Legii Warszawa zastanawialiśmy się, czy zostanie w PLK gwiazdą. W końcu w poprzednich latach grał w naprawdę dobrych, europejskich klubach – w różnej roli, ale jednak grał. Jego zarobki przewyższały możliwości polskich klubów, co też trochę sugerowało, jakiej jakości powinniśmy się teraz spodziewać (wręcz oczekiwać).  

Ponitka, mimo zejścia z oczekiwań finansowych, nadal jest jednym z najlepiej opłacanych polskich zawodników w lidze (ok. 100 tysięcy euro za sezon). Można szacować, że znajduje się w pierwszej piątce Polaków z najwyższymi zarobkami, a już na pewno w pierwszej dziesiątce. Czy jednak jego dotychczasowa gra jest tyle warta? Póki co, mówimy niestety o rozczarowaniu, zwłaszcza kiedy porównamy jego formę do Andy’ego Mazurczaka, Jarosława Zyskowskiego czy Jakuba Garbacza, czyli zawodników z podobnego poziomu finansowego. 

Rozgrywający Legii trafia w tym sezonie co trzeci rzut z gry, co piąty rzut za 3 punkty. Rozdaje 3,1 asysty przy 1,8 straty, co jak na zawodnika bardzo często mającego piłkę w rękach jest wynikiem naprawdę słabym. Marcel może nie jest głównym rozgrywającym w drużynie, ale jednak gra 26 minut na mecz, czyli tyle samo co w napakowanym talentem Zastalu, w którym zaliczał średnio 4,5 asysty.

Zespół z Warszawy jest na drugim miejscu od końca w lidze jeśli chodzi o asysty – średnio tylko 16 w meczu (gorzej tylko Czarni, śr. 15,3, najlepszy MKS, śr. 22,3). Już ta jedna statystyka pokazuje, z jakim stylem gry w przypadku Legii mamy do czynienia – po prostu z bardzo samolubnym. Christian Vital i P.J. Pipes niekoniecznie lubią się dzielić posiadaniami i wcale się nie dziwię, że inni gracze potem również próbują zdobyć punkty, kiedy tylko tę piłkę wreszcie dostaną.

Taki styl gry nie uwypukla zalet Ponitki, a jego wady. Tak samo zresztą jest z Josipem Sobinem, o którym jakiś czas temu pisałem (więcej TUTAJ>>). Marcel nie jest demonem ataku, nie dysponuje pewnym rzutem z dystansu, a na dodatek w tym sezonie wcale nie tak pewnie kończy akcje przy obręczy. Efekt jest taki, że wrzucamy go do worka z zawodnikami rozczarowującymi.

Jak zawsze w przypadku Marcela, postawa w obronie, zbiórki (a to zawsze z pozycji obwodowych jest w cenie) – to wszystko jest na wysokim poziomie. Ciężko jednak jest patrzeć tylko na tę stronę parkietu, zwłaszcza kiedy mówimy o zawodniku z tego pułapu finansowego. Nie ma się co oszukiwać, od każdego gracza po lidze hiszpańskiej, po lidze VTB, wymagalibyśmy dużo lepszej gry w ataku, nawet gdyby przychodził do PLK z łatką wybitnego obrońcy. 

W Legii, po ostatniej porażce (blamażu właściwie) z poobijanym Śląskiem Wrocław, musi na pewno dojść do dyskusji, co dalej. Jak grę tego zespołu zoptymalizować? Czy na pewno w tym składzie warto dalej iść przez sezon? Ciężko nie ulec wrażeniu, że zmiany przyniosłyby pozytywny efekt, a może nawet także odblokowanie takich graczy jak właśnie Ponitka, czy wspomniany Sobin. 

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>