Tobias Harris nie jest słabym koszykarzem. W NBA rozegrał ponad 800 meczów, zdobył ponad 13 tysięcy punktów. Ale gdy kilka dni temu jeden z dziennikarz zapytał go jak widzi swoją przyszłość w Philadelphii 76ers, odpowiedział dość bezceremonialnie.
– Wiem, że przeciętny kibic Sixers opchnąłby mnie za opakowanie ciastek – oznajmił Harris.
Żart? Tylko poniekąd.
Harris zarabia gigantyczne pieniądze – jest najlepiej opłacanym koszykarzem NBA spośród tych, którzy nigdy nie zagrali w Meczu Gwiazd. W kolejnych dwóch latach ma zainkasować niemal 80 milionów dolarów. To powoduje, że za paczkę herbatników oddaliby go nie tylko kibice 76ers, ale przede wszystkim szefowie klubu z Filadelfii. Idealnie wpisując się w panujący od niedawna w NBA trend cięcia kosztów. To on w ostatnich tygodniach doprowadził już do kilku głośnych ruchów transferowych.
Washington Wizards po 11 latach oddali Bradleya Beala, który całkiem niedawno – w latach 2020 i 2021 – kończył sezony jako wicelider klasyfikacji strzelców NBA. W zamian (głównie od Phoenix Suns) dostali ładną, choć już znoszoną czapkę (Chris Paul), kilogram gruszek (wymiana 8. wyboru w drafcie na 7.) oraz paczkę herbatników (Landry Shamet). Ważniejsze było dla nich to, by pozbyć się kontraktu Beala, zgodnie z którym w ciągu kolejnych czterech lat mieli mu wypłacić 208 mln dol.
John Collins, po wielu latach życia na walizkach ze względu na nieustanne plotki transferowe ze jego udziałem w końcu opuścił Atlantę. Przeniósł się do Sal Lake City. W drugą stronę Jazz musieli oddać jedynie paczkę herbatników, w postaci tego co jeszcze zostało z 36-letniego Rudy’ego Gaya oraz, przede wszystkim, jego wygasającego kontraktu w wysokości zaledwie 6,5 mln dol. W drugą stronę Hawks oddali wartą aż 78 milionów trzyletnią umowę Collinsa – gracza mającego swoje ograniczenia. Ale też nieporównywalnie lepszego (i młodszego) od Gaya.
Eric Gordon, za którego raptem pięć miesięcy wcześniej Los Angeles Clippers oddali całkiem niemało, został przez nich właśnie zwolniony z ostatniego, wartego 21 mln dol. roku kontraktu. Wszystko po to, by klub z LA mógł ma podatkach wpłacanych do kasy ligi za nadmierne wydatki na pensje koszykarzy zaoszczędzić aż… 110 mln dol.
Wszystkie trzy przypadki mówią wiele, ale najwięcej – właśnie ten ostatni. Właścicielem Clippers jest Steve Ballmer. To obrzydliwie bogaty człowiek. Jego fortuna przekracza już obecnie 100 mld dol. Właściciele pozostałych 29 klubów mają więcej, ale dopiero razem wzięci. Jeszcze kilka miesięcy temu porównanie ich możliwości wyglądało mniej wiecej tak.
Ballmer, dysponując niemal nieograniczonymi środkami finansowymi, mógł się nie liczyć z poziomem wydatków podnoszonym na Clippers. Ale te czasy właśnie odchodzą do lamusa. Dziś w nocy wchodzą w życie nowe zasady CBA – umowy zbiorowej między właścicielami klubów a koszykarzami. Wywracając dotychczasowy porządek w NBA do góry nogami.
Kluby nieliczące się z wydatkami, czyli przekraczające wyznaczony umową poziom wydatków na pensje koszykarzy (w najbliższym sezonie 179,5 mln dol.) będą za to surowo karane. Nie wnikając zanadto w szczegóły skomplikowanych przepisów – będzie im m.in. odbierane prawo podpisywania umów w połowie sezonu z koszykarzami zwalnianymi z innych drużyn, będą mogli proponować mniejsze kwoty niż kluby rozsądniej zarządzające budżetem koszykarzom pozostającym bez pracodawcy i nie będą mogli sprzedawać wyborów w siedmiu kolejnych draftach. Słowem – jeśli klub będzie wydawał za dużo i tak będzie miał mocno utrudnione możliwości wzmacniania składu drużyny.
Stąd ostatnie transfery. Kolejne tego typu są tylko kwestią czasu – niektóre mogą się wydarzyć już najbliższej nocy, przy okazji podpisywania nowych umów przez koszykarzy pozostających bez kontraktów.
Czy znajdzie się chętny na pozyskanie Tobiasa Harrisa? Nie wiadomo. Ale producent ciastek, o których mówił 76ers jest o tym ewidentnie przekonany. Ewentualnie – prowadzi potencjalnie kosztowną kampanię reklamową. Jego przedstawiciele obiecali, że jeśli Harris zostanie w 76ers, każdemu mieszkańcowi Filadelfii firma podaruje paczkę ciastek. Biiorąc pod uwagę liczbę mieszkańców miasta i cenę opakowania – cała operacja może ją kosztować niemal 7 mln dol.