Playoffowe serie to nie tylko pojedynki kluczowych zawodników, ale również trenerskie szachy. W trwającym finale Orlen Basket Ligi, w którym Start po poniedziałkowym meczu w Lublinie utrzymał przewagę parkietu, naprzeciwko siebie stają Wojciech Kamiński i Heiko Rannula. Pod względem doświadczenia to trenerzy diametralnie się od siebie różniący.
Rannula po polskiej ligi trafił dopiero w lutym jako następca Ivicy Skelina, przejmując niepoukładany warszawski zespół. Nowy trener odmienił drużynę Legii i dość szybko zrobił furorę. Jest dopiero czwartym zagranicznym szkoleniowcem w ciągu ostatnich 25 sezonów, który w pierwszym sezonie w naszej lidze potrafił awansować do finału.
Poprzednicy? Lista z naprawdę solidnymi nazwiskami.
Ostatnim, który budował zespół od początku rozgrywek był Saso Filipovski – 18 lat temu! Pozostała dwójka – podobnie jak Rannula – przejmowała zespół w trakcie sezonu. Byli to Tomas Pacesas w sezonie 2007/08 i Ertugrul Erdogan dwa lata temu.
Historia nie kłamie, zbudowanie zespołu na finał w pierwszym sezonie na ławce trenerskiej w Polsce jest niewątpliwie dużym wyzwaniem!
Po drugiej stronie mamy Wojciecha Kamińskiego. To absolutny rekordzista PLK – trener, który licząc ostatnich 35 lat prowadził zespoły w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce w największej liczbie meczów (ponad 700) i jako jedyny w ostatnich czterech dekadach był pierwszym szkoleniowcem w 23 różnych sezonach PLK (licząc również te, w których u progu kariery przejmował zespół Polonii Warszawa tylko „na chwilę”).
Dla porównania, trenerzy, którzy byli w naszej lidze najdłużej przed trenerem Kamińskim, kończyli swoje kariery w 21. (Wojciech Krajewski), 19. (Eugeniusz Kijewski), 18. (Andrej Urlep) czy 17. (Tomasz Służałek) sezonie, zwalniani ze swoich klubów lub też z dala od gry w części sezonu decydującej o podziale medali.
Kamiński nie ma w swojej gablocie najważniejszego sukcesu – tytułu mistrza Polski. Lista jego sukcesów jest jednak spora. Obecny szkoleniowiec Startu jako pierwszy trener w historii naszej ligi zaprowadził do czołowej czwórki (zagrał w półfinałach playoff) cztery różne kluby – Polonię Warszawa, Rosę Radom, Legię Warszawa i Start Lublin.
Wcześniej po 3 kluby w półfinałach prowadzili Kijewski, Krajewski, Todor Mołłow, Służałek, Urlep i Jacek Winnicki. Kamiński dołączył też w sobotę po zwycięstwie w piątym meczu półfinału do elitarnego grona, w którym znajdowali się dotąd jedynie Kijewski i Krajewski – to jedyni trenerzy, którzy w historii PLK wprowadzili trzy różne kluby do finału.
Niezależnie od tego, jak potoczy się finałowa seria pomiędzy zespołami z Lublina i Warszawy, trener lublinian zdobędzie swój piąty medal w karierze – do tej pory ma 2 srebra i 2 krążki koloru brązowego. W klasyfikacji liczby medali, wyprzedzi tym samym m.in. trenera reprezentacji Polski Igora Milicicia, Pacesasa, Krajewskiego, Filipovskiego i Miodraga Rajkovicia.
Multimedalistami z większą liczbą podiów pozostaną jedynie trener Kijewski (10 medali) i Urlep (9 medali).
Upragnione złoto dla Startu Lublin, pozwoliłoby dostać się Kamińskiemu do jeszcze jednego wąskiego grona szkoleniowców – takich, którzy skompletowali przynajmniej po jednym medalu każdego koloru. Dotychczas osiągnęli to trener Urlep (6 złotych, 2 srebrne, 1 brązowy), Kijewski (4-4-2), Krajewski (2-1-1), Rajković (1-2-1) i Mihailo Uvalin (1-1-1), a oprócz Kamińskiego, do tego grona dołączyć może w tym sezonie również Żan Tabak (ma 2 złota i srebro).
Tak długi staż trenerski i listę sukcesów trenera Startu należy docenić szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jest on wciąż – jak na trenera – całkiem… młody. Młodszy chociażby od Arkadiusza Miłoszewskiego. Kamiński w lutym skończył dopiero 51 lat.
Najlepsze wciąż może być dopiero przed nim.
Podobnie jak przed o 10 lat młodszym Heiko Rannulą!