Strona główna » KoszWózki: Dobry turniej cholernie ambitnych ludzi

KoszWózki: Dobry turniej cholernie ambitnych ludzi

0 komentarzy
Polska umie w koszykówkę na wózkach. Andrzej Macek i Mateusz Filipski zostali wybrani do najlepszej piątki Mistrzostw Europy w Rotterdamie. Ósme miejsce to spełnienie zakładanego planu, ale jednocześnie niedosyt.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Kadry z fleszem

Pewnego gorącego dnia siedziałem na ganku Marcina Balcerowskiego, w domu szczekał pies, a ja zastanawiałem się czy wyjście z grupy na ME to właściwie sukces, i jaki poziom może potencjalnie prezentować Łotwa?

Na turnieju w Wałbrzychu klikałem w przycisk PLAY do włączania muzyki w przerwach i poznałem naszych reprezentantów, których wcześniej słyszałem tylko przez Zoomy czy inne Messengery. Grupa pełna mocnych charakterów, można powiedzieć najoględniej. Plus dowiedziałem się jak gra Łotwa – zdecydowanie słabiej niż my. 

Kiedyś napisałem do Mateusza Filipskiego z prośbą o wywiad, nie odpisał. Po pół roku zapytałem jeszcze raz. Cisza. Zagadałem na żywo pierwszego dnia po poznaniu. Nie, nie i nie. Pod koniec turnieju słyszę: Morda, ja nie lubię tego gadania, ja tu tylko chętnie gram. 

Turniej w Szwajcarii oglądałem znad żurku w Sandomierzu, żona nie była szczęśliwa. Kadra za to miała powody do radości, dwukrotnie zagrała z mocną Francją, dwukrotnie doprowadziła do dogrywki, raz wygrała, raz przegrała. Polacy zwyciężyli też pewnie ze Szwajcarią, kolejnym grupowym rywalem na ME. 

Co z tego, skoro w grupie mamy jeszcze Hiszpanię, Niemców i Holendrów. 

Rotterdam umie w reklamę

Wysiadam z pociągu na dworcu centralny w Rotterdamie, a tam witają mnie rozwieszone flagi European Para Championships. Szybko zorientowałem się, że podobne ozdoby znajdowały się przy każdym głównym zabytku miasta. Organizatorzy zadbali o to, by najsłynniejszy most Rotterdamu podświetlić w barwach Mistrzostw. Potężny kompleks sportowy Ahoy bez problemu mieścił dziesięć różnych dyscyplin paraolimpijskich, takich jak boccie, badminton, judo, tenis czy taekwondo. 

Bilety całodniowe kosztowały 7 euro. Za 3 można kupić w Rotterdamie piwo 0.3 w knajpie. 

Na miejscu czekały na odwiedzających nie tylko same zmaganie sportowców, ale i możliwość samodzielnego spróbowania niektórych dyscyplin. Z opaską na oczach grano w goalball, na wózkach kibice przekonywali się jak trudno dorzucić do kosza. I tak znacznie obniżonego. Najmłodsi gromadzili się przy potężnych interaktywnych ekranach. 

Mecze Holandii wypełniały obiekt fanami w pomarańczowych barwach i ich głośnym dopingiem. Nie było powtórki z MŚ w Dubaju, gdzie organizator transmisji zaciemniał trybuny, nieudolnie starając się zamaskować fakt, że nikogo na nich nie ma. 

Praca, praca

Dwa miesiące nasi reprezentanci szykowali się do ME. Motorycznie byli gotowi na wszystko, po tym co zaserwował im na treningach Patryk Pietraszko. Nad psychologiczną stroną pracowali z trenerem mentalnym, Anetą Opałą, a Radek Krowiak zapobiegał występowaniu kontuzji i walczył z drobnymi urazami.  

Większość reprezentacji z innych krajów obozy przygotowawcze przeprowadziła maksymalnie w miesiąc. 

Tak to wygląda

Pierwszego dnia turnieju dostajemy lanie od Hiszpanów, szczególnie w czwartej kwarcie. Później okazuje się, że zostają wicemistrzami Europy. 

„To jest nic, pierwszy dzień, jutro jedziemy mocno od samego początku” – mówi z przekonaniem kapitan Dominik Mosler. 

Dzień drugi, po trzeciej kwarcie remisujemy ze Szwajcarią 48:48, a ja już oczami wyobraźni widzę nadciągającą WIELKĄ KATASTROFĘ, szczególnie, że rywal trafia wszystko. 

Wspomniany Mosler fizycznością zjadł rywali pod obręczą, rzucając  30 punktów i zbierając 11 piłek. Filipski z triple-double. Siedzę przy ławce, a odpowiedzialny za fizjoterapię Radek mówi z pełnym spokojem – tak to zazwyczaj u nas wygląda. 

Historycznie 

Niemcy na wielkich imprezach koszykówki na wózkach zawsze uciekali nam w ostatnim momencie. 

„Czas to w końcu przełamać Panowie” – mówił w szatni trener Balcerowski. 

Tym razem prowadziliśmy od pierwszej minuty, weteran Krzysztof Bandura pokazał, że wciąż może punktować seriami (20 pkt.), a Mateusz Filipski przeszedł samego siebie z linijką 27p/9r/8a/5s. Pięć przechwytów na Niemcach, doskonale poukładanej systemowo drużynie, to fenomenalny wynik, będący sumą agresji polskiego zawodnika i inteligentnego czytania gry. 

Andrzej Macek w swoim tylu dodał 20p/9a i mieliśmy to, zwycięstwo 86:84. Czterech zawodników zagrało pełne 40 minut, po meczu Mosler padł na parkiet gdzie „reanimować” musiała go malutka córeczka. Na trybunach śpiewy kibiców „Polska biało-czerwoni”, a z głośnika leci „Mój jest ten kawałek podłogi.”

Wśród ogólnej radości ktoś krzyczy – to tylko jeden mecz! 

Wszyscy spokojnie zjeżdżają do szatni. 

Łotwa dla młodych

Niemcy zmiażdżyli Łotyszy niemal stoma punktami. Trener Balcerowski dał natomiast odpocząć starterom i ogrywał młodzież. Marek Wesołowski, Krzysztof Kozaryna, Kamil Kornacki – wykorzystują w pełni swoje minuty. Na wielkiej scenie punktują Adrian Jankowski i Mateusz Stan, obaj ogoleni na zero, zgodnie z rytuałem kadry przeznaczonym dla debiutantów. O ile Jankowski grał już dla młodzieżowej reprezentacji, to Stan spadł do kadry wprost z Wielkiej Brytanii, gdzie się urodził i mieszka. Totalnie zaangażowany chłopak, który całe wakacje poświęcił na grę dla Polski, a najbardziej ucieszył tym babcię, u której zatrzymywał się pomiędzy zgrupowaniami. 

Holandia dla wytrwałych 

Prowadziliśmy na siedem minut do końca sześcioma punktami. Przegraliśmy 73:61. Mecz, którego najbardziej szkoda w ostatecznym rozrachunku, gdyż jego wynik sprawił, że osiągnęliśmy bilans 3-2. Taki sam jak Niemcy i Hiszpania. Niestety małe punkty zepchnęły Polaków na awans z czwartego miejsca, gdzie w ćwierćfinale czekała już…

wielka, Wielka Brytania

Wicemistrzowie świata. Jak się okazało, mistrzowie Europy. Damska drużyna ze srebrnymi medalami. Kraj, który jest modelowym wzorem dla innych narodów w kwestiach organizacyjnych, treningu i promocji koszykówki na wózkach. 

Do przerwy traciliśmy tylko 5 punktów, Brytyjczycy z ławki zaczęli krzyczeć de-fence, a Pratt przyspieszać. 94:75 – to był uczciwy wynik.

„Zjeżdżamy z podniesioną głową, a to najważniejsze” – mówił po meczu Krzysztof Pietrzyk. 

90% z gry i ciao!

W stawce wciąż była walka o Igrzyska, i to przed tym meczem widziałem największą mobilizację wśród naszych zawodników. 

Papi trafił jednak 9/10 w pierwszej połowie, przed IV kwartą przegrywaliśmy z Italią 50:71. Świetną zmianę dał Marek Wesołowski, który w 6 minut dostarczył 8 punktów. Włosi jednak nie wypuścili zwycięstwa z rąk. 

Ostatni mecz z Francją był już starciem o pietruszkę, i choć nie można odmówić naszym starań, to widać było, że od tego spotkania już nic nie zależy. Polacy zagrali osiem razy w dziewięć dni. Zostali ósmą drużyną Europy. 

Pozostałe liczby

Krzysztof Pietrzyk jechał z maksymalną prędkością 21.9 km/h.

Andrzej Macek przemierzył w meczu 6379 metrów. 

Dominik Mosler średnio poruszał się z prędkością 5.1 km/h. 

Plus punktowali, zbierali, asystowali, takie tam codzienne sprawy.

All-Stars

Mateusz Filipski i Andrzej Macek zostali wybrani do pierwszej piątki turnieju. Ich średnie i styl gry wykraczają poza szablony, sam fakt zostania All-Stars imprezy dwóch graczy z drużyny z ósmego miejsca, mówi wiele o dominacji tych zawodników. 

Andrzej Macek: 15.3 punktów, 4.6 asysty, 2 zbiórki.

Mateusz Filipski: 19.4 punktów, 6 asyst, 7 zbiórek, 1.6 przechwytów (5 w meczu z Niemcami!), łącznie 8 trafionych trójek

Panowie Koszykarze, mówiąc w skrócie. 

Andrzej Macek, fot. Ana Sasse

Josh Bett i Polski Iron Man

„Polish Iron-Man Mateusz Filipski, baby, are you kidding me? Polish Showtime Wheelchair Basketball!” – zachwycał się grą Fifka znany komentator FIBA, Josh Bett. 

Czuć było sympatię trybun i osób pracujących wokół mistrzostw skierowaną do naszej kadry. Polacy grali efektownie, nieszablonowo. Jaja jak arbuzy, serca jak księżyce, cytując klasyka.

Mateusz Filipski / fot. Ana Sasse

Sportowa złość

Ósme miejsce to spełnienie planu założonego przed ME, ale widać było po zawodnikach złość, że pomimo świetnej pracy i mocnych meczów, nie udało się ugrać więcej. Kibice w dobrej wierze piszą na social mediach kadry zdania w stylu: dla nas jesteście najlepsi, pokonujecie swoje słabości itp. 

Jasne, że tak jest. 

Ale nasi kadrowicze to koszykarze, sportowcy. Cholernie ambitni ludzie. Spełnienie czuliby awansując do półfinału, awansując na Igrzyska. Cała idea basketu na wózkach to pokazanie opinii publicznej przede wszystkim świetnych atletów, a nie osób z niepełnosprawnością. 

„Drużyny z miejsc 3-8 prezentowały bardzo podobny poziom sportowy. Wszystko zależało od dyspozycji dnia, formy meczowej danego zawodnika.” – mówił po turnieju Marcin Balcerowski. 

I ja się pod tym podpisuję, tym mocniej żałując, że zwieńczeniem ogromu pracy koszykarzy i sztabu nie jest miejsce trzecie, tylko ósme miejsce.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet