Canal+ Online z darmowym NBA League Pass – zamówisz TUTAJ >>
Końcowe minuty wtorkowego meczu w Ostendzie nie były już rywalizacją o to, kto wygra mecz – zwycięstwo Legii było w zasadzie przesądzone. Drużyna z Warszawy walczyła także o odrobienie 9-punktówej straty z pierwszego spotkania. Ostatecznie nie udało się, a Legia (bilans 1-3) musi jeszcze pokonać Galatasaray na własnym parkiecie lub Hapoel Holon na wyjeździe, aby liczyć na wyjście z grupy. Będzie to bardzo trudnym zadaniem.
Zespół Wojciecha Kamińskiego raz jeszcze różnicę robił dobrą obroną, potrafił zatrzymać Belgów na zaledwie 66 punktach w meczu. W ataku – jak to w tym sezonie w BCL – dobrze wypadali obwodowi Amerykanie. Ray McCallum (6/10) i Devyn Marble (7/9 z gry) byli skuteczni i wygrywali pojedynki. Geoffrey Groselle (10 pkt.) zaliczył kilka ważnych, udanych akcji w czwartej kwarcie.
W decydujących momentach meczu Legia nie potrafiła sobie jednak wypracować dobrych pozycji do rzutu, a po drugiej stronie za wiele czystych pozycji dostał Tre’shawn Turman. Jego dwie celne trójki w końcówce spowodowały, że skończyło się 5-punktową różnicą, a w dwumeczu lepszy bilans ma zespół z Ostendy i to on jest bliższy trzeciego miejsca w grupie.
Sytuacja Legii w Lidze Mistrzów jest mocno skomplikowana, nie za dobrze wygląda też w PLK. Warszawiacy z bilansem 4-4 jadą w najbliższą niedzielę do Lublina. Muszą wygrać jeśli nie chcą na dobre stracić z oczu ligowej czołówki.
Statystyki z meczu Legia Warszawa – Filou Ostenda >>
