Strona główna » Duże rozczarowanie – Anwil jedną nogą właściwie już poza FIBA Europe Cup
PLK

Duże rozczarowanie – Anwil jedną nogą właściwie już poza FIBA Europe Cup

13 komentarzy
Nie można im zarzucić, że nie walczyli – walczyli do końca, dosłownie! Ostatecznie koszykarze Anwilu przegrali jednak w piętej kolejce drugiej fazy FIBA Europe Cup 83:87 w Charleroi i potrzebują niemal cudu – czyli 20-punktowej wygranej w ostatnim meczu we Fryburgu – by zachować szanse awans do ćwierćfinału. Ostatnie dwa występy klubu z Włocławka w europejskich pucharach to spore rozczarowanie.

Przypomnijmy – Anwil to zdobywca FIBA Europe Cup z 2023 roku. W pamiętnym finałowym dwumeczu tamtych rozgrywek włocławianie pokonali wówczas francuskie Cholet. Po tamtym triumfie władze klubu z Włocławka miały nadzieję, że otrzymają zaproszenie do gry w Lidze Mistrzów. Niestety, dwa kolejne lata ich drużyny na europejskiej arenie pokazały, że pod względem sportowym Anwil byłby do rywalizacji na wyższym poziomie przygotowany nie lepiej od innych polskich drużyn, które próbowały w BCL czy EuroCup – bez powodzenia – swoich sił.

Pożegnanie się z rozgrywkami FIBA Europe Cup w poprzednim sezonie już po pierwszej fazie grupowej, głównie w efekcie porażki w Szkocji? To było spore rozczarowanie.

Pożegnanie się z rozgrywkami FIBA Europe Cup w obecnym sezonie po drugiej fazie grupowej – o ile dokona się za tydzień we Fryburgu (Anwil będzie potrzebował do awansu nie tylko wyjazdowej wygranej różnicą co najmniej 20 punktów z mistrzem Szwajcarii, ale też wygranej Ludwigsburga z Charleroi) – też będzie rozczarowaniem. Tak naprawdę nie mniejszym. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę klasę rywali, w starciach z którymi Anwil się potknął: 10. zespół ligi włoskiej (Sassari), 11. rozgrywek belgijsko-holenderskich (Charleroi), a nawet najsilniejszy z tego towarzystwa Ludwigsburg – wciąż raczej zespół ze średnich stanów wyższych z Bundesligi niż kandydata do mistrzostwa Niemiec.

Komplet sześciu porażek w meczach z tymi drużynami, nawet jeśli walki w nich nie brakowało, nie świadczy dobrze o zespole Selcuka Ernaka i jest najlepszym potwierdzeniem faktu, że Anwil ma problemy. Bilans 3-3 z ostatnich sześciu meczów w PLK też nie jest dziełem przypadku.

We środę włocławianie w Charleroi walczyli o zwycięstwo znacząco zwiększające szanse występu w marcowym ćwierćfinale do końca. Ba, w pierwszej połowie po trzech trafieniach z dystansu wracającego do gry po wyleczeniu urazu Justina Turnera w ciągu 60 sekund prowadzili chwilę przed przerwą 46:41.

Po przerwie Turner już tylko pudłował (0/5 za 3), a gospodarze – zespół, który w ostatnich tygodniach miał swoje problemy i niczym szczególnym nie imponował – prowadzeni przez Kendalla Lykesa (21 punktów, 7 zbiórek) szybko odzyskali prowadzenie. W czwartej kwarcie mieli nawet kilkanaście punktów przewagi. Anwil nie poddał się jednak bez walki. Skuteczni byli tego wieczora Nick Odgenda (17 punktów, 7/8 za gry) i Luke Petrasek (15 punktów., 3/5 za 3), w roli kreatora gry starał się jak mógł Michał Michalak (10 punktów i po 5 zbiórek oraz asyst), a gdy kilka sekund przed końcem przy trzypunktowym prowadzeniu gospodarzy (85:82) sędziowie przyznali trzy rzuty wolne Kamilowi Łączyńskiemu dogrywka była na wyciągnięcie ręki.

Niestety, zmęczony ostatnimi tygodniami kapitan Anwilu (w środę 6 punktów i 5 asyst, 1/6 za 3) już pierwszy rzut znacząco spudłował. Gdy jego kolegom nie udało się zebrać piłki po specjalnie spudłowanej trzeciej próbie – było po meczu.

Czy także po kolejnej europejskiej przygodzie Anwilu? Fribourg wczoraj przegrał na własnym parkiecie z Ludwigsburgiem 73:78, choć mecz z niemieckim rywalem zaczął od prowadzenia aż 30:11 po pierwszej kwarcie. Mistrz Szwajcarii jest na pewno drużyną będącą w zasięgu włocławian. Anwil wygrał pierwszy mecz 78:72, lecz jeśli ekipa trenera Ernaka wygra za tydzień kończące rywalizację w 2. rundzie starcie w Szwajcarii różnicą co najmniej 20 punktów – będziemy jednak mówić o dużej niespodziance! Dzień wcześniej, we wtorek 4 lutego zostanie rozegrany mecz Ludwigsburg – Charleroi.

13 komentarzy

Tomecki 30 stycznia 2025 - 01:14 - 01:14

Gdy w FEC zaczęły się drużyny choć trochę zbliżone do poziomu BCL (niektóre zresztą w eliminacjach do BCL odpadły, jak PAOK) to Anwil też się posypał. Gdyby przyjechali jacyś „średni” Turcy, czy Hiszpanie to byłoby lanie większe niż w meczach Trefla, i nawet trafiający dziś Pitaszek i Uganda by nie pomogli. 🙂 Może rzeczywiście trzeba by zmniejszyć ligę, aby było mniej meczów krajowych i większy nacisk finansowy na puchary.

Odpowiedz
Marcin 2 lutego 2025 - 01:48 - 01:48

A może Europa nam uciekła nam finansowo tak jak w piłce nożnej?Przecież budżety polskich klubów nie są wyższe niż 10 czy 20 lat temu. Wtedy najlepsze polskie kluby miały budżety na poziomie 3-4 mln dolarów a teraz ok 17-20 mln zł. Kiedyś w klubach była co najmniej 1 czy 2 dobrze opłacane gwiazdy (często z reprezentacji europejskich) a teraz mamy zawodników amerykańskich debiutujących w Europie i czasami uda się sprowadzić jakieś uznane nazwisko, które ucieka jak pojawi się lepsza oferta z dobrej ligi.

Odpowiedz
cała Polska 30 stycznia 2025 - 07:58 - 07:58

no ale jak to przecież sajz i głębia składu, same MVP hahah. Antałek z Turcji drze japę, a nic sensownego nie jest w stanie przekazać zawodnikom. Frasun lubi to chłe chłe.

Odpowiedz
Mariusz 30 stycznia 2025 - 09:52 - 09:52

W Polsce zachwycamy się Anwilem ,Treflem ,Treflem że mecze wygrywają w PLK a Europa weryfikuje .Jeżeli chodzi o Trefla to jeszcze z mocnymi zespołami grał ale Anwil jak my odpadami z grupy w której grają słabe zespoły ze Szwajcarii i Belgii oraz przeciętny zespół z Niemiec to dla mnie jest wstyd.

Odpowiedz
To 30 stycznia 2025 - 10:19 - 10:19

Entuzjastów okrajania ligi w PLK uczulam, że danie nie robi się smaczniejsze, kiedy podamy go mniej.

Odpowiedz
Rysiek 30 stycznia 2025 - 10:25 - 10:25

Grupa jak najbardziej była w zasięgu, tylko trzeba reagować na sytuację w zespole. Klub nie zrobił nic i w praktyce zaorał tą drużynę. Anwil zamiast grać coraz lepiej, jest namiastką tego Anwilu z jesieni. Coraz częściej widać również błędy przy budowie składu. Potencjał kilku graczy drzemie dalej schowany głęboko. Prezes, trener i GM po prostu dali dupy i to oni przegrali ten puchar.

Odpowiedz
To 30 stycznia 2025 - 10:32 - 10:32

To w końcu było dobrze czy nie?

Odpowiedz
Dario 30 stycznia 2025 - 11:53 - 11:53

Anwil skończy tak jak rok temu. Z niczym.

Odpowiedz
TOMECKI 30 stycznia 2025 - 12:47 - 12:47

i dobrze

Odpowiedz
Putin 31 stycznia 2025 - 15:22 - 15:22

Sranvil się sypie. A taki był „mocny” z tureckim „maczo”. Ciekawe co pokaże w Pucharze Polski a potem w Play offie rodzimej ligi polskiej. Na puchary to trzeba mieć szeroką kadrę i odpowiednie zaplecze, których to Sranvil nie ma, i nic nie robi ku temu by ła ha ha ha ha ❗Ryczę❗Bić Sranvil❗❗

Odpowiedz
TOMECKI 1 lutego 2025 - 00:16 - 00:16

dobre dobre

Odpowiedz
Michał 2 lutego 2025 - 01:54 - 01:54

To jak Śląsk, który miał zawojować Europę a przegrywa z zespołem z Węgier. King też przegrał z zespołem z Belgii. Niestety nasza liga jest coraz słabsza.

Odpowiedz
Krzysztof 1 lutego 2025 - 10:43 - 10:43

Pytanie do autora. Dlaczego Anwil potrzebuje w ostatnim meczu wygranej 20 punktami?

A nie wystarczy dokładnie 12?

Odpowiedz

Napisz komentarz

Najnowsze wpisy

@2022 – Strona wykonana przez  HashMagnet