Podopieczni Andrzeja Urbana mimo kolejnych kontuzji i absencji w składzie rozegrali we Włocławku naprawdę dobry mecz. Bardzo skutecznie spisywał się obwodowy duet Adas Juskevicius – Paxson Wojcik. We dwóch złożyli się na 40 punktów, trafiając 12 z 24 rzutów z gry.
Stal naprawdę długo – zaskakująco długo! – dyktowała warunki gry. Debiutujący w barwach klubu z Ostrowa Jalen Riley nie grzeszył skutecznością (2/9 z gry), lecz do 11 punktów w ciągu 22 minut dołożył 4 asysty. 10 punktów zdobył także wracający do gry po krótkiej przerwie Damian Kulig i mimo wąskiej rotacji goście przeważali.
Ostatecznie dopiero w drugiej części czwartej kwarty lider tabeli PLK złamał opór rywali i przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Decydujące o wygranej Anwilu akcje po raz kolejny należały do Kamila Łączyńskiego. Zbliżający się do 36 urodzin polski weteran w ciągu 19 minut zdobył 15 punktów, notując też 6 asyst. W trakcie jego gry gospodarze okazali się lepsi od Stali aż o 23 punkty. Profesura!
– O naszej wygranej w dużej zadecydowała nasza obrona strefowa w drugiej połowie, która przysparzała rywalom sporo problemów. To także dzięki niej straciliśmy wówczas tylko 34 punkty – mówił po meczu jego bohater.
Anwil przystąpił do tego meczu osłabiony, gdyż uraz leczy Nick Ongenda. We włocławskim zespole najlepsi oprócz Łączyńskiego byli reprezentanci Polski – Luke Patrasek (16 punktów, 6/6 z gry) i Michał Michalak (12 punktów, 9 zbiórek i 3 asysty). Blado wypadli natomiast obcokrajowcy pozostający uzupełnieniem rotacji – PJ Pipes (niespełna 6 minut) i wracający do gry dzięki nieobecności Odgendy Ronald Jackson jr (7 minut, 3 punkty).
Niestety, Stal oprócz szansy na sprawienie niespodzianki straciła w końcówce sobotniego starcia we Włocławku coś więcej – fatalnie wyglądającej kontuzji łokcia nabawił się wówczas Mateusz Zębski. 32-latek grał ostatnio naprawdę świetnie. W sobotę zdobył 9 punktów, miał też 6 zbiórek, a gdy opuszczał parkiet pięć minut przed końcem na tablicy wyników wciąż widniał remis – 71:71.
– Bez Zębola Stali na pewno w końcówce zabrakło zęba w obronie. Jego kontuzja wyglądała na paskudną, ale to twardy chłopak. Mam nadzieję, że szybko się pozbiera – mówił Łączyński.
Strata Zębskiego, który po meczu trafił na kompleksowe badania do szpitala, to ciąg dalszy fatum zdrowotnego, które w już od poprzedniego sezonu prześladuje drużynę z Ostrowa Wielkopolskiego. Jego końca nie widać.
Dzięki wygranej Anwil umocnił się na pozycji lidera Orlen Basket Ligi – prowadzi z bilansem 17-3. Jeśli w następnej kolejce włocławianie pokonają na własnym parkiecie Trefla Sopot znacząco zbliżą się do zapewnienia sobie pierwszego miejsca w tabeli przed rozpoczęciem playoff.
5 komentarzy
Trzeba przyznać, Anwil to murowany kandydat do tytułu Mistrza. I zapewnienia sobie dynastii na najbliższe sezony.
Murowany kandydat? Zapoznaj się proszę że znajomscią tego pojęcia.
no kandytat hihi do odpadnięcia w playoff jak w zeszłym roku ,jestem z włocławka nie pompujmy balonika
W 2017 też odpadł startując z pierwszej pozycji, w następnych sezonach był mistrzem, najważniejsze to wyciągnąć wnioski z zeszłorocznej porażki
Murowanym faworytem.. hmm czyżby nie tak Anwil się przedstawiał w zeszłym roku 🙂 Słaba ta robota murarska chyba była.. dopiero Playoffy coś powiedzą kto jest mocny, a kto mocno naciągany.