Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Po sensacyjnych wpadkach Stali i Śląska, Legia nie dała się już nabrać na wygodne myślenie „mająca utrzymanie Arka nie będzie się już wysilać„. Legia w Warszawie od pierwszych minut zaprezentowała wzorowy profesjonalizm, pokazała rozpędzony w ostatnich meczach atak i rozstrzygnęła losy meczu… mniej więcej w kwadrans.
Kyle Vinales (17 pkt., 7 asyst) wystąpił w mniej niż połowie meczów Legii, więc do dyskusji o MVP nie ma co już w tym momencie mieszać, ale trzeba przyznać, że Amerykanin od przynajmniej kilku tygodni wygląda jak absolutnie topowy rozgrywający na poziomie PLK. Skuteczność, luz, chęć gry z kolegami – kogoś takiego trener Wojciech Kamiński potrzebował od początku sezonu.
Jako że po obu stronach parkietu litości nie miał dla rywali Travis Leslie (23 pkt), Legia przez większość spotkania miała przewagę w okolicy 20 punktów i grała sobie na pełnym luzie. Udało się nawet nieco rozruszać Geoffreya Groselle’a, który sprzedał kilka staroświeckich rzutów z kolanka i zdobył w meczu 17 punktów.
Z Arki, po trzech wygranych meczach z rzędu, najwyraźniej w końcu zeszło już powietrze. W całym meczu zespół Krzysztofa Szubargi trafił szokujące 2/25 z dystansu, miał zaledwie 34% skuteczności z gry i 16 strat. Niezależnie od fazy sezonu – występ wstydliwy. Najwięcej punktów dla gości (15) zdobył James Florence, ale potrzebował do tego aż 15 rzutów z gry.
Legia wygrała więc w efektownym stylu, było to jej ósme ligowe zwycięstwo z rzędu, ma teraz bilans 19-9.. Miejsce w pierwszej czwórce i przewaga parkietu w pierwszej rundzie playoff są już bardzo realne.
Pełne statystyki z meczu Legia Warszawa – Arka Gdynia >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>