Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
Kibice polskiej, lubianej reprezentacji z trudem znajdowali życzliwe, albo choć neutralne, słowa, aby zbyt dosłownie nie podsumować gry zespołu Igora Milicicia w pierwszej połowie. Już nawet nie chodzi o sam brak skuteczności (2/15 za 3 punkty do przerwy), ale o styl gry, bezradność w ataku pozycyjnym i szokujące problemy w starciu z solidną obroną Macedończyków. Szokujące nawet wobec braku w składzie Mateusza Ponitki.
Gra w ataku wyglądała źle, ponieważ drugi z naszych euroligowych reprezentantów, Aleksander Balcerowski, był w wyjątkowo kiepskiej dyspozycji, nie mogąc trafić do kosza w zasadzie z żadnej pozycji. Polacy nie potrafili sobie poradzić (Igor Milicić mówił o tym w trakcie w zasadzie każdej przerwy w grze) z obroną akcji „short roll”, po których rywale raz za razem mieli otwarte pozycje do rzutów z dystansu.
Nie mieliśmy też obrońcy potrafiącego zatrzymać Nenada Dimtrijevicia, gwiazdy rosyjskiej ligi VTB. Macedończyk momentami kpił sobie z polskich defensorów, zdobył aż 19 punktów do przerwy, trochę przypominając legendarnego Petara Naumoskiego, który przed ćwierć wieku niemal w pojedynkę dał dwa zwycięstwa Macedonii nad naszą kadrą. W całym spotkaniu lider rywali miał 32 punkty, 8 zbiórek i 8 asyst.
W naszym zespole bardzo dobrze grał Michał Michalak (20 pkt., 9 zbiórek), nie zawodził Michał Sokołowski, przydała się przytomność umysłu Jarosława Zyskowskiego. Mimo naprawdę kiepskiej postawy, pozostawaliśmy jeszcze w grze o zwycięstwo, przegrywając do przerwy „tylko” 38:47.
Ekstremalnie ciężko w to uwierzyć, ale druga połowa w wykonaniu zespołu Milicicia była jeszcze gorsza. Zaledwie kilka minut pobudki przerwało festiwal nieudolności, gdy po serii trafień Jakuba Garbacza zmniejszyliśmy stratę do 12 punktów (57:69) na początku czwartej kwarty.
Polacy nie byli w stanie przełamać się z dystansu, nie mieliśmy w składzie zawodnika potrafiącego kreować grę, albo choć spokojnie ustawić atak. Ponownie brakowało wsparcia ze strony graczy drugoplanowych, ponownie też nieprzydatny był Luke Petrasek.
W pewnym momencie przegrywaliśmy już nawet różnicą 23 punktów. Skończyło się zawstydzającym wynikiem 71:96. Całe szczęście, że jako gospodarz EuroBasketu mamy zapewniony awans, ponieważ przy takich wynikach i formie, moglibyśmy mieć poważne kłopoty z przebrnięciem eliminacji. Obie porażki w tym okienku reprezentacji, to wręcz dzwon ostrzegawczy przed turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk.
Pełne statystyki z meczu Polska – Macedonia >>
Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>
1 komentarz
Patrzę w lustro i sobie myślę: Prorok czy co? Ale nie, nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć że bez playmakera nie da się grać w basket. No ale mamy Plutę i niestety mamy też Schenka na rozegraniu.