LeBron, Curry, Giannis i Sochan na żywo! Leć na mecze NBA do Los Angeles i San Antonio >>
Trzech czarodziejów z wydm – takim hasłem można opisać sezon Kotwicy w 1. lidze. Już po raz kolejny w tym sezonie zespół do zwycięstwa poprowadzili: Remon Nelson ( 27 pkt. i 10 asyst), Damian Pieloch (33 pkt i 6 zb.) oraz Daniel Ziółkowski (19 pkt. i 40 min gry).
Goście narzucili wysokie tempo od pierwszych minut spotkania, prowadząc w pierwszej kwarcie nawet różnicą 15 punktów. Lokalny zespół trenera Kamila Sadowskiego od początku musiał gonić rywala. Na 5 minut przed końcem spotkania przewaga Kotwicy wyniosła już nawet 17 punktów. Gospodarze zdołali jeszcze podgonić rywali, ale ostatecznie drużyna trenera Rafała Franka cieszyła się w środowy wieczór ze zwycięstwa.
Kotwica wygrała, bowiem była fantastycznie dysponowana w ataku. 56% z gry, 14/27 za trzy punkty, a to wszystko okraszone było jeszcze 23 asystami zespołu. Kołobrzeżanie grają najszybszą koszykówkę w całej lidze i gdy mają dobry swój dzień rzutowy, to – jak widać – są w stanie ograć każdego.
Sporym problemem SKS-u przez większość część sezonu była gra w ataku, ale po przyjściu Samira Stewarta (31 punktów i 6 asyst) ten aspekt gry uległ poprawie, co było wyraźnie widać też w środę. Mecze z czołówką ligi pokazują jednak, że powodem porażek drużyna z Kociewia są indywidualne deficyty poszczególnych zawodników w obronie. Reakcje na ławce rezerwowych trenera Sadowskiego mogły sugerować, że defensywa w meczu z Kotwicą w zasadzie nie istniała.
Nie dziwiły więc też okrzyki ze strony lokalnych kibiców do swoich zawodników o treści: “Gdzie jest obrona?”.
Kotwica tym zwycięstwem zrównała się z bilansem (13-7) z zajmującą 5. miejsce w lidze Decką Pelplin, a już w niedzielę stoczy bój z wiceliderem rozgrywek – Śląskiem II Wrocław. Starogardzian (12-8) czeka natomiast wyjazd do Warszawy na mecz z Polonią. Stołeczna drużyna, wzmocniona Amerykaninem Ericem Williams, będzie na własnym parkiecie niewygodnym rywalem dla “Kociewskich Diabłów”.
LeBron, Curry, Giannis i Sochan na żywo! Leć na mecze NBA do Los Angeles i San Antonio >>