Założenie, że w każdej plotce jest źdźbło prawdy bywa ryzykowne, lecz w tych, które krążą po polskim środowisku koszykarskim nierzadko kryje się przynajmniej jej część. Obiecujemy nie powtarzać wszystkich, jak również – nie unikać informowania o faktach.
Pogodzony z rolą Akot w roli uzupełnienia składu
Gdy wszyscy we Włocławku i okolicach z zapartym tchem czekają na moment, w którym Anwil przedstawi swojego podstawowego środkowego – podobno to już lada moment, a krążące po środowisku plotki nazwiska wrażenie – trener Selcuk Ernak i konsultant ds. sportowych Bronisław Wawrzyńczuk ewidentnie nie próżnują. Szukają nie tylko pierwszego rozgrywającego do zespołu, ale także gracza, który wzmocni rotację zespołu, wchodząc – przynajmniej w zamyśle – do gry z ławki. W roli silnego, atletycznego skrzydłowego, który jest w stanie zagrać na obu pozycjach.
Z tego co słyszymy wybór Anwilu padł na gracza dość nieoczywistego.
8.4 punktu oraz 4.1 zbiórki na mecz – statystyki z debiutanckiego na europejskich parkietach dla Emmanuela Akota sezonu 2023/24 – na kolana nie rzucają. Z tego co można jednak usłyszeć od osób dobrze znających możliwości tego 25-letniego koszykarza, nieprzypadkowo karierę w NCAA rozpoczynał on z wysokiego „C”. Z perspektywy końcówki ławki rezerwowych obserwował cały sezon 2017/18 Deandre Aytona w barwach Arizona Wildcats. Tak, to właśnie w TAMTYM sezonie finalista NBA z 2021 roku dominował w lidze akademickiej do tego stopnia, że w drafcie Phoenix Suns wybrali go z nr 1.
Lekceważąc Lukę Doncicia.
Akot ostatecznie spędził na boiskach NCAA pięć lat, reprezentując barwy aż trzech uczelni – także Boise State i Western Kentucky. Zespół Heroes Den Bosch, dla którego grał ostatnio, był jednym z czołowych w łączonej holendersko-belgijskiej lidze BXNT. W playoff krajowych rozgrywek dotarł do wielkiego finału, przegrywając 1-3 z ZZ Leiden.Rola Akota w meczach playoff w Den Bosch nieco zmalała – to już było zaledwie 6.0 punktu oraz 1.8 zbiórki na niskiej skuteczności (37 proc. z gry, 29 proc. za 3).
Po zakończeniu gry w Europie koszykarz wrócił do Kanady, skąd pochodzi. Gra w prowadzonej przez byłego trenera reprezentacji Polski Mike’a Taylora drużynie ze swojego rodzinnego miasta – Winnipeg Sea Bears.
Recenzje zbierał lepsze niż produkował statystyki, choć i te były poprawione względem gry w Holandii – 9.8 punktu i 3.2 zbiórki na skuteczności 40 proc. za 3. Jest chwalony za wszechstronność i umiejętność wykorzystania swoich niemałych możliwości fizycznych. Uwielbia grę w kontakcie, uchodzi za dobrego obrońcę – takiego, który może także krzyżować plany także środkowym rywali. Dużym problemem Akota pozostaje fatalna, ledwo przekraczająca 50 proc., skuteczność z linii rzutów wolnych.
Koszykarz, który znalazł się na radarze Anwilu, ma na koncie trzy występy w sparingach w barwach reprezentacji robiącego furorę podczas igrzysk olimpijskich Sudanu Południowego. Ma świadomość, że o ile podpisze kontrakt z Anwilem, będzie pełnił rolę rezerwowego.
Wcześniej Akot występował też w młodzieżowej reprezentacji Kanady. W naprawdę niezłym towarzystwie. Odgrywał całkiem niemałą rolę w zespole, który w mistrzostwach świata U-17 w 2016 roku zajął piąte miejsce. Obok Akota dla Kanady grali wówczas m.in. RJ Barrett (obecnie Toronto Raptors, ostatni kontrakt za 120 mln dol.), Andrew Nembhard (Indiana Pacers, kilka dni temu podpisał umowę za 59 mln) oraz Ignas Brazdeikis (Olympiakos Pireus).
Może to właśnie ten zawodnik będzie w kolejnym sezonie odkryciem Anwilu? Może to właśnie ten transfer będzie tym strzałem w 10, którym rozpoczynając karierę w PLK wszystkim na pewno chciałby zaimponować Bronisław Wawrzyńczuk?
Wystarczy, jeśli dla Selcuka Ernaka będzie grał tak, jak nieco ponad miesiąc temu dla Mike’a Taylora w meczu ligi kanadyjskiej.
Szczery niczym Jarosław Jankowski
Współwłaściciel i przewodniczący rady nadzorczej koszykarskiej Legii Warszawa Jarosław Jankowski niejeden raz imponował nam już szczerością. Ostatnio po rozmowie z serwisem zkrainynba.com skradł nagłówki w miejscach, w których zwykło się prowadzić dyskusje nt. basketu w tym kraju – o tym co trzeba zrobić, by koszykarze wygrywali częściej, a ludziom żyło się dostatniej – stwierdzeniem, że w PLK należałoby zmniejszyć w ciągu 2-3 lat do maksymalnie 14 zespołów.
Nie widzimy szczególnie wielkiego sensu, by szerzej o tym dyskutować, skoro i tak wiadomo, że w dającej się przewidzieć przyszłości liga będzie jaka jest. 16-zespołowa. Lub większa – jeśli się znajdą chętni na dzikie karty. Lakoniczna, gdy informuje o przeprowadzonej z sukcesem procedurze licencyjnej.
Nas z tej rozmowy bardziej zaciekawiły dwa inne wątki. Oba dotyczą pionu sportowego warszawskiej drużyny, która przecież także w nowym sezonie ma walczyć o mistrzostwo.
Po pierwsze – okazuje się, że Marek Popiołek, choć ma ważną umowę z klubem, nie będzie pracował w sztabie Ivicy Skelina. Ciekawostka. Sugeruje przecież wyraźnie, że nowy, chorwacki szkoleniowiec Legii nie chciał, by jego asystentem został trener, który w poprzednim sezonie zdobył z zespołem Puchar Polski, a wcześniej przez lata uchodził za jednego z bardziej cenionych asystentów w PLK.
Po drugie, Jarosław Jankowski przyznał też wprost, że zdarza mu się blokować transfery, na których zależy trenerom klubu i które mieszczą się w ustalonym budżecie.
– Czy to prawda, że Durham mógł do was trafić już w trakcie sezonu?
– Tak. Mieliśmy wszystkie warunki uzgodnione (była kwota buy-outu), piłka była po naszej stronie, wszystko działo się w sylwestra i nowy rok. Dokładnie 1 stycznia zmieniłem zdanie. Jest takie powiedzenie, że warto być w życiu przyzwoitym. Tym się kierowałem. Odstąpiłem od przeprowadzenia transferu. Nie chciałem w ten sposób wyrywać zawodnika z klubu, z którym żyjemy w dobrych relacjach. Najbardziej niepocieszony był wtedy trener Kamiński – wspomina szef koszykarskiej sekcji Legii.
Czy zbudowany od podstaw nowy pion sportowy Legii – bardzo chwalony przez Jankowskiego Aaron Cel i trener Ivica Skelin – może liczyć na pełną samodzielność w podejmowaniu decyzji personalnych?
– Aaron ma odpowiedzialność, ale nie jest to odpowiedzialność jednoosobowa. W tym procesie jest oczywiście trener, ja też w nim uczestniczę, ale bardziej biernie. Po prostu przyglądam się. Czasami dorzucę swoje zdanie, ale nie jest najważniejsze. Mając obok siebie Aarona i trenera Skelina, nie do końca czuję się kompetentny, by wypowiadać się na temat przydatności niektórych zawodników – twierdzi Jankowski.
Zagadka sezonu w Zielonej Górze
Podczas lata transferowego w najfajniejszej lidze świata nie może oczywiście zabraknąć ruchów transferowych, które zaskakują… samym pomysłem ich przeprowadzenia. W tegorocznej rywalizacji długo nie było w tej kategorii faworyta, lecz w niedzielę rywali wyraźnie zdystansował w niej Zastal Zielona Góra.
Podobnie, jak wszyscy inni fani PLK, my także nie mamy pojęcia, czego spodziewać się po 29-letnim Amerykaninie. Pamiętamy jednak jego pierwowzór! W 2020 roku na naszych parkietach zagościł starszy wtedy o kilkanaście miesięcy Nick Neal, który także miał w CV ligę gruzińską… i inne podobnego rzędu miejsca.
Neal wtedy okazał się za słaby na Hydrotruck Radom. W listopadzie wymieniono go tam na Jabariego Hindsa, ale pozostałą część sezonu dziwnym trafem spędził w Legii Warszawa, gdzie jako zmiennik Lestera Medforda – innego odrzutka, tym razem z Lublina, pomógł stołecznej drużynie awansować do czołowej czwórki PLK podczas CoVidowego sezonu.
Tak, też się w tym momencie zastanawiamy, czy tamten sezon Orlen Basket Ligi był taki słaby, czy Wojciech Kamiński miał akurat swój trenerski prime, czy miejsce miały obie okoliczności. Przypomnijmy – w tamtejszej Legii był jeszcze wyrzucony choćby z Anwilu za inwalidztwo Walerij Lichodiej i mierzący poniżej 200 cm wzrostu środkowy Earl Watson.