W ostatnich latach drużyny debiutujące w Orlen Basket Ligi radziły sobie bardzo dobrze – z ostatnich pięciu beniaminków jedynie Sokół Łańcut we wrześniu 2022 roku przegrał na inaugurację z Legią Warszawa. Górnik Zamek Książ na pierwszym po 15 latach meczu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym zgromadził oczywiście komplet kibiców na trybunach i przy okazji oficjalnie pożegnał klubową legendę – Damiana Durskiego. Idol miejscowych fanów wyszedł na boisko w pierwszej piątce, ale na boisku spędził tylko 81 sekund. W dalszej części sezonu będzie reprezentował barwy Kociewskich Diabłów.
King od początku imponował fizycznością, lecz wałbrzyszanie odpowiadali szybką i efektowną grą, napędzani akcjami Alterique’a Gilberta (10 punktów, 8 asyst). Choć rywalizację obu drużyn porównywano do walki Dawida z Goliatem, to faworyt długo miał niespodziewanie wiele problemów. Zwłaszcza w defensywie. Rywal grał odważnie, stawiając wszystko na jedną kartę. Jego gracze bez wahania składali się do rzutów, gdy tylko mieli odrobinę wolnego miejsca.
Dobry przykład obrazujący:
O Dariuszu Wyce (12 punktów) rzucającym i trafiającym (2/3!) z dystansu przez ostanie lata nico zapomnieliśmy. W piątek w pierwszej połowie były koszykarz Legii trafił po raz pierwszy i dał swojej drużynie nawet chwilowe prowadzenie.
Po 20 minutach King miał dwa punkty przewagi (44:42), ale wciąż czuł oddech beniaminka, choć zespół Arkadiusza Miłoszewskiego trafił 7/10 za 3, a gospodarze jedynie 2/13. „Trójki” gości wpadały zazwyczaj po naprawdę nieźle wypracowanych pozycjach, podczas których obrońcy Górnika gubili krycie.
Z szatni gospodarze wyszli jeszcze bardziej zmotywowani, z wiarą w możliwość sprawienia sensacji. Efekt? Górnik Zamek Książ obejmował nawet kilkupunktowe prowadzenie! Toddrick Gotcher (18 punktów, 3/8 za 3) znów zaczął na poważnie grozić trafieniami zza łuku.
Jak trwoga to do Andrzeja Mazurczaka (15 punktów, 5 asyst, King był z nim +14)! To właśnie reprezentant Polski dał gościom ze Szczecina sygnał, by zaatakować od rywala. Seria 10:0 Kinga na koniec trzeciej kwarty, okazało się w dużym stopniu kluczowa dla losów meczu.
Koszykarze z Wałbrzycha szukali później jeszcze swoich szans na różne sposoby, jednak masa niepotrzebnych przewinień, niekiedy już po przekroczeniu limitu, im nie nie pomagała. 5 minut przed końcem gospodarze wciąż jednak tracili do Kinga tylko jedno posiadanie! Po chwili jednak błędy ich graczy w ataku, prowadzące do kontrataków przyjezdnych, ostatecznie rozstrzygnęły losy zwycięstwa. Nieco ponad 100 sekund przed końcem walki King po raz pierwszy odskoczył na 10 punktów.
Oprócz Mazurczaka bardzo skutecznie zagrał tym razem także zawodzący w kilku poprzednich meczach James Woodard (17 punktów, 3/5 za 3 i 5 asyst). Po 10 punktów dołożyli Tony Meier i Teyvon Myers.
Beniaminek mimo porażki może z optymizmem spoglądać w przyszłość. Jeśli efektywnie grający duet Gilbert & Gotcher zacznie grać nieco bardziej efektywnie (w piątek złożył się na 11/31 z gry), kibice w Wałbrzychu będą mieli w tym sezonie jeszcze powody do zadowolenia.
8 komentarzy
King na razie słabiutki. Gdzie jest Dziewa? Przereklamowany gracz.
No, trochę tak. Na razie najlepiej wygląda Anwil.
Jeśli to prawda, co napisali na wp, że King nie miał gdzie trenować bo Fame MMA to skandal powinien być na cały kraj.
Żaden skandal, to norma(lność), katomotłoch czci patocelebrytów, patostreamereów, ogromne hale całe wyprzedane i ilu przed kompami.
no właśnie, ciekawy ten Dziewa, miał być powrót gwiazdora, transfer sezonu i płacz we Wrocławiu. Na razie sprawdziło się tylko, że transfer był…
nie gardłuj synku, to początek sezonu, pierwsze mecze.. oceniać będziesz za miesiąc, dwa.
Kolega kulturalnie napisał, a ty atak i psudohejt. W pucharze też go zniszczyli, tak jak Mazuraczaka.
Grama oceny nie było, panie znużony. Ale widzę że pan nabrzmiały od oczekiwań.