Strona główna » Dziki lepsze w strasznym meczu – Sokół szoruje po dnie

Dziki lepsze w strasznym meczu – Sokół szoruje po dnie

1 komentarz
W spotkaniu, w którym padło zaledwie 126 punktów, w tym tylko 51 w pierwszej połowie (23:28), wyróżnił się Matt Coleman, który poprowadził Dziki Warszawa do zwycięstwa w Łańcucie 68:58. Amerykanin zdobył 20 punktów i zaliczył prawdopodobnie asystę sezonu.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

Po pierwszej kwarcie było 12:10. Po drugiej kwarcie 23:28. Ciężko się to oglądało, tak w skrócie. Obie drużyny grały ślamazarnie, nie trafiały rzutów i traciły piłkę. W pewnym momencie skuteczność obu ekip zza łuku wynosiła 1/21. Spotkanie 15. ataku ligi z 11. dobrze nie rokowało, to prawda, ale chyba nikt się nie spodziewał, że obie ekipy nie będą w stanie dobić do 30 punktów w pierwszej połowie.

Na tle tej całej ofensywnej mizerii wyróżniał się od samego początku Matt Coleman. Amerykanin, który tym razem wszedł do gry z ławki, wyglądał na szybszego od wszystkich innych na parkiecie. Coleman trafił swoje firmowe rzuty z kilku metrów, ale także był bardzo aktywny w obronie, co przełożyło się 4 przechwyty i kilka łatwych punktów w kontrze.

W jednej z nich rozgrywający Dzików podzielił się piłką z Dominicem Green – właściwie to podał między nogami do swojego skrzydłowego, który zapakował piłkę do kosza z faulem. Akcja kolejki bez dwóch zdań.

https://twitter.com/plkpl/status/1753473309709091067?s=46&t=HDk_isY72723YpOEs4whKw

Coleman skończył ostatecznie to spotkanie z 20 punktami na koncie – nie trudno się domyślić, znając już wynik końcowy, że nikt w tej klasyfikacji od Amerykanin nie był lepszy.

Sokół od drugiej kwarty był w pozycji goniącego. Raz przewaga rywali wynosiła 9 punktów, raz już 3 – wciąż jednak do goście z Warszawy byli na prowadzeniu. Pozytywne momenty notowali Ike Nwamu czy Terrell Gomez, jednak były to tylko chwilowe wyskoki, które nie przełożyły się na odmianę gry Sokoła. Beznadziejnej gry.

Pewne nadzieje na poprawę sytuacji ekipy z Łańcuta można było wiązać z powrotem do klubu Delano Spencera. Amerykanin, który w poprzednim sezonie zdobywał średnio 14 punktów, grał jednak obok zespołu, mocno pod siebie i w efekcie trafił tylko 1 rzut z 8. Spencer od przyjazdu do Polski trafił więc 2 rzuty z 14 – o pomocy w wygrywaniu nie ma żadnej mowy, a prędzej o kolejnym graczu, który rozczarowuje i ciągnie zespół w dół.

Końcówkę Dziki miały kompletnie pod kontrolą. Trener Marek Łukomski próbował wstrząsnąć zespołem częstymi zmianami i przerwami na żądanie, ale jego gracze mogli tylko rozkładać ręce po kolejnych stratach wymuszonych przez dobrą obronę Dzików. Warszawianie, trafiając tylko 3 trójki w całym meczu, wygrali w Łańcucie 68:58. Sokół pozostaje ostatnią drużyną w tabeli, z zaledwie 4 zwycięstwami na koncie.

Oferta powitalna w Fortunie: 3x zakład Bez ryzyka na start – bez konieczności obrotu! >>

1 komentarz

Jan 3 lutego, 2024 - 13:11 - 13:11

po kontuzji Cheesa Sokół dołuje strasznie

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet