Strona główna » Jeremy Sochan: O reprezentacji Polski myślę codziennie

Jeremy Sochan: O reprezentacji Polski myślę codziennie

0 komentarzy
– Od dziecka mam przekonanie, wychodząc na boisko, że jestem najlepszy. To się nigdy nie zmieni – bez względu na to, czy będę grał w NBA, w reprezentacji Polski czy na podwórku – mówił podczas rozmowy z przedstawicielami polskich mediów Jeremy Sochan, podsumowując debiutancki sezon na parkietach NBA i potwierdzając chęć gry w kadrze.

BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!

Gdyby po ubiegłorocznym drafcie ktoś ci powiedział, że w swoim debiutanckim sezonie zaliczysz mecz, w którym oddasz aż 25 rzutów lub przekonywał, że Gregg Popovich uczyni z ciebie de facto podstawowego rozgrywającego Spurs, oddając ci w wielu meczach piłkę w ręce – w który z tych scenariuszy byś uwierzył prędzej?

Hm, dobre pytanie. Może nieco bardziej w ten drugi, bo gra z piłką w ręce przychodzi mi dość naturalnie. Zresztą, myślę, że mam jeśli chodzi o to jeszcze spore rezerwy. Teraz zobaczymy jednak jakie decyzje podejmą w najbliższym czasie szefowie Spurs. Nie wiemy jakich ruchów kadrowych dokonają latem. Nie wiemy też który numer najbliższego draftu wcześniej wylosujemy. 

Jeśli ktoś miał nadzieję ujrzeć Ziona Williamsona na parkiecie jeszcze w tym sezonie – powinien ją porzucić. Jeśli są jeszcze kibice Pelicans przechowujący gdzieś w głębi serca nadzieję na to, że gracz wybrany z nr 1 draftu 2019 zapewni świetlaną przyszłość ich klubu – też powinni się jej wyzbywać. Transferowe zamieszanie z udziałem Zion niebawem może ruszyć na dobre.

Ale meczu, w którym oddasz aż 25 rzutów z gry w debiutanckim sezonie chyba się nie spodziewałeś? Nie przychodziłeś do NBA z opinią gracza uzdolnionego ofensywnie.

Na pewno nie mogę powiedzieć, że miałem takie oczekiwania. Ale jednocześnie mogę dodać, że gdzieś tam w głębi duszy wierzyłem, że mogę mieć okazję go rozegrania takiego meczu.

Wszyscy wiedzą, że w minionym sezonie wykonałeś ogromny postępy. Nad szlifowaniem którego elementu gry zamierzasz się skupić przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek?

W zakończonym sezonie udowodniłem, że mogę też zdobywać punkty i potrafię podawać po akcjach z piłką w ręce. Nad rzutem na pewno wciąż muszę jeszcze mocno pracować. No i nad regularnością. W tym sezonie zdarzały mi się sytuacje, że grałem przez jakiś czas dobrze, a później przychodziła czy to kontuzja, czy 2-3 słabsze występy. Chciałbym je wyeliminować.

Trener Spurs Gregg Popovich mówił o tym, że masz w sobie gen Manu Ginobiliego. Kibice częściej porównują cię do Dennisa Rodmana. Co ty na to?

Mam w sobie trochę cech i Manu, i Rodmana też. Ale na imię mam Jeremi, a na nazwisko Sochan. Chcę napisać w NBA własną historię. 

Wracając jeszcze na chwilę do Popovicha – to trener-legenda. Czy jakiś moment z tego sezonu z nim, jakąś uwagę – niekoniecznie pozytywną – zapamiętasz na dłużej?

Raczej nie. Popovich jest trenerem, więc to normalne, że czasami musi cię jako koszykarza skrytykować Ale ja mam z nim naprawdę bardzo pozytywny kontakt. To człowiek o dobrym sercu, który chce pomagać innym. On już nic nikomu nie musi udowadniać. Swoim podopiecznym tłumaczy, że aby zostać dobrym koszykarzem najpierw musisz być dobrym człowiekiem. 

Jakbyś miał z perspektywy czasu wskazać jeden najbardziej szalony moment swojego debiutanckiego sezonu, gdy uzmysłowiłeś sobie, że właśnie znalazłeś się w tej koszykarskiej bajce – który byś wskazał?

Mecz w Alamodome, gdy graliśmy przeciwko Golden State Warriors przy obecności niemal 70 tysięcy widzów. To był show. Na zawsze zapamiętam też 82 mecze z sezonu debiutanckiego. Fakt, ja zagrałem tylko w 56, ale byłem obecny na wszystkich. Tymczasem nawet grając w NCAA zaliczałem tylko około 30 występów w trakcie sezonu – więc to tak, jakbym zagrał teraz dwa w jednym. To było szalone tempo, ale okazało się, że do zaakceptowania. Fajnie, że ta próba już za mną. W kolejnych sezonach powinno być łatwiej, bo już będę wiedział czego się spodziewać. 

A czego sam spodziewasz się po swoim drugim? Według jakich kryteriów zamierzasz sam siebie rozliczać? 

Tego czy stanę się lepszy. Mam za sobą dobry sezon, ale – jak już mówiłem – zagrałem tylko 56 meczów. A chcę grać więcej niż 82. I wiem, że mogę być tym najważniejszym, albo przynajmniej jednym z dwóch, trzech najważniejszych zawodników drużyny NBA. Przede mną kilka miesięcy ciężkiej pracy, którą muszę wykonać bez względu na to, czy będę w Polsce czy tu w San Antonio. Muszę popracować na swoim ciałem, poprawić dietę, zwracać większą uwagę na sen. Praca nad tymi wszystkimi małymi rzeczami powinna mi pomóc w drugim sezonie gry. 

Kibiców w USA porwałeś nie tylko swoją wszechstronnością, ale także efektownymi wsadami. Jeden z nich – ten nad Domantasem Sabonisem – jest wymieniany w gronie najbardziej efektownych zagrań tego sezonu w całej lidze. Przemknęła ci przez głowę myśl, by za rok spróbować sił w konkursie wsadów podczas Meczu Gwiazd?

Nie, nigdy nie myślałem, by zgłosić się do tego konkursu. Nie jestem przekonany, czy dysponuję wyskokiem, który mógłby mi pozwolić na rywalizację z najbardziej uzdolnionymi pod tym względem zawodnikami NBA. Ale może… Na pewno byłaby to fajna przygoda. 

Wiele uwagi wzbudziła twoja zmiana techniki wykonywania rzutów wolnych. Czy ta jednoręczna już z tobą zostanie, czy też jest tylko elementem procesu, na końcu którego zobaczymy cię wykonującego rzuty z linii „normalnie”?

Tego jeszcze nie wiadomo. Podczas przerwy między sezonami będę pracował z nowym trenerem specjalizującym się w pracy nad poprawą techniki rzutu. Ale czy wrócę do oburęcznego rzucania wolnych? Nie wiem. Gdy wykorzystywałem tę technikę, trafiałem zaledwie 45 proc. prób. Jedną ręką – około 70 procent. Skoro działa, nie przejmuję się tym, że wygląda dziwnie. Ważne, by wpadało. Przede mną sześć miesięcy pracy – nie wiem czy jej trakcie będę grał w Lidze Letniej czy wystąpię w reprezentacji. Ale po tym czasie będę pewnie wiedział więcej. Także na temat tego czy zmienię technikę wykonywania rzutów wolnych. 

Skoro już jesteśmy przy reprezentacji – czy po tak udanym sezonie debiutanckim w NBA czujesz się gotowy do tego, by wrócić do reprezentacji Polski już w większej roli, zmagając się z rosnącą presją?

Właściwie codziennie myślę nad tym pytaniem. Bardzo chcę grać dla Polski. Wiem, że w ciągu kilku najbliższych dni szefowie Spurs będą robili plany na najbliższe lato. Gra dla reprezentacji to dla mnie wieki zaszczyt, ale aby móc się na nią zdecydować muszę też być przede wszystkim w pełni zdrowy. W końcówce sezonu miałem problemy z kolanem. Na szczęście nie jakieś poważne. Mam nadzieję, że latem zagram dla kadry. 

Czy bycie koszykarzem NBA wzmacnia mentalność człowieka?

Na pewno. Będąc w NBA masz dwie drogi – albo wypracujesz swoją rutynę pracy i stajesz się konsekwentnie coraz lepszy, albo gdzieś gubisz miłość do koszykówki i wypadasz z gry. Ja jestem przekonany, że mogę zostać w NBA na długo. Ale by tego dokonać muszę popracować jeszcze i nad strefą mentalną, i stricte koszykarską. 

Kilka razy w tym sezonie starłeś się z uznanymi zawodnikami NBA i nie cofnąłeś się nawet na centymetr. To bardziej kwestia twojego charakteru czy też rad Popovicha?

Od dziecka, wychodząc na boisko, mam przekonanie, że jestem najlepszy. To się nigdy nie zmieni – bez względu na to, czy będę grał w NBA, w reprezentacji Polski czy na podwórku. Zawsze będę grał z energią, twardo i zawsze będę się starał wyprowadzać rywali z równowagi. Wiem, że gram dla siebie, dla swojej rodziny, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że gram też dla was i dla dzieci – żeby wiedziały, że jak się czegoś bardzo chce, można to osiągnąć. Ale warunkiem jest ciężka praca. 

BETCRIS PROPONUJE TRZY FREEBETY ZA TRZY KUPONY – SPRAWDŹ JUŻ TERAZ!

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet