Strona główna » Dziewa – Śląsk 2:1! King zagra z Treflem. WKS ma niecałe 48h na zerwanie się ze stryczka
PLK

Dziewa – Śląsk 2:1! King zagra z Treflem. WKS ma niecałe 48h na zerwanie się ze stryczka

0 komentarzy
Trwa fatalna seria Śląska – po porażkach w dwóch ostatnich meczach sezonu zasadniczego podopieczni Arisa Lykogiannisa przegrali bardzo wyraźnie, aż 74:91 w fazie play-in z Kingiem w Szczecinie. W poniedziałek w starciu o prawo do gry z Anwilem w I rundzie playoff WKS podejmie Twarde Pierniki.

– W tej hali spędziłem kilkanaście młodzieżowych lat gry w koszykówkę, więc przykro mi, że przegraliśmy w takim stylu. Zabrakło nam fizyczności. Musimy przed poniedziałkowym meczem z Twardymi Piernikami trochę odpocząć. Nie ma mowy, abyśmy nie awansowali do playoff! – pocieszał kibiców z Wrocławia kilka chwil po zakończeniu meczu Daniel Gołębiowski.

Bohaterem Kinga w sobotni wieczór był Aleksander Dziewa, który dwójkowymi akcjami z mającym oczy dookoła głowy Jovanem Novakiem (12 punktów, 14 asyst) siał spustoszenie w słabnącej z każdą kolejną minutą defensywie Śląska. Łącznie wieloletni gracz wrocławskiego trafił aż 11 z 15 rzutów z gry.

– Po meczu z Legią czujemy duże zdenerwowanie, bo każdy z nas bardzo chciał ten mecz wygrać. Teraz musimy przekuć to w złość sportową i wyjść z pianą na ustach na Śląsk – mówił przed meczem z WKS Dziewa.

Słowa dotrzymał! 26 punktów to zaledwie o jeden mniej od rekordu kariery Dziewy w PLK. Reprezentant Polski z pomocą Novaka zrewanżował się duetowi Emmanuel NzekwesiDeJon Davis za mecz z początku marca z Netto Areny, w którym został przez rywali zdominowany fizycznie, a jego zespół przegrał aż 81:102. Wcześniej w pierwszej rundzie sezonu Dziewa zdobył dla Kinga punkty na wagę zwycięstwa w mecze ze Śląskiem we Wrocławiu.

Pierwszą kwartę sobotniego starcia wrocławianie wygrali jeszcze 21:17, ale później różnica w organizacji gry obu drużyn uwidaczniała się coraz bardziej. Jeszcze na początku trzeciej kwarty na nabitych kibicami do granic możliwości trybunach mieszczącej zaledwie 750 osób hali przy ulicy Twardowskiego było jednak gorąco. Także w gronie niewielkiej grupy fanów z Wrocławia. Chwilę po wznowieniu gry na tablicy wyników pojawił się remis – 45:45.

To był jednak właściwie koniec nadziei kibiców WKS na triumfalny powrót do Wrocławia.

Śląsk w zderzeniu z całkiem agresywną szczególnie po przerwie defensywą Kinga dopadły potężne problemy ofensywne. Przez 7 minut jego koszykarze nie byli w stanie trafić rzutu z gry. Goście unikali wprawdzie strat (zaliczyli ich tylko 11), ale grali statycznie i mieli problemy z kreowaniem dobrych pozycji. Jako zespół zaliczyli o dwie asysty mniej od samego Novaka.

Efekt? W czwartej kwarcie emocji już nie zanotowano. King pewnie prowadził i kontrolował sytuację od początku do końca. Oprócz duetu Novak – Dziewa najskuteczniejszymi graczami gospodarzy byli Isaiah Whitehead (14 pkt) i James Woodard (13).

W zespole wrocławskim 14 punktów zdobył Justin Robinson, 13 Nzekwesi, a 11 Jeremy Senglin. Zadziwiająco słabo – i mało – w ostatnich meczach wrocławian gra sprowadzony w trakcie sezonu z ligi francuskiej Jakub Nizioł. W Szczecinie wyszedł do gry w pierwszej piątce, ale był praktycznie bezproduktywny. Przez 15 minut zdołał oddać zaledwie jeden rzut.

Poniedziałkowy mecz w hali Orbita z Twardymi Piernikami (godz. 17.30) zadecyduje o tym, czy walczący o piąty medal z rzędu Śląsk w tym sezonie w ogóle wystąpi w playoff, rozpoczynając zaledwie 48 godzin później rywalizację z Anwilem we Włocławku. Póki co ma niespełna 48 godzin na to, by wrócić do Wrocławia i przygotować się na walkę z torunianami, których niedawno ograł we Wrocławiu aż 99:76, rozgrywając najlepszy mecz pod okiem Arisa Lykogiannisa.

Nawet, jeśli jednak faktem jest, że wrocławianie są zawsze groźniejszy przy wsparciu swoich wiernych fanów, to ci po ostatnich występach Śląska mogą mieć przed poniedziałkową próbą niemałe powody do obaw.

King dzięki wygranej zapewnił sobie ćwierćfinałową rywalizację z Treflem. Obie drużyny od początku 2024 roku grały ze sobą… 14-krotnie. Połowę z tych meczów tocząc w pasjonującym finale playoff w czerwcu ubiegłego roku. Pierwsze starcie w Sopocie w najbliższą środę.